piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział 16

A może by tak zacząć normalnie żyć? Znaleźć pracę... założyć rodzinę... przestać ćpać... i pić... Jestem dorosła... najwyższa pora na zmiany... Mogłabym nawet mieć przyszłość... gdybym tylko wyszła ponad świat Sunset Strip.
Co ja pierdole?!
Znowu dopadają mnie "poważne przemyślenia" jak maluję rzęsy. Rzuciłam tusz gdzieś za siebie i włożyłam za stanik kilka torebek heroiny. Przyda mi się. Na chwilkę wyszłam na balkon i zapaliłam papierosa.
A może mam rację...
STOP.
Nie mam jej. Wolę umrzeć w wieku 27 lat [heh] niż być taka jak moi rodzice...
-Fristler, nie będziemy czekać aż szanowna księżniczka ruszy dupę! - wykrzyknął Snake.
-Idę już! - zbiegłam ze schodów do czekających na mnie chłopaków. Rachel już się zataczał. Ja pierdole, z kim ja się zadaję...
-Witaj księżniczko. - podał mi rękę Scotti i pocałował ją.
-Pojebało cie. - zabrałam mu rękę i ucałowałam w policzek mojego Sebastianka.
-Idziemy na imprezę! - krzyknął Snake i zaczął tańczyć. Ten taniec... To było straszne. Ten obraz pozostanie mi w głowie do końca życia. Skrzywiłam się i wyszłam przed dom.

***

-Michelle, możesz mi zaufać, proszę powiedz mi co się stało... bo Izzy nie był w stanie. - powiedziałam i złapałam za ręce Ellie. Siedziałyśmy na łóżku u niej w pokoju gdy na dole impreza trwała w najlepsze.
-No... jakoś tak wyszło Fris, nie potrafię ci tego wytłumaczyć. - powiedziała niepewnie Michelle.
-A sama przed sobą umiesz to wytłumaczyć? 
-Nie do końca... Izzy... ja chciałam się pozbyć Rose'a... nie zabić oczywiście - Michie zachichotała. - ale jakoś z niego wyciągnąć gdzie jesteś... ale Stradlin uważał że to nie on...
-I dlatego teraz chodzisz z McKaganem? - zapytałam zirytowana.
-Nie! Kto ci kurwa powiedział że ja chodzę z Duffem? - oburzyła się Ellie.
-Na to wygląda... A tak w ogóle, Izzy i Axl to najlepsi przyjaciele od zawsze! Nie dziw się że Stardlin próbował go bronić. Ja też, nawet w przegranej sprawie, stałabym po twojej stronie.
Michelle mocno mnie przytuliła.
-Masz rację... głupio mi teraz... tak bardzo go kocham... a potraktowałam go jak śmiecia...
-No to na co czekasz?! - zrzuciłam ją z łóżka. - Biegnij do niego! Tylko jakby coś to ja chcę być chrzestną.
Obie wybuchnęłyśmy śmiechem i po chwili Michelle wyszła z pokoju.

***


-No to kiedy do nas wpadasz piękna? - mrugnął do mnie James i złapał mnie za rękę.
-Nie wiem... - zachichotałam. - Ale bądźcie w gotowości,,,
Odpowiedziałam mu mrugnięciem i podeszłam do Stevena Tylera.
-Kontaktujecie się jeszcze z Natalie? - zapytałam popijając Danielsa.
-Serio? Aż tak zjebani nie jesteśmy. - zaśmiał się i odszedł z jakąś dziwką.
No dobra... szukamy dalej.
-Jennifer! Przyszłaś jednak. - uśmiechnęłam się do naćpanej Greypick która stała pod ścianą i gadała o czymś ze Slashem. W sumie to ona i Hudson... pasują do siebie...
-No jestem, jestem - uśmiechnęła się i wyciągnęła woreczek z heroiną. - Chcesz?
-Nie, dzięki mam swoje. Masz jakieś wieści od Natalie? - zapytałam z nutką nadziei.
-Nic... pogadaj z Axl'em. Przy okazji... widziałaś gdziekolwiek moją siostrę?
-Nie widziałam... ale na pewno jest w sypialni Adlera... - mrugnęłam do niej i poszłam na balkon.
Rose stał sam i palił papierosa. Nic dzisiaj nie wypił (!!!!).
-Axl... masz jakieś wieści od siostry? - zapytałam niepewnie.
-Chciałbym... wiesz, jak ją znajdę to chyba ją zabije... miałem dużo dziewczyn... bardzo dużo... ale ty... Sophie... ja cię kocham... bardzo... jestem gotowy za ciebie umrzeć.
Zamurowało mnie. Nie miałam pojęcia co zrobić. Jedynie złapałam go lekko za rękę, posłałam mu wymowne spojrzenie, i wróciłam do środka.
W oczy rzuciła mi się charakterystyczna kupa rudych włosów. Czy to mój cel? Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam w jego stronę.
-Hejka. - mrugnęłam do Dave'a.
-Cześć Fris. - niebezpiecznie się do mnie przybliżył.
-Chyba czegoś ostatnio nie dokończyliśmy. - mrugnęłam do niego i przejechałam ręką po jego włosach.
Nie byłam pijana.
Chciałam tego.
Mustaine wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę toalety.

czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 15

-Wiesz że cię kocham? -wyszeptał Sebastian. Znowu jest jak dawniej. Chociaż jeszcze dzisiaj rano jechałam w jednym samochodzie z Axl'em. Zachód słońca. Ocean. Sebastian. Życie jest piękne... Jeszcze jutro muszę złożyć niespodziewaną wizytę w Hellhouse, Byleby nie było Rudego...
-Ja ciebie też... - uśmiechnęłam się i namiętnie pocałowałam Bacha. Chce mi się ruchać... no tak, typowa ja.... Żartuje. Oczywiście że już złożyłam niespodziewaną wizytę w sypialni pana Sebastianka. - Idziemy gdzieś dzisiaj?
-A chciałabyś?
-Nie wiem... może odwiedzimy Gunsów?
-Chcesz odwiedzić Gunsów czy Michelle? - wyszczerzył się Sebastian. - Bo jeżeli Michie to o tej porze powinna być z McKaganem w Rainbow.
Rainbow. David pewnie wie co się stało... A właśnie. Mustaine. Ja chce żeby mnie przeleciał. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech ale po chwili zbladłam. Jak to z McKaganem? Co z Izzy'm?!
-Coś się stało księżniczko? - wszeptał zaniepokojony Bach.
-Czemu Michelle ma być w Rainbow z Duffem?
-Ty nie wiesz... zerwali z Izzy'm...
-Co.... jak to? - pobladłam jeszcze mocniej.
-Pokłócili się o coś tego samego wieczoru kiedy zniknęłaś... Nie znam szczegółów... Wtedy byłem zajęty tropieniem Rose'a i jego siostrzyczki.
-Ja pierdole... - stanęłam na równe nogi. Izzy się zapije... albo jeszcze gorzej... - Sebastian... przepraszam. Muszę lecieć.
Pobiegłam w stronę Hellhouse.

***

Wpadłam do Hellhouse jak strzała. Dom był pusty. Jednak wiedziałam że nie do końca. Wdrapałam się na górę i udałam się w stronę pokoju Stardlina. Był zamknięty.
-Nie chce was widzieć! - wykrzyknął Izzy. 
-Izzy... to ja... - powiedziałam półgłosem. Po chwili drzwi otworzyły się. Jednak ja nie zobaczyłam w nich tego mojego kochanego Stardlina. Widziałam jakiś jego kawałek. Rozczochrane włosy, brudne ubranie, butelka Danielsa w ręku, i charakterystyczny biały proszek na rękawach. Oczywiście taki widok to dla mnie nie nowość. Ale nie u Izzy'ego. On był zawsze tym mniej więcej poukładanym i rozgarniętym członkiem Gunsów... a teraz?
Rzuciłam mu się w ramiona. Izzy szeroko się uśmiechnął. Mam wrażenie że pierwszy raz od kilku dni. Nie zadawał pytań co tu robię. Na pewno już wiedział. Znając chłopaków z Metalliki całe Sunset Strip już o tym trąbi.
-Co się stało Izzy? - zapytałam zdejmując butelki z jego łóżka.
-Michelle... - wypowiadając jej imię cicho zaszlochał. - Ona... ja nie wiem czemu...
Stardlin wybuchnął płaczem.
No co ja mogłam zrobić. Pozwoliłam mu się w siebie wtulić i siedzieliśmy tak przez dłuższy czas.

***

Dochodziła północ. Szłam z Izzy'm przez Sunset Strip. 
-Fris... ja naprawdę nie chcę ich spotkać... - opierał się Stardlin.
-Nie pierdol... wiesz gdzie poszli?
-Do Rainbow...
-No to my idziemy do Roxy! - zaśmiałam się.
-Fris ja na serio nie mam humoru na...
-Cicho bądź! Musisz się odstresować. Napijemy się... może nawet kogoś wyrwiesz... - uśmiechnęłam się do Izzy'ego i pociągnęłam go za rękę w stronę Roxy.
-No ale ja chcę wyrwać tylko jedną dziewczynę na świecie... - westchnął.
Weszłam do Roxy krokiem okolicznej prostytutki. Zajęłam nasz ulubiony stolik, Stardlin przyszedł z dwoma butelkami Nightraina.
Odstresowanie go zajęło mi 10 butelek. Odleciał... ale dalej stał na nogach! Udało mu się zabrać do toalety kilka dziewczyn. Jest taki nieśmiały, ale jak się bawi to na całego. Zaśmiałam się.
Wyszłam na zewnątrz. No i kurwa by się nie obyło bez spotkania Michie, Adlera, Dufficzka i Slasha.
-FRIIIIIS!!!! - wydarł się nawalony jak stodoła po zbiorach [po prostu musiałam XD] Hudson.
-Jeszcze kurwa głośniej się drzyj!! - nakrzyczała na niego siostra i pobiegła do mnie. Przytuliła mnie najmocniej jak mogła.
Po chwili do uścisku dołączyli się chłopaki.
-Sama się włóczysz po Sunset?! - oburzył się Adler.
-Nie do końca... i tak już wracam... - zaśmiałam się.
-Nie będziemy cię zatrzymywać. - posłał mi buziaczka Duff.
-Jutro wieczorem jest u nas impreza powitalna dla ciebie! Będzie Metallica, Aerosmith, Skidzi, Megadeth... Jeżeli postanowisz nie przyjść to zaciągniemy cię tam siłą. - Michelle wybuchła śmiechem. Jednak jeżeli zna się ją tak długo jak ja to jasne jest że nie żartuje.
Najbardziej ucieszyłam się że będę miała okazję na zaliczenie Dave'a. Zachichotałam i poszłam w stronę parku.
Znajduję się koło jednej z najgłośniejszych ulic w kraju a zawsze jest tu tak niesamowicie cicho. Można tu posiedzieć i pomyśleć... lub wytrzeźwieć. Ciszę przerywają czasem tylko jęki "zakochanych" par. Czasem też moje. Mimowolny uśmiech zawitał na mojej twarzy.
Krótko mówiąc.
Królowa znowu na tronie.

środa, 3 grudnia 2014

Wielki powrót

Piszę to na chemii więc z góry przepraszam jak coś jest niezrozumiałe lub literki są pozamieniane XD

Do rzeczy...

Nie było mnie tu... długo.
Brak weny, szkoła, brak weny, szkoła, prace domowe... wspominałam o braku weny?
Ale nagle doznałam olśnienia! Tak, piszę dalej.
Nowe wątki, nowi bohaterowie,
Do końca tygodnia wstawię nowy rozdział...


Mam nadzieje że ktokolwiek czekał na nowy rozdział ;___;


~Ciągle kochająca was Daisy Rose

sobota, 4 października 2014

Rozdział 14

CO ON TU KURWA ROBI?!
Podszedł do mnie i rozwiązał, ewidentnie obmacując gdzie się da. Pocałował mnie namiętnie zanim zdążyłam wypowiedzieć jakiekolwiek słowo.
-AXL POJEBAŁO CIĘ?! - odskoczyłam od niego i wrzasnęłam.
-Oj kotku... co ty taka zimna? - pocałował mnie jeszcze mocniej. Kurwa. Ja chciałam żeby mnie całował... Sebastian... nigdy go nie zdradzę! Odepchnęłam Rose'a.
-Wyciągnij mnie stąd.
Pociągnął mnie za rękę i wyprowadził na górę. Światło na chwilę mnie oślepiło. To był drewniany domek... na pierdolonych bagnach. Ledwo co chodziłam ale Axl pomagał mi. Na zewnątrz było mega zimno. W samym staniku (dziwka podpierdoliła mi katanę, umrze za to) i krótkich spodenkach prawie zamarzałam. Nie mogłam tego okazywać bo zaraz Rose będzie chciał mnie "ogrzać". Prawie wpadłam do bagna, było strasznie ciemno.
-Daleko stąd do LA? - zapytałam.
-Kilka godzin samochodem. Przez las. - skrzywił się.
Wsiedliśmy do samochodu. Przez dłuższy czas jechaliśmy w ciszy. Rose uratował mnie z tego gówna. Im bardziej zbliżaliśmy się do LA ty bardziej czułam te wszystkie problemy z którymi będę musiała się zmierzyć...

***

Już w oddali widziałam światła Miasto Aniołów gdy w radiu zabrzmiało "Sweet Child O' Mine". Przypomniałam sobie to wszystko... to jak mi pisał tą piosenkę, to jak mi ją śpiewał do snu... nie tylko do snu. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Chciałbym żeby to wróciło ale wiedziałam że to niemożliwe... 
-Kocham Cię Sophie... przepraszam za wszystko... ja naprawdę żałuję... jestem w stanie zabić tą dziwkę jak ją znajdę... - Axl przerwał ciszę.
Kurwa. Modliłam się w duszy żeby tego nie powiedział.
-Axl... - zmieszałam się.
-Wiem że Bach to twój chłopak.... ale Sophie... ja cię kocham... - wyszeptał.
Nie chcę o tym myśleć. Proszę żeby to był pierdolony sen...
ALE TO NIE JEST SEN.

***

Zatrzymaliśmy się przed samym LA. Dochodziła 6 i na autostradzie ruch zaczynał się powiększać. Rose stanął przed jakimś barem. Oddał mi swoją ramoneskę. Zauważyłam samochód Metalliki. Może mnie uratują! Pewnie wracają z koncertu... Weszliśmy do środka. Byli tam! Od razu mnie zauważyli. 
-FRIS!!! - wydarł się James. Ciekawe czy dało się krzyknąć głośniej...
-Uratuję cię kochana!!! - krzyknął Lars i przyciągnął mnie do siebie. Uwielbiam go.
-Wypierdalaj Rose! To pewnie ty ją porwałeś kutasie! - krzyknął Kirk. 
-CO TY PIERDOLISZ ??!! - wydarł się Rose. - JA JĄ KURWA URATOWAŁEM!!!
-To prawda... - powiedziałam niepewnie
Chłopaki z Mety popatrzyli na mnie z niedowierzaniem.
-I tak masz ją zostawić chuju! - wrzasnął Jason. Wszyscy którzy byli w barze patrzyli na nas jak na wariatów. Jesteśmy nimi.
-Wiecie co?! Robię to z wielkim bólem serca ale... bierzcie ją sobie! Pamiętaj o tym co ci powiedziałem Sophie... - powiedział z nutą smutku w głosie i wyszedł.
Chłopaki zaprowadzili mnie do stolika i podali naleśniki. Bez problemu zjadłam ich 4 porcje i uśmiechnęłam się szeroko. Zaśmiali się i zamówili kolejne. Poczułam się jak za starych dobrych czasów...
-Gdzie ty byłaś?! Całe Sunset się zastanawia. Wszyscy się martwią! Nikt nie wie co się dzieje! - powiedział Hetfield. Nagle poczułam że mam na niego ochotę.
Opowiedziałam im całą historię.
-Może dowiedziałabym się skąd Rose wiedział gdzie jestem ale spotkałam czterech supermanów ratujących damę w opałach. - zaśmiałam się.
-Ta dziwka ci coś zrobiła? Jeżeli tak... - nakręcił się Kirk.
-Nic mi nie jest! Powiedzcie mi lepiej co z Sebastianem... - doszłam do wniosku że i tak mam pana Bacha który przeleci mnie kiedy tylko go o to poproszę.
-O Sebusia niech cię głowa nie boli... - zaczął Jason.
-Trochę się załamał ale przy najbliższej okazji zabije Rose'a. - zaśmiał się Lars.
-Jest taka wojna na Sunset Strip... - powiedział Newsted.
-Emma mi mówiła... - mimowolnie uśmiechnęłam się. No co?! Dwóch chłopaków się o mnie bije!
-A no tak... Greypick u ciebie była... - powiedziałam James.
-Może zamiast gadać zabierzemy ją w końcu na to Sunset?! - niecierpliwił się Lars i chwycił kluczyki do samochodu.

sobota, 27 września 2014

Rozdział 13

WRACAM! PRZEPRASZAM WSZYSTKICH!
Teraz już prawdopodobnie będzie regularnie.
Dedykuję ten rozdział wszystkim którzy czekali.
Jazda zaczyna się TERAZ!
Wiem że to krótkie ale tak ma być ^^

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Było ciemno...
Umarłam? Żyje? Jest ciemno, mam otwarte oczy ale nic nie widzę... Czy ja jestem przywiązana do krzesła?! Co tu się kurwa stało?! Mam coś w ustach. Zaczęłam się drzeć na całe gardło ale to coś tłumiło moje krzyki. Gdzie ja wogóle jestem?! Pamiętam Rainbow i... pustka. Kurwa. Kurwa? Natalie! To musiała być ona! To chyba piwnica... widzę okno... co ona mi do cholery zrobiła?! Usłyszałam kroki na schodach. Ktoś zapalił światło.
Zgadnijcie kto stał w drzwiach!
-No i co fajnie ci tak? - zaśmiała się Natalie.
Próbowałam coś powiedzieć ale nie mogłam. Podeszła do mnie i wyjęła mi to coś z ust.
-KURWAAA! CO TY ZROBIŁAŚ?! - zaczęłam krzyczeć na całe gardło. - GDZIE MY WOGÓLE JESTEŚMY?! CO TY ODWALASZ DZIWKOO!
-Zamknij ryj szmato. Robię to co mi się podoba... - zaśmiała się podle. - To bagna kotku, bagna w lesie. Wcale nie jesteśmy tak daleko od LA. Ale i tak nikt cię tu nie znajdzie. Nie bulwersuj się tak bo będziesz brzydka. Chociaż już chyba gorzej być nie może.
-Czemu to kurwa robisz?! Co ja ci zrobiłam?! - potrzebowałam kilkunastu minut żeby cokolwiek z siebie wydusić. Krew się we mnie gotowała.
-Bo lubię. Jestem po części suką. - czemu ona się kurwa śmieje?
-Jestem głodna. - powiedziałam patrząc na nią z pogardą.
-Gratulację. - zawiązała mi usta i zgasiła światło.
No i zostałam sama. W co ja się kurwa wpakowałam?!

***

Znowu otworzyłam oczy ale czuję się jakby dalej były zamknięte. Rose wyjechała jakieś kilka godzin temu. Znowu kroki na schodach. Czyżby wiedźma powróciła? 
To nie była wiedźma. Podeszła do mnie i odwiązała usta.
-EMMA! - wydarłam się.
-Skarbie! Ty żyjesz! - przytuliła mnie z całej siły. Wyjęła kanapkę i mi ją dała.
-Niestety... - mruknęłam. - Co to za życie....
-Ja cię z tego wyciągnę. Obiecuję. Ale nie teraz... Nie mogę... Ona się dowie...
Rozumiem ją. Nie będę naciskać. Wystarczy mi że tu jest.
-Ile mnie nie było i co się dzieje w LA?
-Nie ma cię już tydzień... ona cię wogóle karmi?
-Czasami... no opowiadaj!
-STEVEN TO MÓJ CHŁOPAK!! A tak poza tym to się zrobił jeden wielki pierdolony burdel! Rose i Bach prowadzą jakąś kurwa wojnę! Bach mówi że Rose cię porwał i trzyma w piwnicy, a Rose mówi że to Bach! To się wydaje śmieszne ale Sunset jest podzielone!
Nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać.
-Wyciągniesz mnie stąd? Muszę ogarnąć dużo rzeczy...
-Ty się kurwa pytasz?! Oczywiście że cię uratuję! Tylko nie teraz... Natalie zaraz tu wróci... ja też wrócę... Muszę to zrobić Fris... - ostatnie zdanie wyszeptała i znowu zawiązała mi usta.

***

Hmm... jak to się mogło stać że tu jestem? Może pobiłam się z Natalie i ona mnie tu zabrała... Nie oszukujmy się, wygrałabym z Natalie... kurwa muszę zaruchać... i Daniels... ja pierdole... 
Znowu kroki na schodach... byle tylko nie ta suka.
O KURWA....
Axl oparł się o futrynę i uśmiechnął z troską.
-Idziemy stąd kotku...

wtorek, 2 września 2014

Rozdział 12

Nagła fala natchnienia XDD
Większość czasu siedzę na telefonie więc nie za bardzo mogę i mam czas odpowiadać na komentarze. Ale ja je czytam.
A tak poza tym ... *werble*
Kto pozna tego pana dostanie cukierka!

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Milion myśli na sekundę. Tak czy nie? Kurwa, czy serio tylko mi zdarzają się takie rzeczy?! Niby jestem tu tylko z powodu Rudego Chuja ale... nie, nie tylko. Nie bez powodu spotykałam się z nim już wcześniej... Złamać serce jemu czy sobie. Na razie nie złamałabym nikomu... Ale jeżeli postanowię wrócić do Axl'a... nie, nie postanowię. Mam go absolutnie dość. A Sebastian? Mam pewność że jeżeli on pyta dziewczynę o chodzenie to na prawdę ją kocha. Powiedzieć tak czy kurwa nie? Podejmuje decyzję teraz!
-Tak... - wyszeptałam i namiętnie pocałowałam go w usta. Wiedziałam że druga okazja na tak cudownego chłopaka może się już nigdy nie przytrafić.
-Fris ja... wiem że to głupie ale ja na prawdę cię kocham... - powiedział.
-Wiem o tym... - spuściłam wzrok.
-Mam jeszcze jedno pytanie...
-Tak? - spytałam zdziwiona.
-Czemu nie poszłaś chociażby do Metalliki?
Zamiast odpowiedzi pocałowałam go w usta i przytuliłam do siebie. Czułam się przy Sebastianie inaczej niż przy jakimkolwiek innym chłopaku. Lepiej. Zeszłam z jego kolan i usiadłam obok. Splotliśmy nasze dłonie i przytuliliśmy się do siebie. Zobaczyliśmy że na ławce obok siedzą... Gunsi i Michelle. Jak oni się zajebiście bawią beze mnie. Zrobiło mi się niesamowicie przykro. Poczułam takie dziwne coś w sercu i jeszcze mocniej wtuliłam się w Bacha. Starałam się nie słuchać śmiechów moich przyjaciół. Axl był z jakąś laską. Tego się można było spodziewać. Zresztą i ja nie byłam sama. Sebastian napił się Danielsa i popatrzył mi w oczy.
-Nigdy nie będą bawić się tak dobrze jak my... - pociągnął mnie za rękę i pobiegliśmy na plażę. Zdejmowaliśmy ubrania w biegu i po chwili wskoczyliśmy do oceanu.

***

-Co zrobił?! - wybuchnęłam śmiechem. - Jak ja kurwa nie chcę mieć z nim nic wspólnego!
-On jej teraz szuka! - zachichotała Michelle i napiła się Nightraina. Jak to miło posiedzieć sobie razem z przyjaciółką. - Ale tak serio, co wy wczoraj robiliście? Chłopaki gadali coś o darmowym porno. Ale jeżeli ja byłam taka narąbana że nic nie pamiętam to oni tym bardziej. 
-Nie ważne... to mój chłopak, mogę robić z nim co zechcę, tym bardziej że jestem dorosła.
Michie nagle poderwała się, złapała mnie za ręce i zaczęłyśmy skakać jak opętane.
-Chodzisz z Bachem? - przytuliła mnie mocno. - Nareszcie będziesz szczęśliwa! Jak słooodko!
-Ellie, nie zmieniaj tematu, proszę. On serio szuka Natalie?
-Tak... ja nie wiem co mu do tego rudego łba strzeliło. Przykro mi Fris... Jest jeszcze jedna sprawa... Rose... on...
-Znalazł już sobie kolejną dupę? To było do przewidzenia? Kto to? Zniszczę dziwkę. - wybuchnęłam śmiechem psychopaty.
-Ty wiesz co... jakaś taka nieznana. Na Sunset jest popularna ale nie na tyle żeby każdy ją znał. Ale ostrzegam cię, Rose chce ci zrobić wjazd do domu.
-A niech się kurwa zbliży!
Michelle popatrzyła na zegarek.
-Fris, ja muszę iść... spotkamy się jeszcze?
-Oh Michie... - przytuliłam ją. - Z tobą zawsze.
Po chwili Ellie już zniknęła za rogiem a ja zostałam sama... W mojej głowie nie tylko fizycznie.

***

-No dawaj Fris! - wykrzyknął Snake i pociągnął mnie za rękę.
-Nie pękaj mała! - powiedział Rachel i popatrzył wymownie na mnie i na drzwi.
-Najpiękniejsza, najukochańsza Sophie Fristler, jeżeli ty z nami nie pójdziesz z własnej woli, zaciągniemy cię siłą... - zaśmiał się Rob.
-Fris, ty się boisz?! - krzyknął Scotti i pociągnął mnie za drugą rękę.
-Gdzie Sebastian? - zapytałam zirytowana.
-Nie wiemy... ale dowiemy się w Rainbow! - krzyknął Scotti.
-Musimy iść akurat tam.... ? - przewróciłam oczami.
-Tak, musimy. - powiedział krótko Rachel.
-Przecież tam na pewno są ... - zaczęłam.
-Oczywiście że Gunsi tam są! Skid Row nie będzie gorsze! A teraz my mamy Fris! Nawet chłopaki z Metalliki będą nam zazdrościć! - przerwał mi Snake.
-Boisz się? - zapytał Rob.
-Dziwisz mi się?! - odpowiedziałam mu pytaniem.
-Słuchaj... chcesz pokazać im że się boisz? Nie jesteś chyba małym dzieckiem. Rudego się nie bój. Jak będzie chciał cię dotknąć zabijemy go! - uśmiechnął się Rachel.
-Macie kurwa rację! Idziemy. - przekonali mnie i chuj.
Nie wierzę że idę do Rainbow z tą bandą kochanych debili. Dalej nie wiem gdzie jest Sebastian. Ale wiem jedno... dobrze mi ze Skid Row.

***

Rainbow było niepokojąco ciche tego wieczoru... Na parkingu nie było słychać muzyki. Zanim weszliśmy poszukaliśmy jeszcze przez chwilę Bacha. On kurwa zniknął czy jak?!
Ostatni głęboki oddech i... wchodzę do Rainbow.
Popatrzyłam się w stronę baru i porozumiewawczo mrugnęłam do Davida. Jest moim informatorem i dzięki niemu zawsze wiem co się tu odpierdala.
Usiedliśmy razem z Metalliką. Nie zwracałam uwagi na Gunsów przy sąsiednim stoliku. Miałam ich w dupie. Dzisiaj będę się dobrze bawić i kurwa nic mi tego nie przerwie.
KILKANAŚCIE BUTELEK PÓŹNIEJ...
Chłopaki już poszli. Zostałam sama z Metalliką. Do naszego stolika podszedł ktoś rudy, złapał mnie za biodra i posadził na swoich kolanach.
-To jak idziemy do kibla Fris? - wyszeptał mi do ucha.
-Ty mnie znasz, ja ciebie nie. Z kim mam przyjemność? - zapytałam wiedząc że ów ruda osóbka na pewno nie ma na nazwisko Rose.
-Dave Mustaine. Ale możesz mi mówić Dave... Nie zadawaj się z tymi fagasami i chodź ze mną... - w jego głosie i sposobie bycia było niesamowicie pociągające.
Pytanie brzmiało czy z nim iść. Na prawdę nie chciałam zdradzić Sebastiana.
-Wypierdalaj Mustaine. - zagroził Kirk.
-Skopać ci dupę jak u Skidów? - zachichotał Lars.
-Fris nie idź lepiej z nim... - ostrzegł mnie James.
-Spokojnie, jestem najebana ale pięciu lat nie mam. - zaśmiałam się i pociągnęłam Dave'a w stronę kibli.
W tym momencie ktoś wszedł do Rainbow. Gunsi mocno wstrzymali oddechy.
Odwróciłam się i...
Patrzyłam w oczy Natalie.
Natalie Rose.

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 11

Dodałam zakładkę na górze żeby było łatwiej XD

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

-HUUUUUDSOOOOOOON!!!!! - usłyszałam wrzask. Tylko jedna osoba może się tak drzeć. Albo Michelle, albo Rose. Obstawiam że to Rose, bo Michie nie ma aż takiego babskiego głosu. Idiota przerywa mi granie na gitarze. Pewnie zastanawiacie się skąd mam gitarę. Mój cudowny Gibson Les Paul jest taki sam jak Slasha tyle że niebieski.
Najlepszy zakup w moim życiu. 
-FRIIIIS!!!! - wydarł się Rose. Zbiegłam na dół i zobaczyłam wkurwionego Axl'a. 
-Zamknij pizdę i gadaj o co chodzi. - wycedziłam przez zęby. 
-Ty już wiesz kurwa co... - odpowiedział.
-Ja wiem?! Ja kurwa wiem?! - krzyknęłam.
-Pochwal się co takiego zrobiłaś....
-Co ja ci znowu kurwa zrobiłam?!
-Z kim to ostatnio się tak często widujesz?!
-Jeżeli masz coś do Sebastiana i Skidów to...
-Mam i to kurwa dużo!
-Wypierdalaj! - wydarłam się najgłośniej jak umiałam. Pobiegłam na górę i spakowałam do torby wszystkie potrzebne rzeczy na dwa tygodnie. W tym mojego nowego Gibsona. Zbiegłam na dół i pokazałam Rudemu środkowy palec na pożegnanie. 
-Biegniesz do nich?! - krzyknął.
-Nie twój zasrany interes! - odpowiedziałam i wyszłam z Hellhouse.

***

No i gdzie ja teraz kurwa pójdę?! Znowu pokłóciłam się z Axl'em. I to jest jego wina! A może moja... Sama już nie wiem. Ogarnęła mnie fala smutku. To wszystko moja wina.... Miałam ochotę usiąść na chodniku i płakać. Ale miałam poważniejsze sprawy. Usiadłam na mojej ulubionej ławce na oceanem i słuchałam szumu wody. Zawsze mnie to uspokajało. Potrzebowałam kilku godzin aby zrozumieć naprawdę ważne rzeczy. Po pierwsze, to jest wina Rose'a. On rozpoczął kłótnie o nic. I to jest jego wina. Po drugie, tutaj odezwał się mój wredny charakter, jeżeli Rose chce wierzyć że chodzę z Sebastianem, to dam mu tą satysfakcję. Idę do Skidów. Czy na serio potrzebowałam kilku godzin i kilka litrów łez po to żeby ogarnąć jak wielkim debilem jest Rose? 

***

-Wejść bez pukania, czy być kulturalna i zapukać? - zadałam sama sobie pytanie stojąc przed drzwiami Skidów. Jebać wszystko, wchodzę.
Nawet nie musiałam dotykać klamki żeby drzwi się otworzyły. Wszystko było porozwalane. Jakby jakiś huragan przeszedł.
-Fris! - wykrzyknął Rob Affuso na mój widok i podszedł do mnie.
-Co tu się kurwa stało? - zaśmiałam się.
-Ja nie wiem. - zaczął się śmiać. - Też się zastanawiam. Dopiero wróciłem od dziewczyny. Widziałaś gdzieś chłopaków?
-Nie...
Jak na zawołanie z piwnicy wyszli najebani Snake i Rachel. Wyszli? Raczej cudem weszli po schodach i upadli gdy tylko ich zobaczyliśmy. Co oni do kurwy nędzy robili w piwnicy?!
-Rob, jak długo cię nie było? - zapytałam osłupiała.
-Jest 16, gdzieś tak od wczoraj od tej pory. 
-Co oni tu robili? 
-Nie mam pojęcia... - powiedział niedowierzając.
Zataczając się podszedł do nas Snake. 
-Frrrisss! - wybełkotał i próbował mnie przytulić.
-Czeeść... - powiedziałam niepewnie. - Gdzie Sebastian?
-W swoim pokoju! - powiedział i upadł.
-Ty szukasz Hill'a, ja Bacha. powiedziałam do Rob'a który rozmawiał z zataczającym się Rachel'em.
Wbiegłam po schodach na górę i skierowałam się prosto do pokoju Sebastiana. Weszłam przez uchylone drzwi i zamknęłam je na klucz. Nie robiłam tego tylko dlatego żeby wkurwić na maxa Rose'a. Raczej dlatego że ja naprawdę lubię Bacha. Leżał na łóżku i spał. On też brał udział w nocnej imprezie. Przynajmniej trafił do swojego pokoju, nie do piwnicy. Jakby tu go obudzić. Tylko jedna rzecz przychodziła mi do głowy. Położyłam się obok niego i namiętnie pocałowałam go w usta. Nawet przez sen, nieświadomy tego, świetnie całował. Po chwili otworzył oczy i uśmiechnął się do mnie szeroko. 
-Co tam się działo na dole? - wyszeptałam.
-Nie pamiętam... ale chcę zapamiętać to co się stanie zaraz... - wyszeptał i namiętnie pocałował mnie w usta. Nasze ubrania zaczęły latać po pokoju.

***

-Tak jakby co, to budziłam cię dwie i pół godziny. - zaśmiałam się zakładając bluzkę.
-Dobra... - Sebastian wybuchnął śmiechem.
Ubrani, zbiegliśmy na dół i zobaczyliśmy coś co najmniej dziwnego. Rachel, Scotti i Snake leżeli na podłodze. Prawdopodobnie to był sposób Rob'a na to żeby wytrzeźwieli. 
-Bach, co to kurwa jest?! - wykrzyknął Rob i wskazał na chłopaków.
-To nie ja ich tutaj położyłem! - zachichotał Sebastian.
-Czy mogę wiedzieć co wy wczoraj robiliście?!
-Gdybym ja pamiętał... były striptizerki.... i Metallika... i Megadeth... oni się chyba pobili.... nie wiem kurwa! Gdzie był Scotti? Fris coś mówiła że Rachel i Snake byli w piwnicy.
-Mój kochany Sebastianie Bachu, Scotti był w śmietniku koło garażu!
Wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. Sebastian też.
-A właśnie, Fris będzie u nas na czas nieokreślony. - powiedział Bach próbując zachować powagę.
-To nie jest śmieszne! No okej, mogę spać u Niny (dziewczyna Rob"a). 
-Nie trzeba! Przecież Sebastian chyba mi pozwoli spać u siebie. - puściłam mu oczko.
-Oczywiście... - powiedział i namiętnie mnie pocałował.
-Tak to zamierzacie rozegrać... - zachichotał Rob.
-Sophie... przejdziemy się? - zapytał Sebastian.
-Możemy...
Złapał mnie za rękę i już wiem gdzie chciał iść. Najpierw jednak wstąpiliśmy do sklepu po dwa Danielsy. Zanim się obejrzałam już siedzieliśmy na mojej ukochanej ławce. Bach posadził mnie na swoich kolanach i zapytał.
-Czemu uciekłaś z Hellhouse. Wiem że to nie tylko z powodu że po prostu jesteś narwana.
Wiedziałam że akurat jemu mogę powiedzieć wszystko. 
-Rose... -powiedziałam niepewnie.
-Mam go zabić?
-Nie... 
-Co on ci zrobił?
-Powiedział że... że ja go zdradzam z tobą.
Sebastian uśmiechnął się smutno. A może mi się wydawało.
-Jesteś tutaj żeby go podkurwić? - zapytał niepewnie.
-Nie tylko... Sebastian, ja naprawdę cię lubię i być może spędzanie czasu z tobą sprawia mi większą przyjemność niż kiedy spędzam czas z nim...
Sebastian złapał mnie za rękę i popatrzył w moje oczy. Zobaczyłam w nich... iskierkę. Iskierkę nazywaną także miłością...
-Sophie... zostaniesz moją dziewczyną?

TO BE CONTINUED....

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 10

Byłam na wakacjach i typowo brak internetu... ;c
Teraz będę dodawać rozdziały mniej więcej 3 razy w tygodniu bo nie mam czasu ;c
Dedykuję ten rozdział wszystkim którzy dotrwali do 10 XD
Zmiany w bohaterach!
Powrót w wielkim stylu!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wbiegłyśmy do domu jak szalone. Zaczęłyśmy biegać i szukać tego chuja, Adlera. Kamień spadł mi z serca jak dowiedziałam się ze to nie Axl. Ale że kurwa Adler?! Ona jest na pewno jego jebaną dziewczyną! Dlatego ostatnio znikał. Zabiję go, jak go znajdę. Jeszcze nigdy nie byłam taka wkurwiona. Przecież on wie co ta suka mi zrobiła. I jeszcze ją kurwa kryje! Wpadłam na Duff'a.
-Fris! Co się do cholery stało? Biegasz jak opętana.
-TO ADLER! ADLER KRYJE NATALIE! GDZIE ON KURWA JEST BO JAK GO DOPADNĘ TO MU NOGI Z DUPY POWYRYWAM!!
Wszyscy wybiegli ze swoich pokoi. Jednak nie było wśród nich Adlera.
-FRIS OGARNIJ SIĘ! - wrzasnął na mnie Izzy i próbował uspokoić.
-Właśnie staraj się zachować spokój. - przytulił mnie Rose. - Jak go kurwa znajdę to...
-Gdzie on kurwa jest?! - wykrzyknęła Michelle.
-Jeszcze nie wrócił. Uspokójcie się laski. Poczekamy na tego kutasiarza... - powiedział Slash.
Zeszliśmy na dół i wszyscy usiedliśmy w salonie. Wtulone w swoich chłopaków opowiedziałyśmy czego się dowiedziałyśmy. Wypiłyśmy herbatę (Skąd do kurwy nędzy w Hellhouse herbata?! Chyba że to było zioło bo jakoś tak nas potem rozweseliło...). Nagle do domu wszedł Steven. Był... wkurwiony?! I to mocno. Rzucił się na sofę i popatrzył na nas spode łba.
-O co wam kurwa chodzi?! Czemu się tak na mnie kurwa gapicie popierdoleńcy?!
Nikt nic nie odpowiedział. Najbliżej siedział Slash który rzucił się na Adlera i zaczął go dusić.
-HUDSON! DEBILU NIE WIERZĘ ŻE JESTEM TWOJĄ SIOSTRĄ! ZOSTAW TEGO JEBANEGO ADLERA! - wykrzyknęła Michelle i złapała Mulata za włosy. Ten pisnął jak baba i momentalnie zostawił Stevena.
-Pojebało cię?! Zabiję cię rozumiesz! Jak mogłeś kiedykolwiek kryć tą dziwkę?! Ty wiesz co ona zrobiła Fris?! - wrzasnął.
-Kurwa, o co wam chodzi?! - spytał z udawanym zdziwieniem w głosie.
-O Natalie, a mianowicie o to że zabrałeś ją od Aerosmith. Oraz że ją kurwa kryjesz. - warknął Axl.
-Natalie?! Że niby kurwa ja?!
-Kurwa, nie udawaj Adler. Bo inaczej napuszczę na ciebie wściekłego Saula. A wtedy to już nie będzie nikomu do śmiechu. - powiedziała Ellie z politowaniem, musiała dalej ciągnąć brata za kudły.
-No dobra. Nie rozumiecie że ja ją kocham?! - powiedział spokojnie Popcorn po chwili namysłu.
-Że kurwa co?! - wykrzyknął Duff. - Czy ty sobie zdajesz z tego sprawę że ona zabiła rodziców Fris?! A jeszcze potem uciekła?! Przemyśl swoje zachowanie kretynie bo to nic dobrego z tego nie będzie!
-Kurwa, Adler jestem jej bratem. Nie przyznaję się do tego ale rodziny kurwa nie wybierasz. Nawet ja nie wyobrażam sobie ją kryć. Łączą nas więzy krwi rozumiesz?! To moja rodzina. Powinienem jako pierwszy wpaść na to żeby ją ratować. Ale nie! Pan Adler złapał się na jej przynętę i uważa że ją kocha! Proszę cię Steven... - powiedział wkurwiony Rose.
-Ale... - zaczął Adler.
-Nie ma żadnego... - przerwał mu Izzy.
-... KURWA ALE!!!! - dokończył Slash. Przez cały czas próbował wyrwać się Michelle.
-Dacie mi coś powiedzieć czy nie?! Zerwała ze mną. Ale ja ją kocham. Uciekła. Znowu rozpłynęła się w powietrzu. Nic już teraz o niej nie wiem.
-Proszę cię Adler. Że kurwa co?! - zaśmiałam sie chamsko.
-Ja pierdole, Frisiu wybacz mi! - błagał mnie NA KOLANACH! Nie wiem czy mu wybaczę za "Frisiu". Co ja kurwa jestem psem?!
-Zamknij się. - krzyknęła Michelle.
-Fris, każdy popełnia błędy. Ty chodzisz z Axl'em chociaż wiesz że to głupie. Taka sama jest moja miłość do Natalie! - powiedział Adler.
-ADLEEEEER! - wybuchnął Rose i rzucił się na niego. Do bójki dołączyli wszyscy, nawet Michelle, oprócz mnie.
-CISZAAA! - wrzasnęłam. Wszyscy zatrzymali się i patrzyli na mnie jak na wariatkę. - WSZYSCY WYCHODZĄ Z TEGO POKOJU OPRÓCZ ADLERA! JUŻ!
Wszyscy posłusznie wyszli po jeszcze jednej kłótni której nie będę tutaj przytaczać ze względu na Rose'a który używał słów o których istnieniu nie miałam pojęcia.
-Adler... ty masz rację. Miłość nie wybiera i to nie my decydujemy o tym w kim się zakochamy. Ale czy ty zdajesz sobie z tego sprawę że ona zamordowała moich rodziców? - przerwałam krępującą ciszę.
-Sophie... - powiedział Sophie. - Co tu dużo mówić, przynajmniej ty jedyna mnie rozumiesz... Ja ciebie przepraszam. Wiesz jak to jest. Nie myślałem wtedy o tym. Ja ją kurwa kocham. Po raz pierwszy w życiu naprawdę się zakochałem. Co mogę zrobić abyś mi uwierzyła że ja nie robiłem tego specjalnie?
-Nie rozpędzaj się tak. Czemu z tobą zerwała?
-Nie wiem. Krzyknęła że jestem popierdolony i uciekła. Nie kłóciliśmy się wcześniej.
-Czyli nie wiesz gdzie jest?
-Nie mam pojęcia Fris.
-Hmmm... - w mojej głowie zrodził się pewien plan. - Jest coś co możesz zrobić. Kto może wiedzieć gdzie jest ta kurwa?
Adler zastanowił się chwilę.
-Jennifer Greypick. Najlepsza przyjaciółka Natalie. Ona na pewno coś wie.
Jennifer Greypick. Czyżby spokrewniona z Emmą? Tu należy się wyjaśnienie. Emma Greypick to jedna z moich koleżanek z młodości, pewnie mieszkałaby tu teraz z nami ale rodzice wysłali ją do szkoły z internatem na jakimś zadupiu żeby nie wpadła w złe towarzystwo. Teraz mieszka z rodzicami. Nie widziałam się z nią od bardzo długiego czasu.
-Nie znam. - powiedziałam krótko.
Steven podał mi kartkę z adresem.
-Możemy jechać?
***

-Yyy czy to na pewno dobry adres? - zapytałam i rozejrzałam się dookoła. Byliśmy w tej "porządnej" dzielnicy L.A. Staliśmy przed największym i najelegantszym domem na tej ulicy.
-Tak, to tutaj. - powiedział Adler i zapukał. Po chwili otworzyła nam szczupła, wysoka dziewczyna z brązowymi włosami. Zdziwiła się na mój widok.
-Sophie?!
-Emma? - zapytałam z niedowierzaniem i rzuciłyśmy się w swoje ramiona. Tyle lat...
-Wy się znacie?! - zapytał Steven.
-Oczywiście! - powiedziała Emma i  go przytuliła. To nie był zwykły przyjacielski uścisk.
-Znasz Jennifer Greypick? - zapytałam.
-Ech... moją pojebaną siostrę? Niestety tak. - powiedziała Emma. - Chodźcie.
Zaprowadziła nas do jakiegoś pokoju w którym było czuć słodki zapach marihuany. Ten pokój różnił się od większości tego domu. Był obklejony plakatami świetnych zespołów. Na łóżku ubrudzonym heroiną leżała całkiem ładna dziewczyna. Z adapteru leciało The Doors.
-Wyjdź mi stąd Ems! - wrzasnęła i pokazała nam fotele. Emma wyszła, dziewczyna momentalnie wstała z łóżka i wyciągnęła Jim'a Beana z szafki. - Napijecie się?
-Z chęcią. - odpowiedzieliśmy równocześnie i dziewczyna postawiła przed nami szklanki po czym je napełniła.
-No więc czego szukacie w moich skromnych progach? Jaka ja jestem bezczelna! Nazywam się Jennifer Greypick.
-Jestem Sophie Fristler, a to jest Steven Adler. - powiedziałam upijając łyk ze szklanki.
-Adlera to ja znam. - puściła do niego oczko. - Nie myślałam że kiedykolwiek poznam TĄ Fris. Ciągle o tobie słyszę ale nie miałam okazji cię poznać.
-Jesteś przyjaciółką Natalie Rose? - zapytałam.
-Tak, a o co chodzi?
-Gdzie ona do kurwy nędzy jest?! - krzyknęłam.
-A bo ja kurwa wiem. Pokłóciłyśmy się dzisiaj. Spierdoliła gdzieś. Sama chciałabym wiedzieć gdzie jest. - odpowiedziała zapalając jointa.
-Może inaczej, a gdzie może być? - zapytał Steven.
Jennifer zastanowiła się przez chwilę.
-Nie mam absolutnego pojęcia. Ja też jej szukam więc mogę was informować.
Zgodziliśmy się i jeszcze przez chwilę gadaliśmy o pierdołach. Całkiem fajna ale gada jak spizgana. Nie dowiedzieliśmy się niczego przydatnego.

***

Dochodziła północ a ja samotnie wracałam z Rainbow. Pogodziliśmy się już z Adlerem. Nasza impreza "na zgodę" skończyła się tym że wszyscy poszli razem do toalety. WSZYSCY. Nie byłam trzeźwa ale nigdy w życiu nie zgodziłabym się na coś takiego. Jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Steven powiedział że popełnia ten sam błąd co ja. To aż tak bardzo widać że popełniam ten błąd? Kurwa, czemu ja jestem taka krucha. A Popcorn? On mnie rozumie i ja rozumiem jego. Nie wyobrażam sobie mu nie wybaczyć. Tym bardziej że Steven jest dla mnie jak brat i wiem że nie potrafiłby zrobić mi takiej krzywdy. Ech, znowu nie wzięłam papierosów. 
-Hejka. - przytuliłam przechodzącego obok chłopaka. - Masz może czerwone Marlboro?
-A pokażesz cycki? - zapytał zdziwiony wyciągając papierosy z kieszeni.
-Już wystarczy że dostąpiłeś tego zaszczytu i Sophie Fristler sama zaczepiła cię na ulicy. - mrugnęłam do niego śmiejąc się i zabierając mu całą paczkę.
Chłopak zaśmiał się, pokręcił głową i poszedł dalej.
Jeszcze wtedy nie wiedziałam ile ten nieznajomy zmieni w moim życiu...

niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 9

No i zaczyna się burza!

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Obudziłam się obok Michelle (nie w tym sensie zboczuchy!). Ellie jeszcze spała. Mogłam sobie wszystko dokładnie przemyśleć. Ja kurwa czułam że miała rację. To pewnie Axl ją kryje. Dzisiaj zapewne się dowiemy. Jeżeli moje przypuszczenia są trafne... Nie chcę usłyszeć że Rudy ma z tym cokolwiek wspólnego. Zrobiło mi się strasznie smutno. Powinnam go rzucić. Ale ja nie mogę tego zrobić. Nieppotrafię bez niego żyć. Wolę się zabić. Gadam jak psychopata. Miłość zamieniła mnie w psychopatę. Gdzieś w środku wierzyłam że to nie on. Natalie jest popularna na Sunset. Każdy kto chce się liczyć musi znać i chociaż raz mieć w łóżku Sophie Fristler i Natalie Rose. Z jakiegoś powodu byłam szczęśliwa z takiej opinii publicznej. Ale ja  nie o tym. Natalie ma tu bardzo duże znajomości. Tak właściwie każdy kto czasami z nią gada w Raindbow czy Roxy może ją kryć. Ale ja podejrzewam akurat mojego chłopaka! Dlatego że to jego siostra ale co tam. Mam ciekawą logikę. A właśnie czemu to on nie śpi u mojego boku? Przemyślenia przerwał mi pisk. Obie z Michelle zerwałaśmy się z łóżka i pobiegłyśmy do pokoju z którego dobiegał hałas. To był pokój Stardlina. A pisk wydał z siebie Rose który właśnie zorientował się że leży obok nagiego Duff'a i Slasha którzy leżeli na sobie (?????!!!!!!!). Brakowało jednak Izzy'ego. Nie wierzę że ominęła mnie tak wielka impreza! Przynajmniej udało mi się pogadać z Ellie.
-Co to kurwa ma być?! - wykrzyknął Axl.
-Rose nie wydzieraj się tak... kurwa złaź ze mnie McKagan! Jasna dupa! McKagan czemu na mnie leżysz pedale?! - wrzasnął jak poparzony Slash.
-Hudson kurwa nie wiem! - odpowiedział mu Duff staczając się na podłogę obok.
-Mój brat jest pedałem. - wybuchnęła śmiechem Michie. Nikt oprócz nas się nie śmiał.
Zwlekłyśmy się na dół i powitałyśmy Stardlina oglądającego kreskówki.
-Gdzie Adler? - zapytałam.
-Wyszedł gdzieś z samego rana. - odpowiedział Izzy całując namiętnie Michelle. No dobra. Spierdoliłam znowu na górę. Nie chciałam im przeszkadzać. Drzwi do pokoju Rytmicznego były otwarte. Czyli chłopaki odeszli do swoich pokoi. Zatrzymałam się przed swoimi drzwiami. Może pójdę do Axl'a? Chcę wyjaśnić kilka rzeczy. Ale obiecuję sobie jedną rzecz. Nie będę się z nim kłócić. Weszłam do pokoju Rudego. Leżał na łóżku i sobie coś śpiewał.
-Sophie. - podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło. - Jak się spało księżniczko?
-Na pewno lepiej niż tobie. - uśmiechnęłam się. - Musimy porozmawiać.
Nie, wcale nie chciałam go opierdzielić że nazywa mnie księżniczką.
-Dobrze. - złapał mnie za rękę i pociągnął na łóżku. W CELU SIEDZENIA.
-Chodzi mi o dwie rzeczy. Po pierwsze, czemu nie powiedziałeś mi o spotkaniu z rodzicami?
Rose milczał, ja mówiłam dalej.
-Nie rozumiem po co nam tajemnice. Ja mówię ci o wszystkim, ty o tym wiesz. Ponieważ ja ci ufam i ty także powinieneś to odwzajemnić...
-Ponieważ chodziło im o Natalie. Zwalili na mnie że ona zniknęła! - powiedział po chwili namysłu Axl. Brzmiało to jakoś... nieprzekonująco. Dobra, dzisiaj mam nadzieję się dowiedzieć czegoś o Natalie. Kupuję wersję Rose'a i przechodzę dalej.
-Właśnie. Natalie, Natalie, Natalie. Nie wiesz gdzie ona jest?
-Sophie, wiem co chcesz powiedzieć. Nie słyszałem o niej od tego wypadku. Próbowałem jej szukać. Dalej próbuję. NIE KRYJĘ JEJ. Nie wyobrażam sobie jak mógłbym to robić.
Uwierzyłam mu. Nie powinnam, ale uwierzyłam. Bardzo chcę wierzyć w to że wszyscy się mylą i że nie ma z tym nic wspólnego. Przytuliłam Axl'a i wyszeptałam.
-Przepraszam.
-Nie masz za co. - uśmiechnął się Rose.
W ostateczności z bólem serca wiedziałam że będę musiała z nim zerwać. Nie chcę o tym myśleć.
-Sophie, mam coś dla ciebie. Taki prezent przeprosinowy... - powiedział niepewnie Axl i wręczył mi granatowe pudełko. Nie spodziewałam się żadnego prezentu. W środku była zawieszka i srebrny łańcuszek.
-Jejku Axl, nie trzeba było. - zarumieniłam się.
-Mam taki sam, ale z inną literką. - odpowiedział i wyjął z szafki drugie pudełko.
Bardzo się ucieszyłam. Naprawdę. 
-To takie słodkie. - wyszeptałam mu do ucha i zdjęłam bluzkę. Jeżeli to ma być ostatnia nasza romantyczna chwila, chcę ją spędzić dobrze.

***

-Na pewno chcesz tam wejść? - zapytała Michelle. Stałyśmy przed drzwiami domu w którym mieszkali chłopaki z Aerosmith. Starałam się ubrać jak najmniej jak dziwka. Założyłam podarte długie jeansy, czarne conversy i bluzkę z The Ramones. Michelle miała na sobie czarne skórzane legginsy i białą bokserkę. Nie wyglądałyśmy jak Sophie Fristler i Michelle Hudson. Raczej jak zwykłe dziewczyny. Nie chciałyśmy wypaść przed Smithami jak jakieś tanie dziwki (czyt. Natalie) chociaż jeżeli kojarzą nas to już za późno. 
-Tak, kurwa chcę! - powiedziałam i zapukałam.
Niemal momentalnie drzwi otworzył nam Steven Tyler. 
-Kto to nas odwiedza... - powiedział i uśmiechnął się szeroko. - Zapraszamy, zapraszamy.
-Ależ dziękujemy. Jednak my nie w tej sprawie... Czy jest Tom Hamilton? - spytałam
-HAMILTON! PIĘKNE PANIE DO CIEBIE! - wrzasnął Tyler. - Usiądźcie. Chcecie coś do picia?
-Nie, dziękujemy. - odpowiedziałyśmy jednocześnie. Hamilton zbiegł z góry i rzucił się na sofę.
-Co chciałyście laski?
-Odpowiedź jest krótka. My w sprawie twojej dziewczyny.
-Arya [tak, Dejzi jest fanką Gry o Tron B| ] ? Ale o co wam chodzi?
-Zerwałeś z Natalie?! - wykrzyknęłam.
-Nie mam ochoty się przyznawać ale to raczej ona ze mną. - powiedział niechętnie Tom.
-Czemu? - wtrąciła się Michie.
-No więc jakiś czas temu wbiegła do domu i zabrała wszystkie swoje rzeczy. Krzyknęła że z nami koniec i odebrał ją jakiś chłopak. Następnego dnia szukała jej policja. Nie wiemy o co chodzi.
Zabrał ją chłopak. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Ellie to zauważyła i momentalnie mnie mocno przytuliła.
-Jak wyglądał ten chłopak? - zapytałam roztrzęsiona.
-Nie, to nie ten jej koszmarny brat. Przyłaził tu i kłócił się z nami że niby ją kryjemy. Ten chłopak jest od was. Z tego waszego zespołu. Taki blondynek.
Obie skamieniałyśmy. To było dla nas jak kubeł zimnej wody.
-DUFF??!! - wrzasnęłyśmy obie.
-Nie, tamten perkusista. - powiedział Hamilton.
-STEVEN!!! KURWA! - krzyknęłyśmy i pobiegłyśmy do Hellhouse.

TO BE CONTINUED....

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 8

Dziękuję za 1000 wyświetleń :****
Ostrzegam że ten rozdział to jakieś pierdolenie ;//
Cisza przed burzą....

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Minęło 5 dni. 5 pojebanych dni. Pełnych moich długich oraz trudnych rozmów z Axl'em. Mówi że uświadomił sobie swój błąd. Rose uświadomił sobie swój błąd? To mi z daleka jechało jakimś przekrętem. Ale dobra, kupuję to. A ja uświadamiałam sobie swoje błędy. Robię właśnie coś tak głupiego że aż śmiesznego. Kocham chłopaka którego uczucie do mnie jest... niezidentyfikowane. Wiem o tym że jeszcze będę przez niego płakać. Ja wiem o moim błędzie. Ale cóż poradzę? Kocham go. Większy ból sprawia mi życie bez niego niż ból jak zrobi coś głupiego. Nikt dalej nie słyszał nic o Natalie. Steven coraz częściej znikał. Nikt nie wie o co chodzi. Może znalazł sobie dziewczynę. Chodzi cały w skowronkach. To dobrze. Wyprowadziłam się od Metalliki. Nie chciałam przysparzać im kłopotów. Teraz mi smutno. Jak mi smutno, lub wesoło, lub nie mam co robić, rysuję! Ostatnio myślałam o Axl'u więc...
Nawet się podpisał. Rysowałam jakieś bazgroły. Dużo myślałam o przyszłości zespołu. Nawet nie mieli loga. Jednak mi wyszło takie coś.
 -NIEEE! - krzyknęłam i wyrwałam kartkę. Kurwa to będzie trudne.
-Lepiej, lepiej. - uśmiechnęłam się. - Ale to dalej nie to!
Kolejna kartka wylądowała na podłodze.
-Coraz lepiej Sophie! - krzyknęłam. Jednak i ta kartka zaśmieciła moją podłogę.
-Jesteś genialna laska! - krzyknęłam sama do siebie. Ta kartka nie wylądowała na podłodze. Przerzuciłam ją i starałam się jakoś połączyć z nazwą to co narysowałam.
-Tak jest dobrze! Teraz tylko pokolorować. - powiedziałam.
-TAAAK! - wrzasnęłam.
Zbiegłam na dół po to żeby pokazać chłopakom.
-FRISTER! GENIUSZKO TY! - wrzasnął Duff i przytulił mnie z całej siły.
Slash i Izzy zaczęli grać muzykę do "Sweet Child O'Mine". Jednak słowa były inne. Wiewióra zaczęła skrzeczyć do mikrofonu.
-Oh brilliant Fris o'mine!
Oh sweet Fris of mine!
Wyszczerzyłam zęby i przytuliłam chłopaków.
-Jesteście cuuudowni. - powiedziałam do nich.
-Wiemy! - krzyknął Adler który właśnie wszedł do Hellhouse.
-Nawet nie wiesz czemu popierdoleńcu! Popatrz lepiej co Sophie narysowała. - wykrzyknął Rose.
-FRIS! - wykrzyknął Steven patrząc na kartkę i uśmiechając się szeroko. - A ty co żeś kurwa powiedział ruda pało?!
-Jeb się Adler. - odpowiedział Rudy pokazując Stevenowi środkowy palec.
-Osz ty chuju! - Popcorn rzucił się na śmiejącego się Rose'a.
-Wypierdalaj!
-Weź ty się już kurwa lepiej zamknij, dobrze?!
-Rozwalę ci te twoje garnki na ryju jak się nie zamkniesz!
-Ja przynajmniej umiem na nich grać w odróżnieniu od twojego głosu. Czasami zastanawiam się, czy to ty śpiewasz, czy jakaś baba!
-Pojebie, kurwa, zajebię rozumiesz?!!
Na reszcie poczułam się jak w domu.
***

-No ale opowiedz mi to dokładniej! Michelle przecież znamy się tak długo. Po chuj nam tajemnice? - powiedziałam do wpierdalającej chipsy Michelle. Siedziałyśmy na podłodze w moim pokoju i właśnie trwał nasz babski wieczór. Podgłośniłam Iron Maiden które leciało z głośników po to żeby zagłuszyć ostrą imprezę na dole. Dzisiaj chłopaki wydali płytę. Zaprosili Metę i Skid Row. Na początku był toast, i przy tym jeszcze byłyśmy. Ale jak zaczęło się zamieniać w jakąś ostrą libację alkoholową, spierdoliłyśmy na górę.
-No ale co dokładniej? - zapytała Michie zapalając Marlboro.
-No jak jak to się stało. Ellie no proooszę! - odpowiedziałam biorąc łyka Nightraina.
-No zerwałam z Duff'em i teraz jestem z Izzy'm!
-Tak po prostu? Poleciałaś do Izzy'ego od razu po zerwaniu i już wielka miłość?
-No bo, no bo ja nigdy nie kochałam Duffa.
-To po gówno z nim chodziłaś?
-Chciałam żeby był zazdrosny. Wiedziałam że prędzej czy później i tak mnie zdradzi po pijaku. Wtedy chciałam polecieć do Stardlina żeby mnie przytulił i zakończyć to w jego łóżku. Udało mi się. Ale żeby nie było, ja go serio kocham, nie jestem z nim dla ruchania czy coś!
Ach ta Michelle. Ona i jej intrygi.
-No dobra, a McKagan? On naprawdę cię kochał.
-Bardzo długo rozmawialiśmy. Doszliśmy do wniosku że jemu będzie lepiej bez dziewczyny. Ale koniec o mnie! Jak tam z Rose'm. Mi możesz powiedzieć wszystko, pamiętaj.
-No dobrze, dobrze. 
W tym momencie do pokoju wbiegł Lars.
-Drogie panie, zapraszamy was na rozbieranego pokera! - powiedział i ukłonił się jak dżentelmen.
-Chyba cię pojebało. Spierdalaj stąd Ulrich! - krzyknęłam i rzuciłam w niego butelką. Wybiegł z pokoju jak poparzony, a ja i Michelle nie mogłyśmy ze śmiechu złapać oddechu i tarzałyśmy się po podłodze. Jak trochę się ogarnęłyśmy mogłyśmy dopiero dalej rozmawiać.
-Ale wiesz że to nie jest chłopak dla ciebie? 
-Kurwa wiem. Ale ja go serio kocham. Dosyć o Axl'u! Mnie bardziej interesuję ktoś inny o tym samym nazwisku... Wiesz coś o niej?
-Nic, a nic. Mnie też kurwa ciekawi gdzie ona jest. Nie obraź się Fris, ale mam wrażenie że to Rudy ją kryje.
-Że kurwa co? To popieprzone Ellie. Niemożliwe.
-Ty go kochasz, miłość potrafi zaćmić pewne... sprawy. Czy nie zauważyłaś tego że ostatnio gdzieś znika? I łazi taki... dziwny. Nie mówi ci o wielu rzeczach. Jego rodzice ostatnio się z nim kontaktowali. Pewnie ci o tym nie powiedział? A rozmawialiście kiedykolwiek o Natalie?
-Michelle, nie obraź się ale ja to muszę przemyśleć. Tak czy inaczej dalej nie wiemy gdzie ona może być. Ostatnio chodziła z Hamiltonem. Co powiesz na to żebyśmy jutro odwiedziły Aerosmith?

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 7

Przepraszam!
Nie byłam w domu i 0 czasu na pisanie.
Na razie rozdział, jak będę miała czas to ogarnę LBA I VBA.
Dedykacja dla... *werble* Maddie!
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Obudziłam się naga na podłodze. Byłam przykryta tylko kawałkiem koca który dzieliłam z James'em. On także nie miał nic na sobie. A więc wczoraj musiała być serio niezła impreza... Cokolwiek się działo, niczego nie żałowałam. Mam prawo na chwilę odetchnienia od tych idiotów. Ciekawe czy w ogóle obchodzi ich gdzie jestem... Założyłam jakąś koszulkę z podłogi. Zauważyłam że obok mnie leżał także Jason, Lars i Kirk. Wszyscy byli bez żadnego ubrania. Coraz bardziej chciałam wiedzieć co się wczoraj stało. Zaśmiałam się głośno na myśl o wczorajszej nocy. Kurwa co ja robiłam u Metalliki?! Serio absolutnie nic nie pamiętałam z tamtego wieczoru. Ważne że się dobrze bawiłam. Kurwa no przyda mi się jakieś odetchnienie od bandy debili z którą dzielę dom. Mój instynkt nimfomanki został zaspokojony bo nie chciało mi się ruchać. No ostatecznie... To znaczy że wczoraj było ostro.  James obudził się, poszedł do kuchni i oparł się o blat.
-Ubrałbyś się, co? - powiedziałam chichocząc.
-A po co? Chyba nie jest aż tak źle... - odpowiedział patrząc się na siebie.
-Jest bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się szeroko. Hetfield podszedł do mnie i złapał mnie za biodra.
-Korzystaj póki możesz... - wymruczał mi do ucha. Chciałam z tego skorzystać. W sumie to chłopaki jeszcze spali. Pocałowałam go namiętnie w usta i poszliśmy na górę. Dopiero teraz zobaczyłam jak bardzo trzeba mi było odetchnienia od Axl'a.

***

Teraz to już byłam pewna że ta plotka o tym że Axl jest najlepszy w łóżku na całym Sunset Strip była bardzo nieprawdziwa. Ciągle coraz bardziej rozumiałam że to nie jest dobry facet dla mnie. Ale ja go kurwa kocham. Miłość to jebana pułapka. Nie można się z niej uwolnić.  Minęło pięć dni. Oczywiście to były ciągłe imprezy. Tak właściwie to ja nigdy wcześniej nie imprezowałam tak bardzo. Nawet z Gunsami. A z nimi była impreza dzień i noc. Zdążyłam zapomnieć o wszystkich zmartwieniach. No prawie wszystkich. Myśl o Axl'u nie dawała mi spokoju. Ja nie potrafię bez niego kurwa żyć. James lub Sebastian lub ktokolwiek ze Skid Row lub Metalliki mi go zastępywali. Ale to nie wystarczało na dłuższą metę. