Dedykuję ten rozdział wszystkim którym chcę się to czytać xd
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dni mijały szybko. Zbyt szybko. Zanim się zorientowałam minęły dwa tygodnie. Regularnie odwiedzałam posterunek policji i zeznawałam przeciwko Natalie. Jednak policja mówiła że nie ma dowodów. Dostałam w spadku po rodzicach cztery miliony dolarów oraz wyspę na Malediwach. Wszystko znalazło się na moim koncie. Nigdy nie wyobrażałam sobie żebym miała tak dużo zielonych. Dziwnie się z tym czułam. Nie rozmawiałam także z Axl'em. To chyba nasza najdłuższa przerwa w ciągu półtora roku. Wiem że dalej utrzymywał bliskie kontakty ze swoją siostrą. Nie wiem jak bliskie... Przestałam chodzić do klubów razem z resztą, przestałam w ogóle schodzić na dół, jedzenie przynosiła mi Michie. Ale nie byłam jedyna. W swoim pokoju siedział także Izzy. Wyszliśmy tylko raz żeby pogadać o płycie. Było już dwanaście piosenek. Kiedy ja chodziłam po kuchni, chłopaki weszli do domu.
-Chodźcie tu dziewczyny! - krzyknął na cały dom Slash.
-Czego kurwa chcecie? - wrzasnęła Michelle i zeszła z góry.
-Ooo Fris jest na dole... A co to się stało? - powiedział Steven.
-Gówno. Nie interesuj się Adler. - odpowiedziała mu Ellie.
Wszyscy usiedliśmy w salonie. Zajęłam miejsce między Michie i Izzy'm. W ostatnim czasie tylko oni zostali ze mną. Michelle siedziała ze mną godzinami w pokoju i robiła ze mną rzeczy które poprawiały mi humor. A Izzy... wylewaliśmy łzy razem. Byliśmy ofiarami tej suki - miłości. Pewnie zaćpałby się na śmierć gdyby nie ja. Ale ja też bym to zrobiła. Michelle ciągle mi mówiła że pasuję do Stardlina. Ale on nie chce mnie, tylko ją.
-Mamy już nagrane wszystkie piosenki na płytę. Teraz możemy ją wydać. Ale nie mamy ani tytułu, ani projektu okładki. Jakieś pomysły? - zapytał Rose.
-Ja mam pewien pomysł. Narysowałam to jak mi się nudziło. Płyta nazywałaby się Appetite For Destruction. - usłyszałam pomruk aprobaty wśród chłopaków - A okładka wyglądałaby tak.
Podałam chłopakom mój notes.
-Fris to jest genialne! - wykrzyknął Duff.
-Ty jesteś genialna! - krzyknął Slash.
-No nieźle, nieźle Fris! - powiedział Adler.
-Świetnie mała. - uśmiechnął się do mnie słabo Izzy.
-Hmmm, no może być. - powiedział Axl. Słyszałam niezidentyfikowane uczucie w jego głosie. Być może był to smutek. Powiedział do mnie (chyba do mnie) jedno zdanie. Poszłam do swojego pokoju i odprężałam się przy dźwiękach Aerosmith.
***
Znowu zasnęłam. Coraz częściej mi się to zdarza. Już dawno temu zapadł zmrok. Zegar wskazywał 22. Leżałam chwilę wpatrując się w sufit i nucąc "Dream on" które właśnie leciało [nie obchodzi mnie czy ta piosenka wtedy istniała xd]. Na moich policzkach znowu pojawiły się łzy. Teraz obok mnie powinien być Axl. Powinien mówić do mnie "księżniczko", a ja powinnam się o to wkurwiać. Nie wiem czy to wróci. Brakuje mi tego jak czegokolwiek innego. Czy ja naprawdę nie mogę być szczęśliwa?! Płakałam coraz mocniej. Przecież nie zerwałam z nim bo tego chciałam. Zrobiłam to, bo sobie zasłużył. Zauważyłam że on przez cały czas patrzy się na mnie tęsknym wzrokiem. Wiedziałam że jeśli powiem jedno słowo, to znowu będziemy szczęśliwą parą. Szczęśliwą? Sama już nie wiedziałam czy to nie jest związek na siłę. Ogarnęła mnie fala smutku. Zwlokłam się z łóżka i zeszłam się czegoś napić. Na stole zobaczyłam list od Michie.
