czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 11

Dodałam zakładkę na górze żeby było łatwiej XD

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

-HUUUUUDSOOOOOOON!!!!! - usłyszałam wrzask. Tylko jedna osoba może się tak drzeć. Albo Michelle, albo Rose. Obstawiam że to Rose, bo Michie nie ma aż takiego babskiego głosu. Idiota przerywa mi granie na gitarze. Pewnie zastanawiacie się skąd mam gitarę. Mój cudowny Gibson Les Paul jest taki sam jak Slasha tyle że niebieski.
Najlepszy zakup w moim życiu. 
-FRIIIIS!!!! - wydarł się Rose. Zbiegłam na dół i zobaczyłam wkurwionego Axl'a. 
-Zamknij pizdę i gadaj o co chodzi. - wycedziłam przez zęby. 
-Ty już wiesz kurwa co... - odpowiedział.
-Ja wiem?! Ja kurwa wiem?! - krzyknęłam.
-Pochwal się co takiego zrobiłaś....
-Co ja ci znowu kurwa zrobiłam?!
-Z kim to ostatnio się tak często widujesz?!
-Jeżeli masz coś do Sebastiana i Skidów to...
-Mam i to kurwa dużo!
-Wypierdalaj! - wydarłam się najgłośniej jak umiałam. Pobiegłam na górę i spakowałam do torby wszystkie potrzebne rzeczy na dwa tygodnie. W tym mojego nowego Gibsona. Zbiegłam na dół i pokazałam Rudemu środkowy palec na pożegnanie. 
-Biegniesz do nich?! - krzyknął.
-Nie twój zasrany interes! - odpowiedziałam i wyszłam z Hellhouse.

***

No i gdzie ja teraz kurwa pójdę?! Znowu pokłóciłam się z Axl'em. I to jest jego wina! A może moja... Sama już nie wiem. Ogarnęła mnie fala smutku. To wszystko moja wina.... Miałam ochotę usiąść na chodniku i płakać. Ale miałam poważniejsze sprawy. Usiadłam na mojej ulubionej ławce na oceanem i słuchałam szumu wody. Zawsze mnie to uspokajało. Potrzebowałam kilku godzin aby zrozumieć naprawdę ważne rzeczy. Po pierwsze, to jest wina Rose'a. On rozpoczął kłótnie o nic. I to jest jego wina. Po drugie, tutaj odezwał się mój wredny charakter, jeżeli Rose chce wierzyć że chodzę z Sebastianem, to dam mu tą satysfakcję. Idę do Skidów. Czy na serio potrzebowałam kilku godzin i kilka litrów łez po to żeby ogarnąć jak wielkim debilem jest Rose? 

***

-Wejść bez pukania, czy być kulturalna i zapukać? - zadałam sama sobie pytanie stojąc przed drzwiami Skidów. Jebać wszystko, wchodzę.
Nawet nie musiałam dotykać klamki żeby drzwi się otworzyły. Wszystko było porozwalane. Jakby jakiś huragan przeszedł.
-Fris! - wykrzyknął Rob Affuso na mój widok i podszedł do mnie.
-Co tu się kurwa stało? - zaśmiałam się.
-Ja nie wiem. - zaczął się śmiać. - Też się zastanawiam. Dopiero wróciłem od dziewczyny. Widziałaś gdzieś chłopaków?
-Nie...
Jak na zawołanie z piwnicy wyszli najebani Snake i Rachel. Wyszli? Raczej cudem weszli po schodach i upadli gdy tylko ich zobaczyliśmy. Co oni do kurwy nędzy robili w piwnicy?!
-Rob, jak długo cię nie było? - zapytałam osłupiała.
-Jest 16, gdzieś tak od wczoraj od tej pory. 
-Co oni tu robili? 
-Nie mam pojęcia... - powiedział niedowierzając.
Zataczając się podszedł do nas Snake. 
-Frrrisss! - wybełkotał i próbował mnie przytulić.
-Czeeść... - powiedziałam niepewnie. - Gdzie Sebastian?
-W swoim pokoju! - powiedział i upadł.
-Ty szukasz Hill'a, ja Bacha. powiedziałam do Rob'a który rozmawiał z zataczającym się Rachel'em.
Wbiegłam po schodach na górę i skierowałam się prosto do pokoju Sebastiana. Weszłam przez uchylone drzwi i zamknęłam je na klucz. Nie robiłam tego tylko dlatego żeby wkurwić na maxa Rose'a. Raczej dlatego że ja naprawdę lubię Bacha. Leżał na łóżku i spał. On też brał udział w nocnej imprezie. Przynajmniej trafił do swojego pokoju, nie do piwnicy. Jakby tu go obudzić. Tylko jedna rzecz przychodziła mi do głowy. Położyłam się obok niego i namiętnie pocałowałam go w usta. Nawet przez sen, nieświadomy tego, świetnie całował. Po chwili otworzył oczy i uśmiechnął się do mnie szeroko. 
-Co tam się działo na dole? - wyszeptałam.
-Nie pamiętam... ale chcę zapamiętać to co się stanie zaraz... - wyszeptał i namiętnie pocałował mnie w usta. Nasze ubrania zaczęły latać po pokoju.

