wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 6

Dziękuję wam za 600 wyświetleń. Jesteście wspaniali :***
Dedykuję ten rozdział wszystkim którym chcę się to czytać xd

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dni mijały szybko. Zbyt szybko. Zanim się zorientowałam minęły dwa tygodnie. Regularnie odwiedzałam posterunek policji i zeznawałam przeciwko Natalie. Jednak policja mówiła że nie ma dowodów. Dostałam w spadku po rodzicach cztery miliony dolarów oraz wyspę na Malediwach. Wszystko znalazło się na moim koncie. Nigdy nie wyobrażałam sobie żebym miała tak dużo zielonych. Dziwnie się z tym czułam. Nie rozmawiałam także z Axl'em. To chyba nasza najdłuższa przerwa w ciągu półtora roku. Wiem że dalej utrzymywał bliskie kontakty ze swoją siostrą. Nie wiem jak bliskie... Przestałam chodzić do klubów razem z resztą, przestałam w ogóle schodzić na dół, jedzenie przynosiła mi Michie. Ale nie byłam jedyna. W swoim pokoju siedział także Izzy. Wyszliśmy tylko raz żeby pogadać o płycie. Było już dwanaście piosenek. Kiedy ja chodziłam po kuchni, chłopaki weszli do domu.
-Chodźcie tu dziewczyny! - krzyknął na cały dom Slash.
-Czego kurwa chcecie? - wrzasnęła Michelle i zeszła z góry.
-Ooo Fris jest na dole... A co to się stało? - powiedział Steven.
-Gówno. Nie interesuj się Adler. - odpowiedziała mu Ellie.
Wszyscy usiedliśmy w salonie. Zajęłam miejsce między Michie i Izzy'm. W ostatnim czasie tylko oni zostali ze mną. Michelle siedziała ze mną godzinami w pokoju i robiła ze mną rzeczy które poprawiały mi humor. A Izzy... wylewaliśmy łzy razem. Byliśmy ofiarami tej suki - miłości. Pewnie zaćpałby się na śmierć gdyby nie ja. Ale ja też bym to zrobiła. Michelle ciągle mi mówiła że pasuję do Stardlina. Ale on nie chce mnie, tylko ją.
-Mamy już nagrane wszystkie piosenki na płytę. Teraz możemy ją wydać. Ale nie mamy ani tytułu, ani projektu okładki. Jakieś pomysły? - zapytał Rose.
-Ja mam pewien pomysł. Narysowałam to jak mi się nudziło. Płyta nazywałaby się Appetite For Destruction. - usłyszałam pomruk aprobaty wśród chłopaków - A okładka wyglądałaby tak.
Podałam chłopakom mój notes.
-Fris to jest genialne! - wykrzyknął Duff.
-Ty jesteś genialna! - krzyknął Slash.
-No nieźle, nieźle Fris! - powiedział Adler.
-Świetnie mała. - uśmiechnął się do mnie słabo Izzy.
-Hmmm, no może być. - powiedział Axl. Słyszałam niezidentyfikowane uczucie w jego głosie. Być może był to smutek. Powiedział do mnie (chyba do mnie) jedno zdanie. Poszłam do swojego pokoju i odprężałam się przy dźwiękach Aerosmith.

***

Znowu zasnęłam. Coraz częściej mi się to zdarza. Już dawno temu zapadł zmrok. Zegar wskazywał 22. Leżałam chwilę wpatrując się w sufit i nucąc "Dream on" które właśnie leciało [nie obchodzi mnie czy ta piosenka wtedy istniała xd]. Na moich policzkach znowu pojawiły się łzy. Teraz obok mnie powinien być Axl. Powinien mówić do mnie "księżniczko", a ja powinnam się o to wkurwiać. Nie wiem czy to wróci. Brakuje mi tego jak czegokolwiek innego. Czy ja naprawdę nie mogę być szczęśliwa?! Płakałam coraz mocniej. Przecież nie zerwałam z nim bo tego chciałam. Zrobiłam to, bo sobie zasłużył. Zauważyłam że on przez cały czas patrzy się na mnie tęsknym wzrokiem. Wiedziałam że jeśli powiem jedno słowo, to znowu będziemy szczęśliwą parą. Szczęśliwą? Sama już nie wiedziałam czy to nie jest związek na siłę. Ogarnęła mnie fala smutku. Zwlokłam się z łóżka i zeszłam się czegoś napić. Na stole zobaczyłam list od Michie. 
Poszli do Rainbow. Nawet Izzy był z nimi. Chciałam wyjść. Ale gdzieś odpocząć. Daleko od nich wszystkich. Założyłam jakąś przetartą koszulkę z Led Zeppelin i czarne, skórzane legginsy. Makijaż dużo mocniejszy niż zwykle. Do tego moje ukochane Conversy z ćwiekami i czarna ramoneska. Wyglądam jak szanująca się dziwka. Tak miało być. Muszę się pozbierać. Odszedł chłopak? Będzie inny... Rodzice nie żyją? I tak w moim sercu nie było ich już od dawna. Kurwa, nie mogę siedzieć w domu. Już jestem na skraju załamania nerwowego. Nie mogę się załamywać, trzeba żyć dalej. Ale gdzie pójdę? Do Metalliki? Nie, oni już są pewnie od dawna na mieście. I tak zamierzam jeszcze ich odwiedzić dzisiaj. Może nad ocean? Tak, to jest zajebisty pomysł. Wyleciałam z domu jak na skrzydłach i kupiłam po drodze paczkę Marlboro i Danielsa. Usiadłam na mojej ulubionej ławce i wpatrywałam się w horyzont. Może ja kocham Axl'a? Bardzo mi go w końcu brakuje... Kurwa, Fris zapominasz już co on zrobił? Jestem głupia. Miłość jest głupia. Ale czy to kurwa jest miłość?! Sama chciałabym to wiedzieć. Moje przemyślenia przerwał Sebastian Bach który usiadł obok i namiętnie pocałował mnie w usta. Pozwoliłam mu na to. Chciałam tego. Przytulił mnie mocno i wyszeptał mi do ucha.
-Tak mi przykro Sophie...
-Już się z tym pogodziłam. - odpowiedziałam miękko wypuszczając dym z ust.
-I ten chuj Rose... Wyszedłem z Rainbow bo zobaczyłem jak obściskuję się z jakąś dziwką. Całe Sunset Strip już od 2 tygodni gada że zerwaliście. Były już nawet plotki że zabił cię czy coś bo nie pokazywałaś się.
Zaśmiałam się ale poczułam coś co rozrywa moje i tak już połamane serce na miliony kawałków. Dopiero teraz dowiedziałam się co to znaczy "mieć złamane serce". Co ja sobie kurwa wyobrażam?! Że będzie za mną płakał? Przecież już nie jesteśmy parą. Teraz może pieprzyć absolutnie kogo chce.
-Cieszę się że z nim zerwałam. - powiedziałam do Sebastiana który mocno wpił się w moje usta.
-Czy nie brakuję ci właśnie tego? - szepnął i zaczął zdejmować mi koszulkę. Zaśmiałam się i pocałowałam go w usta. Tak, właśnie tego mi brakowało.

***

Leżeliśmy nadzy na plaży paląc jointy. Znowu się uśmiecham. Znowu jestem szczęśliwa. I to nie chodzi o haj i ilość spożytego alkoholu. To chodzi o to że nareszcie urwałam się z Hellhouse. Jestem szczęśliwa gdzie indziej. Nie zamierzam jak na razie wracać do Hellhouse. Sebastian wrócił do domu ponieważ chłopaki ze Skid Row zrobili jakąś imprezę. Oczywiście byłam na nią 10 razy zapraszana ale nie miałam ochoty na imprezy.
-Przychodź do nas kiedy zechcesz mała! - krzyknął Sebastian kiedy odchodził. 
Jeszcze do nich przyjdę w najbliższych dniach. Tylko co mam teraz zrobić?! Nudziło mi się. Wiem! Pójdę do Metalliki. Znalazłam w spodenkach kartkę od Larsa i zaczęłam przeszukiwać w myślach LA. Zanim trafiłam pod odpowiedni adres, zgubiłam się 4 razy. Drzwi otworzył mi przystojny blondyn.
-Hej chłopaki! Nie zgadniecie kto do nas przyszedł! Przed naszymi drzwiami stoi Sophie Fristler! - wrzasnął do domu - Ależ przepraszam za nieuprzejmość. Nazywam się James. - mówiąc to pocałował mnie w rękę jak jakiś dżentelmen. W drzwiach pojawiło się 4 chłopaków. Wśród nich był Lars i Kirk z którym miałam już do czynienia (if you know what i mean). Trzeci z nich przedstawił się jako Jason. Szykowała się niezła impreza. Okazja do poprawienia sobie humoru. Po raz pierwszy od dwóch tygodni poczułam że żyję.

poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 5

Przelewam moje wszystkie negatywne emocje na ten rozdział więc nie bijcie.
Dedykacja dla Rocky Hudson i Angie Black. Oraz specjalne podziękowania dla Estranged dzięki miałam wczoraj 119 wyświetleń :***

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Obudziło mnie słońce wpadające do pokoju. Chwila co ja do cholery robiłam w swoim pokoju?! W sumie to nie pamiętam nic z tamtego wieczoru. Ale zawsze po imprezach budziłam się na dole. Teraz byłam w pokoju Axl'a. O dziwo byłam ubrana. Wczoraj musiało stać się coś dziwnego. Rudy stał przy oknie i myślał nad czymś.
-Która godzina? - zapytałam powoli.
-Dochodzi dwunasta. - usłyszałam w odpowiedzi.
-Co się stało? - powiedziałam niepewnie.
-Dwie rzeczy. Czemu zamknęłaś Natalie w piwnicy?!
Przypomniałam sobie jak całowała Axl'a i skrzywiłam się.
-Ona próbuję cię poderwać wiesz?
-Wiem. Nawet już pamiętam co ona... - powiedział gorzko i wzdyrgnął się.
-A druga sprawa jest jaka? - spytałam z niecierpliwością i przytuliłam Rose'a.
-Uciekła przez okno. Odjechała samochodem McKagana. Zdeżyła się czołowo z jakimś autem. Uciekła z miejsca wypadku. W tym aucie byli ludzie. Twoi rodzice. Przykro mi Sophie. Oboje nie żyją. - powiedział smutno.
Na początku do końca nie wiedziałam co się dzieję. Nie wiedziałam co zrobić ze swoim życiem. Wtuliłam się w Axl'a i nigdy nie chciałam go puszczać. Zaczęłam bardzo głośno płakać. Rudy próbował mnie uciszyć ale bez żadnego skutku.
W jednej minucie rozsypało się moje życie. W jednej minucie zrozumiałam że Natalie mi za to zapłaci.

***

Wszyscy już wiedzieli. Nawet było to w gazecie. Dostałam telefon który poinformował mnie o tym że dostałam wszystko w spadku. Jedna rzecz wydała mi się dziwna. Sprzedali dom, a w samochodzie wieźli wszystkie swoje rzeczy. Dowiedziałam się że chcieli się wyprowadzić do Wielkiej Brytanii. Jechali do Hellhouse. Gdyby ta durna suka nie uciekła z piwnicy oni by kurwa żyli! Dzisiaj koncert. Chcę na nim być. Przecież nie mogę zostawić chłopaków. To że u mnie w rodzinie się coś dzieje, to nie oznacza że mam tym dołować cały zespół. Dochodziła 20. Chłopaki mieli być w Whiskey o 21. Axl i ja siedzieliśmy w moim pokoju.
-Czemu kurwa zamknęłaś ją w tej piwnicy?! Mogło się jej coś stać. To dobrze że nic jej się nie stało przez ten wypadek... - powiedział Axl. Nie wierzyłam w to co słyszę.
-Axl ja... ty w ogóle wiesz za co ją zamknęłam. TO JEST KURWA KAZIRODCTWO! Karalne. Ta dziwka ciągle mi grozi. Próbuje rozjebać mi życie. I wreszcie jej się to udało. Może twoi rodzice nie zginęli przez osobę której nienawidzisz, ale moi tak. Czy ty myślisz o mnie w tej sytuacji?
-To jest moja siostra.
-Nie obchodzi mnie to. Przez twoją siostrę zginęli moi rodzice, a ty jeszcze się zastanawiasz czy nic jej nie jest. Jesteś podły! - krzyknęłam przez łzy.
-Kurwa ja rozumiem wszystko, ale jej życie jest tyle samo warte co życie twoich rodziców! - wrzasnął.
-To jest koniec! Koniec z nami! Myślałam że mnie zrozumiesz, okażesz jakieś współczucie. Ale ty martwisz się o tą sukę! - krzyknęłam i zwinęłam się w kłębek na łóżku. Rose wyszedł trzaskając drzwiami.

***

Nie potrafię powiedzieć jak długo tak leżałam. Do mojego pokoju wszedł Izzy.
-Sophie, idziesz na koncert czy zostajesz w domu? Nie musisz iść. Jak wolisz możesz zostać w domu. - zapytał ze współczuciem.
-Pójdę. - odpowiedziałam pewnie i popatrzyłam na zegarek - Jesteś spóźniony. Za pół godziny wchodzicie na scenę. Powinieneś tam już być.
-Wolałem poczekać na ciebie.
-Zaczekasz kilka minut? Muszę się ogarnąć. - spytałam niepewnie.
-Tak, oczywiście. - uśmiechnął się do mnie i usiadł na łóżku.
Szybko wzięłam jakieś ubrania z szafy, weszłam do toalety i wrzuciłam je na siebie. Makijaż mi się rozmazał i musiałam pomalować się od początku. 
-Wyglądasz świetnie. - powiedział czule Izzy.
W trakcie drogi do Whiskey a go go rozmawialiśmy o nowej piosence, o tej przygotowanej przez Duffa i o tej którą napisał Izzy. Wiedziałam że Michelle będzie zachwycona. Po prostu to czułam. Weszliśmy za kulisy na specjalną przepustkę Stardlina.
-POPIERDOLEŃCU ZA PIĘĆ MINUT WCHODZIMY! POWINIENEŚ BYŁ TU BYĆ GODZINĘ TEMU! - wydarł się na Izzy'ego Axl próbując nie zwracać na mnie uwagi.
-Oj dobra Rose. Ważne że jest. - powiedzieli Slash i Michie jednocześnie.
-Chuj. Gramy dzisiaj trzy nowe piosenki. Tak właściwe to już możemy wydać płytę. Porozmawiamy o tym jutro. - powiedział do wszystkich Rudy.
Właśnie ze sceny schodziła Metallica. Lars mrugnął do mnie. Odpowiedziałam mu słodkim uśmiechem. Rose stanął jak wryty i patrzył się na mnie jak na wariatkę. 
-Masz jakiś problem Rose? Mogę się zadawać z kim zechcę. - powiedziałam ostro.
-A teraz wystąpi przed wami zespół Guns N' Roses! - krzyknął ktoś ze sceny.
Chłopaki zaczęli wchodzić. Izzy popatrzył się na mnie z nadzieją. Po kolei grali swoje wszystkie utwory. Rozpoczęli koncert "Paradise City", a skończyli na "Mr.Brownstone". 
-Teraz chcielibyśmy zagrać nasz nowy utwór. Nazywa się "Nightrain". - powiedział do mikrofonu Rose. 
Piosenka ta bardzo spodobała się wszystkim. Nie słyszałam wcześniej muzyki do niej. Powiem szczerze że bardzo fajnie to brzmiało. Na końcu Slash zagrał jakąś improwizacyjną solówkę. Następnie Izzy dorwał się do mikrofonu. 
-Mamy jeszcze jeden nowy utwór. Napisałem go dla dziewczyny którą bardzo lubię. Piosenka nazywa się "My Michelle" - Ellie zachichotała słysząc to. Piosenka była naprawdę dobra. Michie przez cały czas była szeroko uśmiechnięta. Co jakiś czas chichotała. Na końcu mikrofon wziął Duff.
-Napisałem tą piosenkę dla mojej dziewczyny. Jedynej którą kocham. To najcudowniejsza kobieta na świecie. Utwór nazywa się "Think about you". 
Kurwa. Nawet to nie wyszło. Piosenka była... no co tu dużo gadać, piękna. Jeden z romantyczniejszych utworów jakie kiedykolwiek słyszałam. Zobaczyłam łzy szczęścia w oczach Michelle. W końcu koncert się zakończył. Było mi mega szkoda Izzy'ego. 
-Izzy ta piosenka jest świetna! Cieszę się że mam takiego przyjaciela jak ty! - powiedziała Michie i pocałowała go w policzek. Czy mi się wydaję czy usłyszałam jak serce Stardlina rozsypuje się na kawałki?
Siedzieliśmy jeszcze kilka godzin w Whiskey. Wszyscy upili się tak że ledwo wracali do domu. Jednak nie ja i Izzy. Nawet za dużo nie wziął tej nocy. Czułam jego ból. 
Kiedy znalazłam się w pokoju opadłam zmęczona na łóżko. Słyszałam piski i jęki zza jednej ściany (pokój Duffa), a zza drugiej brzdąkanie gitary i...płacz? Weszłam do pokoju Izzy'ego. Stardlin siedział na łóżku i faktycznie płakał. Wyglądał strasznie, rozczochrane włosy, dookoła biały proszek. Oparłam się o futrynę i patrzyłam na niego.
Wiedziałam że tego dnia rozjebało się nie tylko moje życie.

niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 4

Serio, znowu?! Znowu spotykam gdzieś tą kurwę?! Nie będę zwracać na nią uwagi to może jej przejdzie. Podeszła do mnie i uderzyła mnie z całej siły w policzek. Czy ona... poszła dalej?! Tak kurwa! Może nareszcie się ode mnie odwali. Czego ona w ogóle ode mnie chce? Ja pierdole mam dość. Usiedliśmy przy naszym stoliku. Musiałam sobie przyłożyć do twarzy zimną butelkę Nightraina. Przynajmniej nie skończyło się bójką. Z drugiej strony to mogłam jej oddać. Slash popatrzył się na mnie przenikliwie.
-Słuchaj kochanie, ta dziwka która dzisiaj ci przywaliła jest nikim rozumiesz? Ona po prostu chcę ciebie wkurzyć. Ty jesteś zajebistą Sophie Fristler! To, jest durna suka Natalie Rose. Jest gównem w porównaniu z tobą! Ona musi wyrywać chłopaków. Do ciebie sami przychodzą.
Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Miał rację. Zawsze to co mówi poprawia mi humor.
-Kurwa, brat, ty to chociaż umiesz poprawić humor naszej Fris! - krzyknęła Michie i nalała Danielsa Hudsonowi.
-Adler skąd wziąłeś tą piosenkę?! - wykrzyknął Rose.
-Którą?! Kurwa, Axl debilu co ty pierdolisz, ja nie mam żadnej piosenki. - odpowiedział mu Steven.
-A ta co śpiewałeś ją przez całą drogę?!
-Kurwa sam to wymyśliłem bo mi się nudziło. Czy to od razu musiał być jakiś wybitny tekst piosenki?! - wrzasnął Adler.
-Kurwa musicie się tak drzeć?! - powiedziałam do nich.
-Napisz mi to gówno na kartcę. - powiedział Axl i podał notatnik Stevenowi. Ten szybko coś napisał i oddał mu notes.
-Daj mi kartkę. - wyszeptałam do ucha Rudego. Rose uśmiechnął się do mnie jak zboczeniec i podał mi kartkę na której coś wcześniej napisał.
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Później. - odpowiedziałam.
-Obiecujesz? - uśmiech nie schodził z twarzy rudego.
Kiwnęłam głową na tak. Axl dał mi czystą kartkę. Zaczęłam na niej rysować coś co miało trafić do stolika Natalie.
Zaśmiałam się bardzo głośno i zrobiłam samolot z kartki. Wysłałam go na drugą stronę Rainbow do stolika przy którym siedziała ta dziwka. Byłam z siebie dumna. Rose siedział nad kartką i myślał.
-Pomóc ci w czymś? - zapytał Duff.
-Myślę nad tekstem piosenki. - odpowiedział smutno.
-Pokaż to. - Izzy zabrał mu kartkę - Został refren. Może by tak I'm on the nightrain, bottoms up.
-I'm on the nightrain, fill my cup! - powiedziała Michelle z entuzjazmem.
-I'm on the nightrain, ready to crush and burn... - wrzasnął Steven.
-I never learn. - podpowiedział Slash.
-I'm on the nightrain, I love that stuff! - krzyknęłam.
-I'm on the nightrain, I can never get enough. - zaproponował Duff.
-I'm on the nightrain, never to return-no! - dokończył Axl - Jesteśmy genialni!
-Jak nazwiemy tą piosenkę?! - spytał Slash.
-Nightrain! - wykrzyknęłam i poszłam do łazienki.
Przejrzałam się w lustrze. Wyglądam zajebiście. Wiem o tym. Do łazienki wszedł ktoś jeszcze. Obok mnie stanęła znajoma farbowana blondynka. Popatrzyła się na mnie z pogardą.
-ON BĘDZIE MÓJ! - krzyknęła.
-Natalie, to jest twój kurwa brat! - odpowiedziałam jej.
-Oj dupa, dupa! - wrzasnęła i wyszła. Ta laska jest straszna.
Po kilku minutach do toalety wszedł ktoś jeszcze. Miał długie, piękne, brązowe włosy. Już go kiedyś gdzieś widziałam.
-Hej. - uśmiechnął się łobuzersko.
-Znamy się? - odpowiedziałam uśmiechając się.
-Nie. Ale bardzo chciałbym cię poznać. - przeniósł znacząco wzrok na jedną z kabin.
-Chwila, chwila. Jak masz na imię i w jakim zespole grasz?
-Nazywam się Lars. Gram na garach w Metallice. Ty nazywasz się Sophie Fristler i jesteś laską Axl'a z Guns N' Roses.
-Słyszałam o Metallice. Skąd ty mnie kurwa znasz?!
-Jesteś uważana za najlepszą laskę na Sunset Strip. Zresztą ty chyba o tym wiesz...
-Tak wiem. - uśmiechnęłam się jak dziwka - To idziemy do tej toalety czy nie, bo zaczynam się nudzić.
Popatrzył się na mnie z niedowierzaniem i pociągnął za rękę. Już nasze ubrania po kolei lądowały na podłodze.

***

To co przeżyłam w ciągu ostatniej godziny było bardzo przyjemne.
-To wbijaj do nas kiedy zechcesz, piękna. - Lars mrugnął do mnie i podał mi kartkę ze swoim adresem.
-Mieszkasz sam?
-Oczywiście że nie! Razem ze mną jest trzech debili.
-Ze mną sześć. - zaśmiałam się.
Poprawiając włosy zastanawiałam się czy ktoś zauważył że mnie nie ma. Nie było nikogo przy naszym stoliku. Pewnie wrócili do domu. Pobiegłam prosto do Hellhouse. Tak, byli tam. Co tu się kurwa stało?! Na podłodze stało z pięćdziesiąt butelek Danielsa i Nightraina. Co tu robili wszyscy z Aerosmith?! I czemu zaliczali (tak wszyscy z Aerosmith) Michelle na podłodze???!!! Duff tańczył sam ze sobą wolnego (?!). Steven i Slash tańczyli striptiz na stole (?????!!!!!!!!). Musiałam zasłonić oczy. Straszny widok! Izzy wciągał szósty woreczek kokainy. Gdzie jest kurwa Axl?! O JA PIERDOLE!!! Rose całował się z Natalie. Nie wykluczam że było to konsekwencją dużej ilości spożytego alkoholu. Szarpnęłam tą dziwkę za kłaki. Wyrwałam jej przy tym z osiem garści ale śmiałam się z tego powodu. Otworzyłam drzwi do piwnicy i wyjebałam ją tam z glana. Zamknęłam drzwi na kłódkę, a klucz spuściłam w kiblu. Impreza trwała w najlepsze do rana. Zdążyłam odwiedzić razem z rudym mój i jego pokój dziesięć razy. A może to nie były nasze pokoje? Ważne że były tam łóżka. Tak, jestem niewyżyta. Tak, chłopaki to kochają. W końcu o świcie wszyscy zasnęli na podłodze w salonie.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wiem że krótki i mega nudny. W następnym zamierzam rozpocząć prawdziwą akcję xd

sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 3

- Chciałaś się natychmiast spotkać, o co chodziło? - zapytał Axl.
-Mam do ciebie sprawę. Chodzi mi o tą twoją dziwkę, Fristler. - odpowiedziała wkurwiona Natalie - Popatrz jak ja w ogóle wyglądam!
Axl zachichotał.
-Ona nie jest dziwką.
-Ta kurwa pewnie teraz gdzieś rucha się ze Stardlinem. Albo z kimś innym...
-Czemu akurat z Izzy'm? Przestań ją tak nazywać!
-Byli razem w Roxy. Pogódź się z tym że ona jest dziwką! Kurwa nie pamiętasz już czemu ona z tobą zerwała?! Bo przerwałeś jej zdradzanie ciebie.
-Ja też ją zdradzałem.
-Ale ona tego nigdy nie zauważyła! Myślisz że jakby zobaczyła że ruchasz inną pozwoliłaby ci na to?! Kurwa , ona jest zwykłą tanią dziwką z Sunset Strip!
-Nie jest. Jest zajebistą laską. Wymarzoną dziewczyną. Kocham ją. - powiedział smutno Rose - To moja wina że ze mną zerwała. Bardzo chciałbym do niej wrócić. Nie potrafię bez niej żyć...
Kurwa ja też go kocham. Dopiero teraz to sobie uświadomiłam. Smutno mi się zrobiło. Nie patrzyłam na jego uczucia. On naprawdę mnie kochał. Zapanowała grobowa cisza.
-I co ja mam teraz kurwa zrobić?! - wyszeptałam prawie bezgłośnie do Izzy'ego.
-Nie wiem. - odpowiedział oszołomiony.
Mam wpaść w ramiona Axl'a bo ja też odwzajemniam jego uczucie?! To by było zbyt banalne. Ale ja chcę takiego banalnego rozwiązania. Kocham go i nie mogę tego zmienić. Kurwa nareszcie przyznałam się do tego przed samą sobą.
-Jest o wiele więcej fajnych lasek. W sumie to każda jest lepsza od tej dziwki. A ty wybierasz właśnie ją. Wygląda jak niedorozwinięta, a zachowuję się jak tania dziwka z Sunset. - powiedziała Natalie
-No chyba ty wyglądasz jak niedorozwinięta. Wiesz przynajmniej Sophie nie zmienia chłopaka co tydzień.
-Zamknij się - odpowiedziała oschle.
-Nie jesteś taka piękna jak ci się wydaje. - powiedział chamsko Axl.
Ona zamiast mu odpowiedzieć przybliżyła się do niego. Przytuliła go, ale nie jak brata, tylko jak chłopaka (???!!!!). Czy ta tępa dzida chciała...? O ja pierdole. Popatrzyłam się z niedowierzaniem na Izzy'ego. Czy to działo się naprawdę? I w tym momencie to co zrobiła przerosło moje najśmielsze oczekiwania. ONA GO POCAŁOWAŁA!!! W USTA! O kurwa. Co tu się do cholery działo?!
-Kurwa idź tam, zanim będzie za późno! - wyszeptał mi Izzy - To jest twój chłopak. Oboje wiemy że to co zrobiliśmy na plaży nie będzie znaczyło za wiele ani dla mnie, ani dla ciebie.
-Nawet jeżeli coś zrobię to co? Pomyśli sobie że go śledzę.
-Zrób cokolwiek! Kurwa chyba na to nie pozwolisz!
Wyczołgałam się na bezpieczną odległość, wstałam i poszłam szybkim krokiem w stronę alejki w której byli Axl i Natalie. Widziałam stąd że Axl próbuje jej się wyrwać ale ona zaczęła zdejmować mu koszulkę. Musiałam wbić akurat teraz. Skręciłam w tą alejkę. Musiałam po części udać zdziwienie. Rzuciłam się od tyłu na Natalie i ugryzłam ją w szyję (tak, jestem wampirem). Odskoczyła zdezorientowana od Axl'a. Zaczęłam ją szarpać i bić. W końcu upadła na ziemię. Rozwaliłam jej nos. I dobrze tak tej suce. Wstałam i bez wahania wpadłam w ramiona Axl'a. Własnie tego miałam nie robić. Teraz miałam wszystko w dupie. Liczyliśmy się tylko my. Kątem oka zobaczyłam że Izzy spierdolił już do domu. W sumie to nawet lepiej.
-Przepraszam. Jestem beznadziejny. Naprawdę cię kocham. Może mi kiedyś wybaczysz... - powiedział smutno.
-Już wybaczyłam. - wyszeptałam i pocałowałam go mocno w usta.
Zobaczyłam na jego twarzy szczery uśmiech. Wzięliśmy butelki Nightraina i usiedliśmy na ławce wtuleni w siebie. Tego mi brakowało. Kochałam słuchać jego bicia serca. Patrzyliśmy się na piękne rozgwieżdżone niebo. Mogłam tak spędzić całe życie.
-O co chodzi Natalie? - zapytałam po chwili.
-A czy to ważne? - odpowiedział i pocałował mnie w czoło.
Dosyć ważne, ale jeżeli jeszcze raz się do niego zbliży to ją zabiję. Nie żartuję. Po prostu ją potnę nożem czy coś. Noc płynęła szybko. Za szybko. Czy serio muszę pisać gdzie skończył się ten wieczór?

***

Znowu wszystko wróciło do normy. Obudziłam się obok Axl'a w jego pokoju. Dochodziła 12. 
-Ja się spało księżniczko? - zapytał.
-Dobrze. - uśmiechnęłam się. Kurwa, znowu nazywasz mnie księżniczką?
Wstałam z łóżka i założyłam jakąś koszulkę Rose'a z podłogi. Zeszłam na dół. Wszyscy bili mi brawo.
-Jesteś znowu z Axl'em?! Zajebiście! - wykrzyknął Slash.
-Wiedziałem kurwa! Steven... - Duff popatrzył się na Adlera który dał mu 20 dolców.
-Cieszymy się twoim szczęściem. - powiedziała Michelle i mnie przytuliła.
-Gdzie Izzy? - spytałam wszystkich.
-W swoim pokoju, a co? - odpowiedział mi Steven.
-Nic. - odpowiedziałam krótko i pobiegłam do pokoju Stardlina. Siedział na łóżku i pisał coś w notatniku. 
-Ty to jesteś dobra Fris! Kurwa wy ją tam zostawiliście?! Ja postanowiłem wam nie przeszkadzać i wróciłem do domu. - powiedział Izzy.
-Tak zostawiliśmy ją. - powiedziałam z dumą siadając na łóżku.
-To dzisiaj gdziekolwiek nie pójdziesz, nie masz życia. - zaśmiał się Izzy.
-Czemu? - powiedziałam śmiejąc się - To raczej Natalie nie ma życia.
-Kurwa, Fris jesteś wspaniała!
-Co? Ja?
-Napisałem piosenkę dla Michelle. I to ty byłaś moją inspiracją!
-Ja pierdolę. To Michie powinna być twoją inspiracją! - krzyknęłam.
-Zobacz sobie... - Stardlin podał mi kartkę.
Zaczęłam szybko czytać. Ten tekst był... zajebisty. Kurwa szczery do bólu. Ale Michie takie lubi. [Nie udało mi się skopiować tekstu w normalnej czcionce więc, jeżeli ktoś chcę spojrzeć to jest tutaj] Spojrzałam na Izzy'ego. 
-I jak? - zapytał dumny.
-Michie będzie zachwycona. - uśmiechnęłam się szczerze - Masz już muzykę?
-Coś tam napisałem. Może niech lepiej Axl to zobaczy.
-AXL, CHODŹ TU!! - wydarłam się na cały dom. Po kilku minutach rudy pojawił się w drzwiach.
-O co kurwa chodzi? - zapytał zmieszany.
-Patrz. - podałam mu kartkę z tekstem, a Izzy podał mu tą z muzyką.
Axl przeczytał kilka razy tekst i przez dłuższy czas nucił sobie muzykę napisaną przez Izzy'ego. W końcu uśmiechnął się szeroko.
-Zakochany w Ellie? - spytał.
-Ale jak jej to powiesz Rose... - odpowiedział wkurzony Stardlin.
-Sama się raczej domyśli... Fris, kiedy mamy następny koncert? 
-Jutro. Sam powinieneś wiedzieć. - odpowiedziałam chamsko. Axl zaśmiał się.
-To musisz poczekać z rwaniem Michie do jutra... Chłopakom pokażemy tylko nuty. Mogę? - wskazał na tekst.
-Tak oczywiście. - Izzy uśmiechnął się szeroko.
-To widzimy się za godzinę na próbie. - powiedział Axl wychodząc.

***

Przejrzałam się ostatni raz w lustrze. Czy ja boję się iść do Rainbow?! Na pewno będzie tam Natalie. I jeszcze David... Kurwa ja zajebię tą sukę jak cokolwiek do mnie powie. A powie na pewno... Zeszłam na dół gdzie byli już wszyscy.
-To idziemy?! - krzyknął Duff.
-Tak. Panie przodem. - powiedział Slash otwierając drzwi McKaganowi.
-Spierdalaj. - zaśmiał się.
Zanim poszliśmy do Rainbow odwiedziliśmy jeszcze sklep. Poszliśmy nad ocean, każdy z nas trzymał cztery butelki Nightraina. Ktoś siedział na naszej ulubionej ławce! Wszyscy podeszliśmy do niego wkurwieni. 
-Oh, Sophie! - rozpoznałam ten głos od razu. Sebastian Bach podszedł do mnie i pocałował mnie mocno w usta. Wyczułam od niego alkohol. To wiele tłumaczy... Całował tak samo dobrze jak pół roku temu. Całowanie się z nim sprawiało mi niesamowitą przyjemność. Axl w tym czasie zrobił się czerwony ze złości. Oderwał mnie od Sebastiana i uderzył go kilka razy w twarz. W sumie to nawet cieszę się że to zrobił. Usiedliśmy wszyscy na ławce kiedy zachodziło słońce. 
Dopiero kiedy wszyscy wypili już swoje Nightrainy postanowiliśmy w końcu iść do Rainbow. Byliśmy tak najebani że ledwo co trzymaliśmy się na nogach. W między czasie Slash zdążył zaliczyć w krzakach jakieś dwie laski które przechodziły. Michelle i Duff odwiedzili te krzaki cztery razy, a ja i Axl pięć. Szliśmy po promenadzie kołysząc się i zachowując jak naćpani. Tak właściwie to każdy z nas wciągnął jeden woreczek. Steven zaczął nucić jakąś piosenkę i udawać samolot.
-Loaded like a freight train, flyin' like aeroplane
Feelin' like a space brain, one more time tonight. 
Wszyscy poszli w jego ślady i nagle po promenadzie latało siedem samolotów które nuciły jedną piosenkę. To musiało komicznie wyglądać bo ludzie patrzyli na nas jak na wariatów. W końcu dotarliśmy pod Rainbow. Mimo ilości spożytego alkoholu zawahałam się trochę zanim weszłam do klubu. Podeszłam dumnym krokiem do baru obejmując Axl'a. Drogę jednak zagrodziła nam znajoma dziwka. Przed nami stała Natalie.

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 2

Podarłam kartkę i rzuciłam kawałkami o ścianę. Zaczęłam się śmiać jak psychopatka. Ale to nie był do końca śmiech szczęścia. Raczej zażenowania. Po prawie dwóch latach chcą się ze mną spotkać?! Może jeszcze powiedzą mi że mnie kochają? Chociaż może powinnam się zgodzić. Przecież to może być coś ważnego... Oj dobra, co mi szkodzi? Wzięłam sukienkę od Michelle i zeszłam do swojego pokoju. Wrzuciłam ją na łóżko i szybko się przebrałam. Właśnie zachodziło słońce. Zbiegłam na dół i usiadłam na kanapie.
-To co zrobiłaś było... - zaczął Slash.
-Zajebiste! - dokończył Steven.
-Jesteś wielka! - krzyknął Duff.
-Każdy ma ochotę zajebać Natalie... - zaśmiałam się - Gdzie ona teraz jest?
-Spierdoliła do Hamiltona... - powiedział gorzko Slash.
-Czy ja usłyszałam gorycz w twoim głosie? Czyżbyś był zakochany w dziwce, która idzie do łóżka z każdym facetem którego spotka? - dopytywała się Michie.
-Ja pierdole nie zakochałem się! - wrzasnął - Po prostu szkoda mi każdego faceta z którym ona ma cokolwiek do czynienia.
-Czyli szkoda ci samego siebie? - Duff wybuchnął śmiechem.
-To że byłem z nią w łóżku...
-Toalecie... - przerwał mu Steven.
-Oj zamknij się, to nie oznacza że ją kocham. - wyjaśnił Slash.
-Ej, czemu wiewióra się nie odzywa?! Zwykle ma do powiedzenia milion różnych rzeczy, a teraz co?! - dziwiła się Michelle.
Axl wziął butelkę Nightraina i poszedł na górę.
-Wracaj tu! Zaraz idziemy do Rainbow! - krzyknął za nim Slash.
-Nigdzie nie idę! - odpowiedział mu Axl i usłyszeliśmy trzask drzwi.
-Królewna strzeliła focha? - zaśmiała się Michie. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-To idziemy? - zagadał Steven.
-Gdzie Izzy? - spytałam
-Jest w złym humorze od rana. Siedzi w swoim pokoju przez cały dzień. - odpowiedział Duff.
-Ja chyba nie idę z wami... - powiedziałam i poszłam na górę. Pokój Stardlina był na końcu korytarza. Weszłam bez pukania, Izzy jest dla mnie jak brat. Siedział na łóżku i grał jakąś melodię na gitarze. Usiadłam obok niego.
-Piękne... to ta nowa piosenka? - spytałam.
-Nie. - odpowiedział - To jakieś gówno które gram z nudów.
-Wcale nie. To by było dobre na piosenkę...
-Na razie wolę to zachować dla siebie...
-Dobra, koniec pierdolenia, co się stało?
-Nie ważne. - odpowiedział smutno.
-Ważne!
-Michelle, ona jest teraz z Duffem. Bardzo chcę jej szczęścia ale... Fris, ja ją kurwa kocham!
-Izzy... - za bardzo nie wiedziałam co powiedzieć. Domyślałam się tego ale nigdy bym nie przypuszczała że to taka prawdziwa miłość. Cokolwiek prawdziwa miłość znaczy. Kurwa. Michie, Izzy i Duff to moi przyjaciele. Chcę żeby wszyscy byli szczęśliwi. Ale Ellie nie pasuje do Duffa i nigdy nie będzie z nim do końca szczęśliwa. Wiem to bo ma charakter taki jak ja, a ja już z nim chodziłam, i dobrze to się nie skończyło... Ale co Izzy mógł zrobić żeby Michelle go zauważyła?
-Ja wiem, pierdole o jakichś nieważnych rzeczach, możesz iść do Rainbow z resztą...
-Ooo nie! Nie pozwolę żeby trzy osoby w tym domu łaziły nieszczęśliwe.
-Trzy? Chyba jedna, ewentualnie dwie bo od rana siedział ze mną Axl i użalał się nad sobą, jaki to on jest zły, i jakie to on błędy popełnia.
-Chwila, co? - byłam niesamowicie zdezorientowana.
-Rose przyszedł tu jak ty poleciałaś na górę. Użalał się nad sobą i prosił o radę jak cię odzyskać. Jest załamany i chyba serio żałuje tego co zrobił. Nie ładnie tak łamać serca chłopaków.
-Oj dobra - machnęłam ręką, szczerze miałam w dupie tą wiewiórę - Ty będziesz nieszczęśliwy, Michie i Duff nie pasują do siebie. Duff nie wytrzyma z nią miesiąca.
-Ale Michelle i tak mnie nie zauważy. - powiedział smutno.
-Hmm, napisz dla niej piosenkę!
-Nie umiem pisać tekstów. To raczej rudy się tym zajmuje. Nie ja...
-Stardlin nie pierdol! Piszesz najlepsze teksty na świecie.
-Może coś wymyślę...
-A teraz chodź do Roxy! Kurwa nie pozwolę ci pić albo ćpać samemu! - pociągnęłam go za rękę. Zeszliśmy na dół i poszliśmy na Sunset. Izzy po raz pierwszy w życiu poczuł że ma prawdziwą przyjaciółkę.

***

Siedzieliśmy sobie w Roxy już 3 godziny. Oboje byliśmy tak najebani że ledwo co siedzieliśmy. Właśnie kończyliśmy 6 butelkę Danielsa. Do klubu weszli Aerosmith ze swoimi dziewczynami.
-Kurwa! To Aeromith! Dawaj do nich zagadamy. - powiedział Izzy.
-Ja pierdole, patrz kto jest z Hamiltonem! - odpowiedziałam.
-Ta dziwka?! Wszyscy wiedzą że oni są razem.
-Kurwa byle nas nie zauważyła! Ja piedole jak tu przyjdzie to...
Nasz stolik był w kącie. Idealne miejsce do ukrywania się. Nikt nie zwracał uwagi na nas ale my mogliśmy patrzeć na prawie całe Roxy. Natalie zaczęła łazić po Roxy w poszukiwaniu czegoś... Pewnie nas. A niech tu się tylko zbliży. Jakby na zawołanie odwróciła się w naszą stronę.
-Kurwa mać. - powiedzieliśmy cicho w tym samym momencie.
-No to kurwa koniec... - wyszeptał Izzy.
Natalie podeszła do nas i uśmiechnęła się do nas tak sztucznie że aż nie dobrze mi się zrobiło. Pociągnęła mnie za rękę i już byłyśmy na samym środku Roxy. Co ta kretynka chciała zrobić?! W tym tygodniu było jakieś malowanie w klubie. Niedaleko stąd stały otwarte farby. A gdyby tak... ? Do głowy przyszedł mi szatański plan. Jednak wykorzystam go tylko w ostateczności.
-Ty to jednak jesteś popierdolona. - powiedziałam głośno.
-Nie ja. - zaśmiała się - Ja cię zabije za tą patelnię rozumiesz?! Kurwa mać, zniszczę ci życie.
-No to sobie niszcz kretynko.
-Jeszcze zobaczysz! A tak proszę państwa wygląda dziwka! - krzyknęła na całe Roxy.
-Właśnie, proszę się dokładnie przyjrzeć osobie która stoi obok mnie, jest idealnym przykładem na typową dziwkę z Sunset Strip! - krzyknęłam i wskazałam na Natalie.
-Ty szmato! - uderzyła mnie z liścia w policzek. O nie kurwa! Tego nie odpuszczę tej suce! Wzięłam czerwoną farbę i wylałam ją na nią. Zaczęła piszczeć i mnie bić. Śmiałam się jak głupia. Życie jest piękne. Poślizgnęła się i upadła przez co ja prawie posikałam się ze śmiechu. Nie mogłam złapać powietrza. Kopnęłam ją kilka razy i ciągnąc Izzy'ego za rękę wyszłam dumnym krokiem z Roxy. Przez cały czas nie mogłam opanować śmiechu. Kupiliśmy papierosy i cztery butelki Nightraina w sklepie i poszliśmy nad ocean. Usiedliśmy na ławce i patrzyliśmy na bezmiar błękitu przed nami. Zorientowałam się, że przez cały czas trzymaliśmy się za rękę. Ale zamiast go puścić ścisnęłam go jeszcze mocniej. To zapewne alkohol działał ale przytuliłam go. Siedzieliśmy tak 15 minut. Po prostu byliśmy wtuleni w siebie. Poczułam jakiś dziwny prąd między nami. I wtedy się zaczęło. Izzy pocałował mnie w usta. Zapamiętałam ten pocałunek do końca życia. Zaskoczyło mnie to. Ale ja chciałam więcej. Nikt mnie nie przeleciał od ponad 24h. W moim przypadku to może być śmiertelne. Nasze ubrania same powoli lądowały na ziemi. Tego już nie mogliśmy zatrzymać. Pobiegliśmy na plażę.
-Czy na pewno tego chcesz? - spytał.
Zamiast odpowiedzieć mocno pocałowałam go w usta. Położyliśmy się na piasku i zrobiliśmy to.

***

-Jesteś zajebista. - wyszeptał mi do ucha Izzy.
Pobiegłam do wody. Była przyjemnie ciepła. Stardlin wbiegł za mną i zaczęliśmy się ochlapywać. Wszystko co przeżyłam tego wieczoru było cudowne. Byłam naprawdę szczęśliwa. W L.A para jakiś osób które biegają nago po plaży to widok codzienny. Chyba dzisiaj Izzy zapomniał o Michelle. Zebraliśmy nasze ciuchy z ziemi i ubraliśmy się. Mieliśmy już iść do domu, ale uznaliśmy że noc jeszcze młoda. Nie chcieliśmy wracać do żadnego klubu, więc poszliśmy do parku. O tej porze nikogo kto mógłby nam przeszkodzić już tam nie było. Tylko kilka dziwek. Siedzieliśmy na trawie i piliśmy Nightraina gdy zobaczyliśmy że ktoś znajomy wchodzi do parku. A tak dokładnie to dwie znajome osoby. Chwila, wszędzie rozpoznam te kowbojki. To był nie kto inny jak Axl Rose. A ta druga osoba? Patrząc na ten krzywy ryj ogarnęłam że to Natalie. Była dalej cała czerwona przez farbę. Parsknęłam śmiechem patrząc na nią.
-Ciiicho! - szepnął Izzy - Jak ta suka nas zauważy to koniec. Czekaj, czy to jest Axl?!
-Tak... Kurwa ciekawe co tu robią.
-Możemy do nich podejść... Chodź za mną, tak jakby co to biegniemy ile sił w nogach do starego magazynu. 
Czołgaliśmy się po trawie w ich stronę. Wyglądaliśmy jak debile. W końcu oddzielały nas od nich tylko jakieś krzaki. Bardzo dobrze słyszeliśmy tą rozmowę. To co usłyszeliśmy i zobaczyliśmy nas zamurowało.

czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 1

Bardzo dziękuję Estranged za pomoc :3 Dzięki tobie dobiłam 100 wyświetleń w jeden wieczór. Właśnie tobie dedykuję ten rozdział.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zanim się obejrzałam byłam już w zatłoczonym Rainbow. Wszyscy siedzieli przy naszym stoliku w kącie (nie wliczam Natalie do wszystkich bo ona zawsze kręci z jakimiś zespołami). Na początku nikt mnie nie zauważył. Siedzieli tu już od dwóch godzin. Tak właściwie to większość z nich już nie siedziała. Duff leżał na Stevenie (?!). Oboje już spali i jutro i tak nie będą nic pamiętać. Axl gadał o czymś z Izzym który właśnie wciągał kreskę. Michelle śmiała się jak jakiś pojeb (i tak jest pojebana xd). Podeszłam do baru w celu wyciągnięcia od Davida jakiegoś alkoholu.
-Cześć Fris! Co ty dzisiaj nie z nimi? - wskazał papierosem na Gunsów.
-Tak, ale trochę później wyszłam z domu...
-Siedzą tu od dwóch godzin!
-Nie jestem żadną dziunią ale nie wystarczy mi kilka minut żeby się przygotować. Tym bardziej że musiałam ruszyć dupę z łóżka. - zaśmiałam się - Co tam masz dobrego?
-Dziunie nie piją takich mocnych rzeczy jak ty... - popatrzył się na półkę z alkoholami - A na co masz ochotę?
-Dawaj jakiegoś drinka! Ale takiego co sam wymyśliłeś... - popatrzyłam się na niego zalotnie - Lubię twoje eksperymenty.
-Ma być mocne czy nie? -spytał robiąc maślane oczy i wyjmując jakieś soki zza lady.
-Bardzo mocne.
Mieszał kilka rodzajów alkoholi z sokami i nalewał warstwowo. Po kilku minutach dostałam coś takiego.
-O ja pierdole... - popatrzyłam się z niedowierzaniem - Takiego ładnego drinka to ja jeszcze nie piłam.
-Wyszedł mi taki po raz pierwszy. Spróbuj. - uśmiechnął się.
Wypiłam troszeczkę. Poczułam truskawkę, a po chwili także mango i posmak jagody.
-Serio pyszny. - pocałowałam go w policzek i odeszłam do naszego stolika.
Właśnie Slash wychodził z jakąś laską z kibla. Wszyscy ucieszyli się na mój widok. Zastanawiali się czy nie umarłam. Banda debili... Ale ja kocham tych kretynów.
-Cześć księżniczko. - powiedział Axl i zrobił mi miejsce.
-Cześć. - uśmiechnęłam się ciepło. Nienawidzę jak ktoś nazywa mnie księżniczką.
-Nudno tu bez ciebie...
-Oni już śpią? - wskazałam na Michelle, Stevena i Duffa.
-Już od jakiejś godziny. - zaśmiał się Izzy - Dziwne, aż takich słabych łbów to oni nie mają... Ale chyba już wcześniej byli najebani.
Podeszła do nas Natalie i usiadła obok Slasha. Popatrzyła się na niego jak dziwka i po chwili odeszli do toalety.
-Haha, no chyba kurwa nie. - śmiałam się pijąc drinka.
-Znasz ją chyba wystarczająco długo żeby wiedzieć że tak. - zaśmiał się Axl.
-Jak się czujesz z tym że masz dziwkę w rodzinie? - Izzy uśmiechnął się chamsko do Axl'a.
Wybuchnęłam śmiechem. Ten to chociaż dobrze gada. Natalie to dziwka jakich mało. Ale z drugiej strony to nie każda dziwka potrafi wyrwać chłopaka na jedno spojrzenie.
-Mam to w dupie. - uśmiechnął się Axl.
-Właśnie miałam się zapytać jak tam z płytą?
-No bardzo dobrze. Nie mamy jeszcze trzech piosenek ale coś wymyślimy. W sumie to nie mamy już muzykę do jednej piosenki ale nie mamy tekstu. - odparł Izzy.
-Hmm to ile macie piosenek? - powiedziałam dopijając drinka. Serio mocny był. Już trochę kręciło mi się w głowie.
-Dziesięć i jeden podkład. - powiedział Axl.
Kiedy chciałam iść po coś do baru Axl złapał mnie za biodra.
-Może wybierzemy się do toalety? - wyszeptał mi zalotnie do ucha.
-Ten pan już dzisiaj nie pije! - wyrwałam się z jego uścisku i poszłam do baru.
Czemu chodzę po mieście krokiem prostytutki? To chyba jakiś nawyk bo nie potrafię chodzić inaczej. Nie chcę być uważana za dziwkę. Co najwyżej za zimną sukę. Przy barze chciałam poprosić o drinka ale David złapał mnie za rękę.
-Pójdziemy zapalić? - zapytał.
-Tak oczywiście. - uśmiechnęłam się nieco zdezorientowana.
Wyszliśmy na dwór i David podał mi papierosa. Staliśmy tak w ciszy, paliliśmy i uśmiechaliśmy się do siebie. Bałam się tego co zaraz może się stać. Ale ja już wtedy nie będę potrafiła tego zatrzymać. Nagle podszedł do mnie i wpił się w moje usta. Właśnie tego się bałam. Całował świetnie. Czy na to czekałam? Czekałam aż mnie pocałuje? Nie wiem ale to się nie skończy na całowaniu. Dałam przycisnąć się do ściany i zdjąć z siebie kurtkę. Zszedł z pocałunkami na moją szyję. Zaczęło robić się naprawdę przyjemnie. Ale wtedy oczywiście stało się coś strasznego. Nagle ktoś oderwał ode mnie Davida. Na początku nie wiedziałam co się dzieje. Po chwili zobaczyłam że ktoś okłada go pięściami. Ten ktoś stał do mnie tyłem ale ja od razu rozpoznałam te rude kłaki.
-AXL KRETYNIE ZOSTAW GO!! - wydarłam się.
-Próbował cię zgwałcić! - krzyknął uderzając Davida w krocze. Ten zatoczył się i upadł.
-IDIOTO NIE PRÓBOWAŁ!! - krzyczałam - JESTEŚ KOMPLETNYM POJEBEM!!
-Oj daj spokój. - powiedział całując mnie w usta i przyciskając do ściany. Kurwa. Bardzo tego chciałam ale ja po prostu nie mogłam. On właśnie pobił Davida i teraz miałby mnie przelecieć na jego oczach. Nie mogłam na to pozwolić.
-Jesteś skończonym dupkiem! - wrzasnęłam wyrywając się - Jeżeli cokolwiek nas łączyło to właśnie to zakończyłeś. Zrywam z tobą!
Odwróciłam się i poszłam dumnym krokiem do domu. Ten idiota nie będzie ruchał mnie kiedy mu się spodoba. Co prawda teraz jest najebany ale dla mnie to też liczy się jako nie szanowanie mnie. Wstąpiłam jeszcze tylko do sklepu po Danielsa i Marlboro. Wiem co teraz zrobię... uśmiechnęłam się podle. Weszłam do domu i od razu wbiegłam na górę do mojego pokoju. I tak miałam tu posprzątać. Wzięłam kosz i pozbierałam wszystkie ciuchy i rzeczy Axl'a które miałam w pokoju. Poszłam o jego pokoju i wyjebałam mu to wszystko na podłogę. Dodatkowo zaniosłam mu wszystkie butelki. Tak właściwie to ich nie zaniosłam tylko wrzuciłam do pokoju. Większość i tak rozjebała się ale dobrze mu tak. A niech sobie powbija kawałki szkła. Wróciłam do pokoju i zamknęłam się w nim. Pozapalałam świeczki i puściłam sobie Deep Purple. Napiłam się Danielsa i położyłam na łóżku. Idiota. Jak mógł zrobić coś takiego?! Nie wiedziałam że taki jest. Co prawda alkohol robi swoje ale to było przegięcie. Teraz będę zimną suką bez faceta. Właśnie dla niego będę zimną suką. Czy naprawdę znienawidziłam go jeden wieczór? Kurwa a jak on mnie zdradzał to było dobrze?! Ja pierdole nawet nie chcę o nim myśleć. Usłyszałam jak wchodzą do domu. Michelle, Izzy, Steven, Duff i Slash darli się na Axl'a. To było na dole ale ja wszystko słyszłam.
-Ciebie chyba już do reszty pojebało! - wrzasnęła Michie.
-Ja pierdole idioto! - krzyknął Izzy.
-Co ty w ogóle zrobiłeś? - spytał Duff z udawanym spokojem.
-A ja tam się cieszę że zerwałeś z tą dziwką. - powiedziała Natalie.
-Ona nie jest dziwką! - krzyknął Slash - Największą dziwką jesteś ty!
-Spierdalaj. - uslyszałam jej kroki na schodach i zamykane drzwi na przeciwko.
-Nie ważne. Przestańcie się na mnie drzeć pojeby! - on także wbiegł po schodach i stanął przy moich drzwiach - Kochanie przepraszam! Proszę otwórz! Ja nie chciałem!
-Idź stąd! I nie mów do mnie kurwa kochanie! - krzyknęłam.
Usłyszałam że ktoś wchodzi po schodach.
-Serio idź stąd. Pozwól jej chociaż pomyśleć debilu. - powiedzieli razem Duff, Slash i Steven.
Po kilku minutach usłyszałam wrzask z pokoju Axl'a. Tylko na to czekałam. Turlałam się ze śmiechu.
-KTO TO KURWA ZROBIŁ?!
Ja jednak już nie chciałam go słuchać i tylko podgłośniłam muzykę. Zasnęłam bardzo szybko.

***

Obudziłam się o 10. I tak wcześnie jak na mnie. Założyłam jakąś za dużą koszulkę i napiłam się Danielsa. Z pokoju obok słyszałam jęki Michie. Chwila... to pokój Izzego. Czyżby wreszcie udało mu się poderwać Ellie? Przynajmniej ona będzie szczęśliwa. Położyłam się na łóżku i wpatrywałam w sufit. Wszyscy i tak jeszcze są w pokojach. Zeszłam na dół i zrobiłam śniadanie. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Michelle właśnie zeszła z Duffem (??). Czyli to oni byli...
-Kochanie nie martw się. Faceci to świnie! - powiedziała i mnie przytuliła.
-Czy ty i Duff...
-Tak. - odpowiedział Duff uśmiechając się zalotnie do mojej Michie.
-To super. - byłam serio szczęśliwa. W końcu Ellie znalazła szczęście.
-Pojedziemy na jakieś zakupy? Ostatnio wogóle nie mam się w co ubrać. - zapytała Michelle.
-Tak możemy. - tak szczerze to nie miałam ochoty na zakupy.
Nagle zeszła Natalie. Popatrzyła się na mnie z politowaniem. Ja mam jej kurwa dość! Smarzyłam naleśniki więc stałam przy kuchence. Obok stała jakaś pusta patelnia. Już wszyscy byli na dole kiedy Natalie zaczęłą ze mną rozmawiać.
-Wiesz nie jesteś wcale taka ładna za jaką się uważasz.
-Może ty tak sądzisz.
-Haha a ty niby nie. Wiesz twojej urodzie to już nic nie pomoże. - zaśmiała się.
-Przynajmniej ja nie idę do łóżka z każdym.
-Zamknij się - w tym momencie wylała na mnie sok.
-Ty kurwo! - pierwsza rzecz jaka przyszła mi do głowy to przypierdolić jej czymś ciężkim. Wzięłam patelnie i jebnęłam ją w łeb. Natalie zatoczyła się i upadła. Miała wielkiego guza na głowie. A dobrze jej tak kurwa! Wszyscy zaczęli mi bić brawo. Położyłam naleśniki na talerzu i wbiegłam na górę. Moje życie jest do dupy. Usiadłam na strychu. Mieliśmy tam stary fortepian. Grałam na nim jak było mi smutno. Teraz właśnie było mi smutno. Siedziałam tam kilka godzin. W końcu przyszła do mnie Michie z jakąś torbą i kopertą.
-No chodź na dół. Proszę. Bez ciebie jest tam nudno. - powiedziała.
-Niektóre osoby wolałyby żebym tam nie była. - odpowiedziałam smutno.
-Serio przejmujesz się tą dziwką?! Ty jesteś kurwa Sophie Fristler. Najlepsza dupa na Sunset Strip. Zimna suka która ma w dupie chłopaków. Która ma w dupie wszystkich. Zresztą ta kurwa jak tylko się obudziła pobiegła do Hamiltona bo to jej chłopak w tym tygodniu.
-Masz rację! Zejdę tam na dół i pokaże im że mnie tak prosto nie da się przejąć. Mam w dupie Rose'ów. Oboje. - odpowiedziałam pewnie po chwili.
-No i tak ma być! Mam dla ciebie dwie rzeczy. -wyjęła z torby czarną koronkową sukienkę - Byłam na zakupach bo ciebie już nie chciałam ciągnąć i pomyślałam że ci się spodoba...
-Jejku Ellie nie musiałaś. - uśmiechnęłam się.
-Musiałam. Mam dla ciebie jeszcze to. - podała mi kopertę - Ty chyba od twoich rodziców... Zejdź do nas jak przeczytasz.
Zbladłam. Nie miałam kontaktu z rodzicami od prawie dwóch lat a teraz piszą do mnie listy?! Rozerwałam kopertę i zaczęłam czytać.

środa, 23 lipca 2014

Prolog

Obudziłam się w swoim pokoju. Przez okno widziałam zachodzące słońce. Wstałam, dopiłam Jacka Danielsa który stał na szafce i usiadłam na łóżku. Co tak w ogóle się stało? Na podłodze leżały porozrzucane ciuchy moje i Axl'a, byłam naga. Już wiem co się stało... Ale gdzie jest Axl? Słyszałam kroki na korytarzu i dźwięki gitary z pokoju obok. To Izzy grał jakiś kawałek Aerosmith. Chłopaki jeszcze nie wyszli do Rainbow. Usłyszałam rozmowę zza drzwi.
-Ty budzisz Sophie czy ja? - powiedział Axl.
-Sophie? Kurwa nawet zapomniałam jak ma na imię. - zaśmiała się Michelle.
-Michie, ona nie ma na imię Fris!
-Wiem, wiem, może ja ją obudzę bo wiesz jak to się skończy kiedy ty tam wejdziesz...
-Hmm w sumie to nie musimy jej budzić... zostawimy jej kartkę czy coś.
-Masz rację. Nie może przecież spać wieczność.
 A więc zdaniem Michelle mam na imię Fris. Po prostu zajebiście! Ciekawe gdzie idą. Pewnie jak tylko zejdę na dół to się dowiem... Ale teraz mam ważniejsze rzeczy do zrobienia. Na szafce leżała paczka Marlboro. Oczywiście nie moje bo mi skończyły się 3 dni temu. Muszę sobie kupić. Tak czy inaczej wzięłam jednego, zapaliłam i położyłam się na łóżku. Muszę posprzątać w pokoju. W kącie leżała sterta moich nieupranych ciuchów a po podłodze walały się ubrania Axl'a. Wrzucę mu je do pokoju jak już wyjdą. Dodatkowo cały dywan był upierdolony białym proszkiem i wszędzie stały butelki Nightraina i Danielsa. W szafce były porozrzucane płyty i ktoś znowu przestawił mojego boomboxa. Koło ścian leżały ramki z plakatami które pospadały ze ścian. Ja pierdole ten pokój wygląda jakby tu tornado przeszło. Włączyłam cicho Pink Floydów, wzięłam z szafy jakieś ubrania i weszłam do łazienki. Hmm miałam na sobie krótkie skórzane spodenki i dżinsowy top bez ramiączek. Na to założyłam czarną ramoneskę. Do tego mocny makijaż i glany przetarte na niebiesko. Wyjęłam z szafki woreczek heroiny i włóżyłam w stanik. To na później. No muszę przyznać że jestem zajebistą laską. Zeszłam po schodach i znalazłam kartkę od Axl'a. Poszli do Rainbow. Udałam się w stronę drzwi pijąc Nightraina który stał na blacie kuchennym. Wyszłam z domu i poszłam prosto na Sunset Strip. Byłam tylko jedną nic nie znaczącą laską w wielkim L.A...