Poszli do Rainbow. Nawet Izzy był z nimi. Chciałam wyjść. Ale gdzieś odpocząć. Daleko od nich wszystkich. Założyłam jakąś przetartą koszulkę z Led Zeppelin i czarne, skórzane legginsy. Makijaż dużo mocniejszy niż zwykle. Do tego moje ukochane Conversy z ćwiekami i czarna ramoneska. Wyglądam jak szanująca się dziwka. Tak miało być. Muszę się pozbierać. Odszedł chłopak? Będzie inny... Rodzice nie żyją? I tak w moim sercu nie było ich już od dawna. Kurwa, nie mogę siedzieć w domu. Już jestem na skraju załamania nerwowego. Nie mogę się załamywać, trzeba żyć dalej. Ale gdzie pójdę? Do Metalliki? Nie, oni już są pewnie od dawna na mieście. I tak zamierzam jeszcze ich odwiedzić dzisiaj. Może nad ocean? Tak, to jest zajebisty pomysł. Wyleciałam z domu jak na skrzydłach i kupiłam po drodze paczkę Marlboro i Danielsa. Usiadłam na mojej ulubionej ławce i wpatrywałam się w horyzont. Może ja kocham Axl'a? Bardzo mi go w końcu brakuje... Kurwa, Fris zapominasz już co on zrobił? Jestem głupia. Miłość jest głupia. Ale czy to kurwa jest miłość?! Sama chciałabym to wiedzieć. Moje przemyślenia przerwał Sebastian Bach który usiadł obok i namiętnie pocałował mnie w usta. Pozwoliłam mu na to. Chciałam tego. Przytulił mnie mocno i wyszeptał mi do ucha.
-Tak mi przykro Sophie...
-Już się z tym pogodziłam. - odpowiedziałam miękko wypuszczając dym z ust.
-I ten chuj Rose... Wyszedłem z Rainbow bo zobaczyłem jak obściskuję się z jakąś dziwką. Całe Sunset Strip już od 2 tygodni gada że zerwaliście. Były już nawet plotki że zabił cię czy coś bo nie pokazywałaś się.
Zaśmiałam się ale poczułam coś co rozrywa moje i tak już połamane serce na miliony kawałków. Dopiero teraz dowiedziałam się co to znaczy "mieć złamane serce". Co ja sobie kurwa wyobrażam?! Że będzie za mną płakał? Przecież już nie jesteśmy parą. Teraz może pieprzyć absolutnie kogo chce.
-Cieszę się że z nim zerwałam. - powiedziałam do Sebastiana który mocno wpił się w moje usta.
-Czy nie brakuję ci właśnie tego? - szepnął i zaczął zdejmować mi koszulkę. Zaśmiałam się i pocałowałam go w usta. Tak, właśnie tego mi brakowało.
-Tak mi przykro Sophie...
-Już się z tym pogodziłam. - odpowiedziałam miękko wypuszczając dym z ust.
-I ten chuj Rose... Wyszedłem z Rainbow bo zobaczyłem jak obściskuję się z jakąś dziwką. Całe Sunset Strip już od 2 tygodni gada że zerwaliście. Były już nawet plotki że zabił cię czy coś bo nie pokazywałaś się.
Zaśmiałam się ale poczułam coś co rozrywa moje i tak już połamane serce na miliony kawałków. Dopiero teraz dowiedziałam się co to znaczy "mieć złamane serce". Co ja sobie kurwa wyobrażam?! Że będzie za mną płakał? Przecież już nie jesteśmy parą. Teraz może pieprzyć absolutnie kogo chce.
-Cieszę się że z nim zerwałam. - powiedziałam do Sebastiana który mocno wpił się w moje usta.
-Czy nie brakuję ci właśnie tego? - szepnął i zaczął zdejmować mi koszulkę. Zaśmiałam się i pocałowałam go w usta. Tak, właśnie tego mi brakowało.
***
Leżeliśmy nadzy na plaży paląc jointy. Znowu się uśmiecham. Znowu jestem szczęśliwa. I to nie chodzi o haj i ilość spożytego alkoholu. To chodzi o to że nareszcie urwałam się z Hellhouse. Jestem szczęśliwa gdzie indziej. Nie zamierzam jak na razie wracać do Hellhouse. Sebastian wrócił do domu ponieważ chłopaki ze Skid Row zrobili jakąś imprezę. Oczywiście byłam na nią 10 razy zapraszana ale nie miałam ochoty na imprezy.
-Przychodź do nas kiedy zechcesz mała! - krzyknął Sebastian kiedy odchodził.
Jeszcze do nich przyjdę w najbliższych dniach. Tylko co mam teraz zrobić?! Nudziło mi się. Wiem! Pójdę do Metalliki. Znalazłam w spodenkach kartkę od Larsa i zaczęłam przeszukiwać w myślach LA. Zanim trafiłam pod odpowiedni adres, zgubiłam się 4 razy. Drzwi otworzył mi przystojny blondyn.
-Hej chłopaki! Nie zgadniecie kto do nas przyszedł! Przed naszymi drzwiami stoi Sophie Fristler! - wrzasnął do domu - Ależ przepraszam za nieuprzejmość. Nazywam się James. - mówiąc to pocałował mnie w rękę jak jakiś dżentelmen. W drzwiach pojawiło się 4 chłopaków. Wśród nich był Lars i Kirk z którym miałam już do czynienia (if you know what i mean). Trzeci z nich przedstawił się jako Jason. Szykowała się niezła impreza. Okazja do poprawienia sobie humoru. Po raz pierwszy od dwóch tygodni poczułam że żyję.