***

-Tak jakby co, to budziłam cię dwie i pół godziny. - zaśmiałam się zakładając bluzkę.
-Dobra... - Sebastian wybuchnął śmiechem.
Ubrani, zbiegliśmy na dół i zobaczyliśmy coś co najmniej dziwnego. Rachel, Scotti i Snake leżeli na podłodze. Prawdopodobnie to był sposób Rob'a na to żeby wytrzeźwieli. 
-Bach, co to kurwa jest?! - wykrzyknął Rob i wskazał na chłopaków.
-To nie ja ich tutaj położyłem! - zachichotał Sebastian.
-Czy mogę wiedzieć co wy wczoraj robiliście?!
-Gdybym ja pamiętał... były striptizerki.... i Metallika... i Megadeth... oni się chyba pobili.... nie wiem kurwa! Gdzie był Scotti? Fris coś mówiła że Rachel i Snake byli w piwnicy.
-Mój kochany Sebastianie Bachu, Scotti był w śmietniku koło garażu!
Wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. Sebastian też.
-A właśnie, Fris będzie u nas na czas nieokreślony. - powiedział Bach próbując zachować powagę.
-To nie jest śmieszne! No okej, mogę spać u Niny (dziewczyna Rob"a). 
-Nie trzeba! Przecież Sebastian chyba mi pozwoli spać u siebie. - puściłam mu oczko.
-Oczywiście... - powiedział i namiętnie mnie pocałował.
-Tak to zamierzacie rozegrać... - zachichotał Rob.
-Sophie... przejdziemy się? - zapytał Sebastian.
-Możemy...
Złapał mnie za rękę i już wiem gdzie chciał iść. Najpierw jednak wstąpiliśmy do sklepu po dwa Danielsy. Zanim się obejrzałam już siedzieliśmy na mojej ukochanej ławce. Bach posadził mnie na swoich kolanach i zapytał.
-Czemu uciekłaś z Hellhouse. Wiem że to nie tylko z powodu że po prostu jesteś narwana.
Wiedziałam że akurat jemu mogę powiedzieć wszystko. 
-Rose... -powiedziałam niepewnie.
-Mam go zabić?
-Nie... 
-Co on ci zrobił?
-Powiedział że... że ja go zdradzam z tobą.
Sebastian uśmiechnął się smutno. A może mi się wydawało.
-Jesteś tutaj żeby go podkurwić? - zapytał niepewnie.
-Nie tylko... Sebastian, ja naprawdę cię lubię i być może spędzanie czasu z tobą sprawia mi większą przyjemność niż kiedy spędzam czas z nim...
Sebastian złapał mnie za rękę i popatrzył w moje oczy. Zobaczyłam w nich... iskierkę. Iskierkę nazywaną także miłością...
-Sophie... zostaniesz moją dziewczyną?

TO BE CONTINUED....

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 10

Byłam na wakacjach i typowo brak internetu... ;c
Teraz będę dodawać rozdziały mniej więcej 3 razy w tygodniu bo nie mam czasu ;c
Dedykuję ten rozdział wszystkim którzy dotrwali do 10 XD
Zmiany w bohaterach!
Powrót w wielkim stylu!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wbiegłyśmy do domu jak szalone. Zaczęłyśmy biegać i szukać tego chuja, Adlera. Kamień spadł mi z serca jak dowiedziałam się ze to nie Axl. Ale że kurwa Adler?! Ona jest na pewno jego jebaną dziewczyną! Dlatego ostatnio znikał. Zabiję go, jak go znajdę. Jeszcze nigdy nie byłam taka wkurwiona. Przecież on wie co ta suka mi zrobiła. I jeszcze ją kurwa kryje! Wpadłam na Duff'a.
-Fris! Co się do cholery stało? Biegasz jak opętana.
-TO ADLER! ADLER KRYJE NATALIE! GDZIE ON KURWA JEST BO JAK GO DOPADNĘ TO MU NOGI Z DUPY POWYRYWAM!!
Wszyscy wybiegli ze swoich pokoi. Jednak nie było wśród nich Adlera.
-FRIS OGARNIJ SIĘ! - wrzasnął na mnie Izzy i próbował uspokoić.
-Właśnie staraj się zachować spokój. - przytulił mnie Rose. - Jak go kurwa znajdę to...
-Gdzie on kurwa jest?! - wykrzyknęła Michelle.
-Jeszcze nie wrócił. Uspokójcie się laski. Poczekamy na tego kutasiarza... - powiedział Slash.
Zeszliśmy na dół i wszyscy usiedliśmy w salonie. Wtulone w swoich chłopaków opowiedziałyśmy czego się dowiedziałyśmy. Wypiłyśmy herbatę (Skąd do kurwy nędzy w Hellhouse herbata?! Chyba że to było zioło bo jakoś tak nas potem rozweseliło...). Nagle do domu wszedł Steven. Był... wkurwiony?! I to mocno. Rzucił się na sofę i popatrzył na nas spode łba.
-O co wam kurwa chodzi?! Czemu się tak na mnie kurwa gapicie popierdoleńcy?!
Nikt nic nie odpowiedział. Najbliżej siedział Slash który rzucił się na Adlera i zaczął go dusić.
-HUDSON! DEBILU NIE WIERZĘ ŻE JESTEM TWOJĄ SIOSTRĄ! ZOSTAW TEGO JEBANEGO ADLERA! - wykrzyknęła Michelle i złapała Mulata za włosy. Ten pisnął jak baba i momentalnie zostawił Stevena.
-Pojebało cię?! Zabiję cię rozumiesz! Jak mogłeś kiedykolwiek kryć tą dziwkę?! Ty wiesz co ona zrobiła Fris?! - wrzasnął.
-Kurwa, o co wam chodzi?! - spytał z udawanym zdziwieniem w głosie.
-O Natalie, a mianowicie o to że zabrałeś ją od Aerosmith. Oraz że ją kurwa kryjesz. - warknął Axl.
-Natalie?! Że niby kurwa ja?!
-Kurwa, nie udawaj Adler. Bo inaczej napuszczę na ciebie wściekłego Saula. A wtedy to już nie będzie nikomu do śmiechu. - powiedziała Ellie z politowaniem, musiała dalej ciągnąć brata za kudły.
-No dobra. Nie rozumiecie że ja ją kocham?! - powiedział spokojnie Popcorn po chwili namysłu.
-Że kurwa co?! - wykrzyknął Duff. - Czy ty sobie zdajesz z tego sprawę że ona zabiła rodziców Fris?! A jeszcze potem uciekła?! Przemyśl swoje zachowanie kretynie bo to nic dobrego z tego nie będzie!
-Kurwa, Adler jestem jej bratem. Nie przyznaję się do tego ale rodziny kurwa nie wybierasz. Nawet ja nie wyobrażam sobie ją kryć. Łączą nas więzy krwi rozumiesz?! To moja rodzina. Powinienem jako pierwszy wpaść na to żeby ją ratować. Ale nie! Pan Adler złapał się na jej przynętę i uważa że ją kocha! Proszę cię Steven... - powiedział wkurwiony Rose.
-Ale... - zaczął Adler.
-Nie ma żadnego... - przerwał mu Izzy.
-... KURWA ALE!!!! - dokończył Slash. Przez cały czas próbował wyrwać się Michelle.
-Dacie mi coś powiedzieć czy nie?! Zerwała ze mną. Ale ja ją kocham. Uciekła. Znowu rozpłynęła się w powietrzu. Nic już teraz o niej nie wiem.
-Proszę cię Adler. Że kurwa co?! - zaśmiałam sie chamsko.
-Ja pierdole, Frisiu wybacz mi! - błagał mnie NA KOLANACH! Nie wiem czy mu wybaczę za "Frisiu". Co ja kurwa jestem psem?!
-Zamknij się. - krzyknęła Michelle.
-Fris, każdy popełnia błędy. Ty chodzisz z Axl'em chociaż wiesz że to głupie. Taka sama jest moja miłość do Natalie! - powiedział Adler.
-ADLEEEEER! - wybuchnął Rose i rzucił się na niego. Do bójki dołączyli wszyscy, nawet Michelle, oprócz mnie.
-CISZAAA! - wrzasnęłam. Wszyscy zatrzymali się i patrzyli na mnie jak na wariatkę. - WSZYSCY WYCHODZĄ Z TEGO POKOJU OPRÓCZ ADLERA! JUŻ!
Wszyscy posłusznie wyszli po jeszcze jednej kłótni której nie będę tutaj przytaczać ze względu na Rose'a który używał słów o których istnieniu nie miałam pojęcia.
-Adler... ty masz rację. Miłość nie wybiera i to nie my decydujemy o tym w kim się zakochamy. Ale czy ty zdajesz sobie z tego sprawę że ona zamordowała moich rodziców? - przerwałam krępującą ciszę.
-Sophie... - powiedział Sophie. - Co tu dużo mówić, przynajmniej ty jedyna mnie rozumiesz... Ja ciebie przepraszam. Wiesz jak to jest. Nie myślałem wtedy o tym. Ja ją kurwa kocham. Po raz pierwszy w życiu naprawdę się zakochałem. Co mogę zrobić abyś mi uwierzyła że ja nie robiłem tego specjalnie?
-Nie rozpędzaj się tak. Czemu z tobą zerwała?
-Nie wiem. Krzyknęła że jestem popierdolony i uciekła. Nie kłóciliśmy się wcześniej.
-Czyli nie wiesz gdzie jest?
-Nie mam pojęcia Fris.
-Hmmm... - w mojej głowie zrodził się pewien plan. - Jest coś co możesz zrobić. Kto może wiedzieć gdzie jest ta kurwa?
Adler zastanowił się chwilę.
-Jennifer Greypick. Najlepsza przyjaciółka Natalie. Ona na pewno coś wie.
Jennifer Greypick. Czyżby spokrewniona z Emmą? Tu należy się wyjaśnienie. Emma Greypick to jedna z moich koleżanek z młodości, pewnie mieszkałaby tu teraz z nami ale rodzice wysłali ją do szkoły z internatem na jakimś zadupiu żeby nie wpadła w złe towarzystwo. Teraz mieszka z rodzicami. Nie widziałam się z nią od bardzo długiego czasu.
-Nie znam. - powiedziałam krótko.
Steven podał mi kartkę z adresem.
-Możemy jechać?
***

-Yyy czy to na pewno dobry adres? - zapytałam i rozejrzałam się dookoła. Byliśmy w tej "porządnej" dzielnicy L.A. Staliśmy przed największym i najelegantszym domem na tej ulicy.
-Tak, to tutaj. - powiedział Adler i zapukał. Po chwili otworzyła nam szczupła, wysoka dziewczyna z brązowymi włosami. Zdziwiła się na mój widok.
-Sophie?!
-Emma? - zapytałam z niedowierzaniem i rzuciłyśmy się w swoje ramiona. Tyle lat...
-Wy się znacie?! - zapytał Steven.
-Oczywiście! - powiedziała Emma i  go przytuliła. To nie był zwykły przyjacielski uścisk.
-Znasz Jennifer Greypick? - zapytałam.
-Ech... moją pojebaną siostrę? Niestety tak. - powiedziała Emma. - Chodźcie.
Zaprowadziła nas do jakiegoś pokoju w którym było czuć słodki zapach marihuany. Ten pokój różnił się od większości tego domu. Był obklejony plakatami świetnych zespołów. Na łóżku ubrudzonym heroiną leżała całkiem ładna dziewczyna. Z adapteru leciało The Doors.
-Wyjdź mi stąd Ems! - wrzasnęła i pokazała nam fotele. Emma wyszła, dziewczyna momentalnie wstała z łóżka i wyciągnęła Jim'a Beana z szafki. - Napijecie się?
-Z chęcią. - odpowiedzieliśmy równocześnie i dziewczyna postawiła przed nami szklanki po czym je napełniła.
-No więc czego szukacie w moich skromnych progach? Jaka ja jestem bezczelna! Nazywam się Jennifer Greypick.
-Jestem Sophie Fristler, a to jest Steven Adler. - powiedziałam upijając łyk ze szklanki.
-Adlera to ja znam. - puściła do niego oczko. - Nie myślałam że kiedykolwiek poznam TĄ Fris. Ciągle o tobie słyszę ale nie miałam okazji cię poznać.
-Jesteś przyjaciółką Natalie Rose? - zapytałam.
-Tak, a o co chodzi?
-Gdzie ona do kurwy nędzy jest?! - krzyknęłam.
-A bo ja kurwa wiem. Pokłóciłyśmy się dzisiaj. Spierdoliła gdzieś. Sama chciałabym wiedzieć gdzie jest. - odpowiedziała zapalając jointa.
-Może inaczej, a gdzie może być? - zapytał Steven.
Jennifer zastanowiła się przez chwilę.
-Nie mam absolutnego pojęcia. Ja też jej szukam więc mogę was informować.
Zgodziliśmy się i jeszcze przez chwilę gadaliśmy o pierdołach. Całkiem fajna ale gada jak spizgana. Nie dowiedzieliśmy się niczego przydatnego.

***

Dochodziła północ a ja samotnie wracałam z Rainbow. Pogodziliśmy się już z Adlerem. Nasza impreza "na zgodę" skończyła się tym że wszyscy poszli razem do toalety. WSZYSCY. Nie byłam trzeźwa ale nigdy w życiu nie zgodziłabym się na coś takiego. Jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Steven powiedział że popełnia ten sam błąd co ja. To aż tak bardzo widać że popełniam ten błąd? Kurwa, czemu ja jestem taka krucha. A Popcorn? On mnie rozumie i ja rozumiem jego. Nie wyobrażam sobie mu nie wybaczyć. Tym bardziej że Steven jest dla mnie jak brat i wiem że nie potrafiłby zrobić mi takiej krzywdy. Ech, znowu nie wzięłam papierosów. 
-Hejka. - przytuliłam przechodzącego obok chłopaka. - Masz może czerwone Marlboro?
-A pokażesz cycki? - zapytał zdziwiony wyciągając papierosy z kieszeni.
-Już wystarczy że dostąpiłeś tego zaszczytu i Sophie Fristler sama zaczepiła cię na ulicy. - mrugnęłam do niego śmiejąc się i zabierając mu całą paczkę.
Chłopak zaśmiał się, pokręcił głową i poszedł dalej.
Jeszcze wtedy nie wiedziałam ile ten nieznajomy zmieni w moim życiu...

niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 9

No i zaczyna się burza!

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Obudziłam się obok Michelle (nie w tym sensie zboczuchy!). Ellie jeszcze spała. Mogłam sobie wszystko dokładnie przemyśleć. Ja kurwa czułam że miała rację. To pewnie Axl ją kryje. Dzisiaj zapewne się dowiemy. Jeżeli moje przypuszczenia są trafne... Nie chcę usłyszeć że Rudy ma z tym cokolwiek wspólnego. Zrobiło mi się strasznie smutno. Powinnam go rzucić. Ale ja nie mogę tego zrobić. Nieppotrafię bez niego żyć. Wolę się zabić. Gadam jak psychopata. Miłość zamieniła mnie w psychopatę. Gdzieś w środku wierzyłam że to nie on. Natalie jest popularna na Sunset. Każdy kto chce się liczyć musi znać i chociaż raz mieć w łóżku Sophie Fristler i Natalie Rose. Z jakiegoś powodu byłam szczęśliwa z takiej opinii publicznej. Ale ja  nie o tym. Natalie ma tu bardzo duże znajomości. Tak właściwie każdy kto czasami z nią gada w Raindbow czy Roxy może ją kryć. Ale ja podejrzewam akurat mojego chłopaka! Dlatego że to jego siostra ale co tam. Mam ciekawą logikę. A właśnie czemu to on nie śpi u mojego boku? Przemyślenia przerwał mi pisk. Obie z Michelle zerwałaśmy się z łóżka i pobiegłyśmy do pokoju z którego dobiegał hałas. To był pokój Stardlina. A pisk wydał z siebie Rose który właśnie zorientował się że leży obok nagiego Duff'a i Slasha którzy leżeli na sobie (?????!!!!!!!). Brakowało jednak Izzy'ego. Nie wierzę że ominęła mnie tak wielka impreza! Przynajmniej udało mi się pogadać z Ellie.
-Co to kurwa ma być?! - wykrzyknął Axl.
-Rose nie wydzieraj się tak... kurwa złaź ze mnie McKagan! Jasna dupa! McKagan czemu na mnie leżysz pedale?! - wrzasnął jak poparzony Slash.
-Hudson kurwa nie wiem! - odpowiedział mu Duff staczając się na podłogę obok.
-Mój brat jest pedałem. - wybuchnęła śmiechem Michie. Nikt oprócz nas się nie śmiał.
Zwlekłyśmy się na dół i powitałyśmy Stardlina oglądającego kreskówki.
-Gdzie Adler? - zapytałam.
-Wyszedł gdzieś z samego rana. - odpowiedział Izzy całując namiętnie Michelle. No dobra. Spierdoliłam znowu na górę. Nie chciałam im przeszkadzać. Drzwi do pokoju Rytmicznego były otwarte. Czyli chłopaki odeszli do swoich pokoi. Zatrzymałam się przed swoimi drzwiami. Może pójdę do Axl'a? Chcę wyjaśnić kilka rzeczy. Ale obiecuję sobie jedną rzecz. Nie będę się z nim kłócić. Weszłam do pokoju Rudego. Leżał na łóżku i sobie coś śpiewał.
-Sophie. - podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło. - Jak się spało księżniczko?
-Na pewno lepiej niż tobie. - uśmiechnęłam się. - Musimy porozmawiać.
Nie, wcale nie chciałam go opierdzielić że nazywa mnie księżniczką.
-Dobrze. - złapał mnie za rękę i pociągnął na łóżku. W CELU SIEDZENIA.
-Chodzi mi o dwie rzeczy. Po pierwsze, czemu nie powiedziałeś mi o spotkaniu z rodzicami?
Rose milczał, ja mówiłam dalej.
-Nie rozumiem po co nam tajemnice. Ja mówię ci o wszystkim, ty o tym wiesz. Ponieważ ja ci ufam i ty także powinieneś to odwzajemnić...
-Ponieważ chodziło im o Natalie. Zwalili na mnie że ona zniknęła! - powiedział po chwili namysłu Axl. Brzmiało to jakoś... nieprzekonująco. Dobra, dzisiaj mam nadzieję się dowiedzieć czegoś o Natalie. Kupuję wersję Rose'a i przechodzę dalej.
-Właśnie. Natalie, Natalie, Natalie. Nie wiesz gdzie ona jest?
-Sophie, wiem co chcesz powiedzieć. Nie słyszałem o niej od tego wypadku. Próbowałem jej szukać. Dalej próbuję. NIE KRYJĘ JEJ. Nie wyobrażam sobie jak mógłbym to robić.
Uwierzyłam mu. Nie powinnam, ale uwierzyłam. Bardzo chcę wierzyć w to że wszyscy się mylą i że nie ma z tym nic wspólnego. Przytuliłam Axl'a i wyszeptałam.
-Przepraszam.
-Nie masz za co. - uśmiechnął się Rose.
W ostateczności z bólem serca wiedziałam że będę musiała z nim zerwać. Nie chcę o tym myśleć.
-Sophie, mam coś dla ciebie. Taki prezent przeprosinowy... - powiedział niepewnie Axl i wręczył mi granatowe pudełko. Nie spodziewałam się żadnego prezentu. W środku była zawieszka i srebrny łańcuszek.
-Jejku Axl, nie trzeba było. - zarumieniłam się.
-Mam taki sam, ale z inną literką. - odpowiedział i wyjął z szafki drugie pudełko.
Bardzo się ucieszyłam. Naprawdę. 
-To takie słodkie. - wyszeptałam mu do ucha i zdjęłam bluzkę. Jeżeli to ma być ostatnia nasza romantyczna chwila, chcę ją spędzić dobrze.

***

-Na pewno chcesz tam wejść? - zapytała Michelle. Stałyśmy przed drzwiami domu w którym mieszkali chłopaki z Aerosmith. Starałam się ubrać jak najmniej jak dziwka. Założyłam podarte długie jeansy, czarne conversy i bluzkę z The Ramones. Michelle miała na sobie czarne skórzane legginsy i białą bokserkę. Nie wyglądałyśmy jak Sophie Fristler i Michelle Hudson. Raczej jak zwykłe dziewczyny. Nie chciałyśmy wypaść przed Smithami jak jakieś tanie dziwki (czyt. Natalie) chociaż jeżeli kojarzą nas to już za późno. 
-Tak, kurwa chcę! - powiedziałam i zapukałam.
Niemal momentalnie drzwi otworzył nam Steven Tyler. 
-Kto to nas odwiedza... - powiedział i uśmiechnął się szeroko. - Zapraszamy, zapraszamy.
-Ależ dziękujemy. Jednak my nie w tej sprawie... Czy jest Tom Hamilton? - spytałam
-HAMILTON! PIĘKNE PANIE DO CIEBIE! - wrzasnął Tyler. - Usiądźcie. Chcecie coś do picia?
-Nie, dziękujemy. - odpowiedziałyśmy jednocześnie. Hamilton zbiegł z góry i rzucił się na sofę.
-Co chciałyście laski?
-Odpowiedź jest krótka. My w sprawie twojej dziewczyny.
-Arya [tak, Dejzi jest fanką Gry o Tron B| ] ? Ale o co wam chodzi?
-Zerwałeś z Natalie?! - wykrzyknęłam.
-Nie mam ochoty się przyznawać ale to raczej ona ze mną. - powiedział niechętnie Tom.
-Czemu? - wtrąciła się Michie.
-No więc jakiś czas temu wbiegła do domu i zabrała wszystkie swoje rzeczy. Krzyknęła że z nami koniec i odebrał ją jakiś chłopak. Następnego dnia szukała jej policja. Nie wiemy o co chodzi.
Zabrał ją chłopak. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Ellie to zauważyła i momentalnie mnie mocno przytuliła.
-Jak wyglądał ten chłopak? - zapytałam roztrzęsiona.
-Nie, to nie ten jej koszmarny brat. Przyłaził tu i kłócił się z nami że niby ją kryjemy. Ten chłopak jest od was. Z tego waszego zespołu. Taki blondynek.
Obie skamieniałyśmy. To było dla nas jak kubeł zimnej wody.
-DUFF??!! - wrzasnęłyśmy obie.
-Nie, tamten perkusista. - powiedział Hamilton.
-STEVEN!!! KURWA! - krzyknęłyśmy i pobiegłyśmy do Hellhouse.

TO BE CONTINUED....

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 8

Dziękuję za 1000 wyświetleń :****
Ostrzegam że ten rozdział to jakieś pierdolenie ;//
Cisza przed burzą....

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Minęło 5 dni. 5 pojebanych dni. Pełnych moich długich oraz trudnych rozmów z Axl'em. Mówi że uświadomił sobie swój błąd. Rose uświadomił sobie swój błąd? To mi z daleka jechało jakimś przekrętem. Ale dobra, kupuję to. A ja uświadamiałam sobie swoje błędy. Robię właśnie coś tak głupiego że aż śmiesznego. Kocham chłopaka którego uczucie do mnie jest... niezidentyfikowane. Wiem o tym że jeszcze będę przez niego płakać. Ja wiem o moim błędzie. Ale cóż poradzę? Kocham go. Większy ból sprawia mi życie bez niego niż ból jak zrobi coś głupiego. Nikt dalej nie słyszał nic o Natalie. Steven coraz częściej znikał. Nikt nie wie o co chodzi. Może znalazł sobie dziewczynę. Chodzi cały w skowronkach. To dobrze. Wyprowadziłam się od Metalliki. Nie chciałam przysparzać im kłopotów. Teraz mi smutno. Jak mi smutno, lub wesoło, lub nie mam co robić, rysuję! Ostatnio myślałam o Axl'u więc...
Nawet się podpisał. Rysowałam jakieś bazgroły. Dużo myślałam o przyszłości zespołu. Nawet nie mieli loga. Jednak mi wyszło takie coś.
 -NIEEE! - krzyknęłam i wyrwałam kartkę. Kurwa to będzie trudne.
-Lepiej, lepiej. - uśmiechnęłam się. - Ale to dalej nie to!
Kolejna kartka wylądowała na podłodze.
-Coraz lepiej Sophie! - krzyknęłam. Jednak i ta kartka zaśmieciła moją podłogę.
-Jesteś genialna laska! - krzyknęłam sama do siebie. Ta kartka nie wylądowała na podłodze. Przerzuciłam ją i starałam się jakoś połączyć z nazwą to co narysowałam.
-Tak jest dobrze! Teraz tylko pokolorować. - powiedziałam.
-TAAAK! - wrzasnęłam.
Zbiegłam na dół po to żeby pokazać chłopakom.
-FRISTER! GENIUSZKO TY! - wrzasnął Duff i przytulił mnie z całej siły.
Slash i Izzy zaczęli grać muzykę do "Sweet Child O'Mine". Jednak słowa były inne. Wiewióra zaczęła skrzeczyć do mikrofonu.
-Oh brilliant Fris o'mine!
Oh sweet Fris of mine!
Wyszczerzyłam zęby i przytuliłam chłopaków.
-Jesteście cuuudowni. - powiedziałam do nich.
-Wiemy! - krzyknął Adler który właśnie wszedł do Hellhouse.
-Nawet nie wiesz czemu popierdoleńcu! Popatrz lepiej co Sophie narysowała. - wykrzyknął Rose.
-FRIS! - wykrzyknął Steven patrząc na kartkę i uśmiechając się szeroko. - A ty co żeś kurwa powiedział ruda pało?!
-Jeb się Adler. - odpowiedział Rudy pokazując Stevenowi środkowy palec.
-Osz ty chuju! - Popcorn rzucił się na śmiejącego się Rose'a.
-Wypierdalaj!
-Weź ty się już kurwa lepiej zamknij, dobrze?!
-Rozwalę ci te twoje garnki na ryju jak się nie zamkniesz!
-Ja przynajmniej umiem na nich grać w odróżnieniu od twojego głosu. Czasami zastanawiam się, czy to ty śpiewasz, czy jakaś baba!
-Pojebie, kurwa, zajebię rozumiesz?!!
Na reszcie poczułam się jak w domu.
***

-No ale opowiedz mi to dokładniej! Michelle przecież znamy się tak długo. Po chuj nam tajemnice? - powiedziałam do wpierdalającej chipsy Michelle. Siedziałyśmy na podłodze w moim pokoju i właśnie trwał nasz babski wieczór. Podgłośniłam Iron Maiden które leciało z głośników po to żeby zagłuszyć ostrą imprezę na dole. Dzisiaj chłopaki wydali płytę. Zaprosili Metę i Skid Row. Na początku był toast, i przy tym jeszcze byłyśmy. Ale jak zaczęło się zamieniać w jakąś ostrą libację alkoholową, spierdoliłyśmy na górę.
-No ale co dokładniej? - zapytała Michie zapalając Marlboro.
-No jak jak to się stało. Ellie no proooszę! - odpowiedziałam biorąc łyka Nightraina.
-No zerwałam z Duff'em i teraz jestem z Izzy'm!
-Tak po prostu? Poleciałaś do Izzy'ego od razu po zerwaniu i już wielka miłość?
-No bo, no bo ja nigdy nie kochałam Duffa.
-To po gówno z nim chodziłaś?
-Chciałam żeby był zazdrosny. Wiedziałam że prędzej czy później i tak mnie zdradzi po pijaku. Wtedy chciałam polecieć do Stardlina żeby mnie przytulił i zakończyć to w jego łóżku. Udało mi się. Ale żeby nie było, ja go serio kocham, nie jestem z nim dla ruchania czy coś!
Ach ta Michelle. Ona i jej intrygi.
-No dobra, a McKagan? On naprawdę cię kochał.
-Bardzo długo rozmawialiśmy. Doszliśmy do wniosku że jemu będzie lepiej bez dziewczyny. Ale koniec o mnie! Jak tam z Rose'm. Mi możesz powiedzieć wszystko, pamiętaj.
-No dobrze, dobrze. 
W tym momencie do pokoju wbiegł Lars.
-Drogie panie, zapraszamy was na rozbieranego pokera! - powiedział i ukłonił się jak dżentelmen.
-Chyba cię pojebało. Spierdalaj stąd Ulrich! - krzyknęłam i rzuciłam w niego butelką. Wybiegł z pokoju jak poparzony, a ja i Michelle nie mogłyśmy ze śmiechu złapać oddechu i tarzałyśmy się po podłodze. Jak trochę się ogarnęłyśmy mogłyśmy dopiero dalej rozmawiać.
-Ale wiesz że to nie jest chłopak dla ciebie? 
-Kurwa wiem. Ale ja go serio kocham. Dosyć o Axl'u! Mnie bardziej interesuję ktoś inny o tym samym nazwisku... Wiesz coś o niej?
-Nic, a nic. Mnie też kurwa ciekawi gdzie ona jest. Nie obraź się Fris, ale mam wrażenie że to Rudy ją kryje.
-Że kurwa co? To popieprzone Ellie. Niemożliwe.
-Ty go kochasz, miłość potrafi zaćmić pewne... sprawy. Czy nie zauważyłaś tego że ostatnio gdzieś znika? I łazi taki... dziwny. Nie mówi ci o wielu rzeczach. Jego rodzice ostatnio się z nim kontaktowali. Pewnie ci o tym nie powiedział? A rozmawialiście kiedykolwiek o Natalie?
-Michelle, nie obraź się ale ja to muszę przemyśleć. Tak czy inaczej dalej nie wiemy gdzie ona może być. Ostatnio chodziła z Hamiltonem. Co powiesz na to żebyśmy jutro odwiedziły Aerosmith?

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 7

Przepraszam!
Nie byłam w domu i 0 czasu na pisanie.
Na razie rozdział, jak będę miała czas to ogarnę LBA I VBA.
Dedykacja dla... *werble* Maddie!
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Obudziłam się naga na podłodze. Byłam przykryta tylko kawałkiem koca który dzieliłam z James'em. On także nie miał nic na sobie. A więc wczoraj musiała być serio niezła impreza... Cokolwiek się działo, niczego nie żałowałam. Mam prawo na chwilę odetchnienia od tych idiotów. Ciekawe czy w ogóle obchodzi ich gdzie jestem... Założyłam jakąś koszulkę z podłogi. Zauważyłam że obok mnie leżał także Jason, Lars i Kirk. Wszyscy byli bez żadnego ubrania. Coraz bardziej chciałam wiedzieć co się wczoraj stało. Zaśmiałam się głośno na myśl o wczorajszej nocy. Kurwa co ja robiłam u Metalliki?! Serio absolutnie nic nie pamiętałam z tamtego wieczoru. Ważne że się dobrze bawiłam. Kurwa no przyda mi się jakieś odetchnienie od bandy debili z którą dzielę dom. Mój instynkt nimfomanki został zaspokojony bo nie chciało mi się ruchać. No ostatecznie... To znaczy że wczoraj było ostro.  James obudził się, poszedł do kuchni i oparł się o blat.
-Ubrałbyś się, co? - powiedziałam chichocząc.
-A po co? Chyba nie jest aż tak źle... - odpowiedział patrząc się na siebie.
-Jest bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się szeroko. Hetfield podszedł do mnie i złapał mnie za biodra.
-Korzystaj póki możesz... - wymruczał mi do ucha. Chciałam z tego skorzystać. W sumie to chłopaki jeszcze spali. Pocałowałam go namiętnie w usta i poszliśmy na górę. Dopiero teraz zobaczyłam jak bardzo trzeba mi było odetchnienia od Axl'a.

***

Teraz to już byłam pewna że ta plotka o tym że Axl jest najlepszy w łóżku na całym Sunset Strip była bardzo nieprawdziwa. Ciągle coraz bardziej rozumiałam że to nie jest dobry facet dla mnie. Ale ja go kurwa kocham. Miłość to jebana pułapka. Nie można się z niej uwolnić.  Minęło pięć dni. Oczywiście to były ciągłe imprezy. Tak właściwie to ja nigdy wcześniej nie imprezowałam tak bardzo. Nawet z Gunsami. A z nimi była impreza dzień i noc. Zdążyłam zapomnieć o wszystkich zmartwieniach. No prawie wszystkich. Myśl o Axl'u nie dawała mi spokoju. Ja nie potrafię bez niego kurwa żyć. James lub Sebastian lub ktokolwiek ze Skid Row lub Metalliki mi go zastępywali. Ale to nie wystarczało na dłuższą metę. Nawet David raz mnie przeleciał. Był z tego powodu bardzo szczęśliwy. Kilka razy prosił mnie o chodzenie ale ja za każdym razem odmawiałam. Nie on jedyny o to prosił. Na razie nie chciałam żadnego związku. Wiele razy płakałam. Nie przez to że nie mam chłopaka, przezto że nie ma Axl'a. Nie widziałam nikogo z Gunsów,  włącznie z Natalie i Michelle. Ich serio nie obchodzi gdzie ja jestem. Usłyszałam  pukanie do drzwi. To pewnie Sebastian. Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. 
-Fris! - krzyknęła Michelle i rzuciła mi się na szyję. 
-Michie! Co ty tutaj robisz? Jak mnie znalazłaś? - zapytałam szczęśliwa. 
-Jestem tutaj po ciebie. Wiedziałam o tym że Sebastian wie gdzie jesteś, bo zabierał dla ciebie ciuchy. Wyciągnęłam od niego adres, i teraz jestem tu. Przejdziemy się?
-Taak. - powiedziałam niepewnie i wyszłyśmy razem. Usiadłyśmy na naszej ulubionej ławce.
-Nie uwierzysz co się działo! - wykrzyknęła.
-No, zaczynaj!
-Rose próbował się zaćpać, zerwałam z Duffem, jestem z Izzym! - krzyczała. No dobra, ROSE PRÓBOWAŁ SIĘ ZAĆPAĆ?! Że kurwa co?
-No więc po kolei. Jak? Co? Kiedy? Czemu? - wrzeszczałam.
-Że Rose? - uśmiechnęła się szeroko Michie. - No Adler znalazł go w TWOIM pokoju na podłodze. Zadzwoniliśmy po karetkę i teraz jest w szpitalu. Jego stan jest stabilny... Sugerujemy że to z... twojego powodu. Odkąd odeszłaś jest przygaszony. I był w twoim pokoju...
Starałam się nie wybuchnąć płaczem. Jednak łzy same leciały mi po policzkach. Coraz więcej. Po chwili byłam w ramionach Michelle która starała się mnie uciszyć.
-Kiedy to się stało? - starałam się zachować spokój.
-Wczoraj rano. Nie chcieliśmy cię martwić. Ty się tak dobrze bawiłaś z chłopakami... - powiedziała smutno.
Płakałam jeszcze bardziej. Mój kochany Rose...Mój? Zerwałam z nim. Byłam debilką. Jebaną debilką. Co ja kurwa gadam? Naćpałam się czy co? Nie wiem czy mogę tak o nim myśleć. Nie wiem co do niego czuję. Chociaż nie, wiem. Miłość. Wielką.
-Możemy tam pojechać? - zapytałam przez łzy.
Ellie tylko skinęła głową. Wzięłyśmy taksówkę i pojechałyśmy do szpitala. Wszyscy już tam byli. Slash od razu przyleciał do mnie.
-Nie płacz mi tu Fris! - krzyknął mi mnie przytulił.
-Z Wiewiórą jest podobno... dobrze. - powiedział Duff.
-Może zapytamy lekarza idioto? - wtrącił się Steven.
-Pani jest... ? - zapytał mnie lekarz.
-Kimś bardzo bliskim dla niego. Ale nie z rodziny. Proszę, niech pan mi powie co z nim. - powiedziałam błagalnym tonem
-No dobrze. - odpowiedział niechętnie lekarz. - Stan pana Rose'a jest... stabilny. W ciągu trzech godzin powinien się obudzić. Jeżeli nie to... przykro mi. - powiedział lekko i odszedł.

***

W ciągu 2 godzin płakałam, płakałam i płakałam. Chłopaki w końcu mnie uciszyli. Dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy. Duff przeleciał jakąś laskę w Rainbow i tak zakończył się jego związek z Michelle. Ale wtedy był przy niej Izzy który ją pocieszał. I tak rozpoczęło się mega lovestory Izzy i Michie! Cieszę się ich szczęściem. Na reszcie jest szansa na dwa piękne uśmiechy. 
-A kiedy wydajecie płytę? - zapytałam zapalając papierosa. Jeżeli w ciągu następnych 30 minut Axl się nie obudzi to... nie chcę o tym myśleć. Muszę uwierzyć w to że będzie dobrze.
-Za tydzień. - odpowiedział Slash dopijając Danielsa. Trzecia butelka a on dalej był trzeźwy. Nie wiem czy to dobrze.
-Co tam jeszcze robiliście? Opowiadać no! - musiałam jakoś przerwać tą ciszę.
-Piliśmy, ruchaliśmy, piliśmy, ruchaliśmy i trochę graliśmy. - zaśmiał się Adler - A dziewczyny nie mam nadal.
-A co z pewną dziwką...
-Natalie jakby zniknęła z powierzchni ziemi... Nikt z nas za bardzo nie wie o co chodzi. - wtrącił się Izzy.
-Kurwa. Ona jeszcze wróci, mówię wam! - krzyknęła lekko pijana Michie.
Od razu przyleciała do nas pielęgniarka i nas opierdoliła. Zabrała nam fajki i alkohol. Skończyła się zabawa. Tylko takie debile jak my robią sobie libacje alkoholowe na korytarzu w szpitalu.
-Suka. - powiedział za nią krótko Duff.
W tym czasie coś zaczęło dziać się z Axl'em. Lekarz powiedział że jedna osoba może wejść. Po 15 minutach kłótni w końcu ustaliliśmy że będę to ja. Weszłam powoli do sali. Axl leżał na łóżku. Był blady i strasznie chudy. Kurwa, to moja wina?! Zrobiło mi się go strasznie szkoda. Tak, ja go bardzo kocham. Dopiero teraz się do tego przyznaję? Lepiej późno niż wcale. Usiadłam na krześle obok łóżka i bez zastanowienia złapałam Rudego za rękę. Wydawało mi się czy nią poruszył? Nie wydawało mi się. Powoli otworzył oczy i wpatrywał się we mnie z osłupieniem. Po policzkach ciekły mi łzy. Łzy szczęścia. Uśmiechnął się. Oczywiście nie musiałam odwzajemniać uśmiechu bo już od kilku minut miałam banana na mordzie. 
-Kocham cię. - wyszeptał bardzo cicho ale ja bardzo dobrze to słyszałam.
-Ja ciebie też. - powiedziałam przez łzy. 
Kazali mi już wyjść. Kurwa, akurat teraz?! Oparłam się o ścianę przed salą i płakałam jeszcze mocniej.
Być może to jest błąd mojego życia, ale mi odpowiadają takie błędy.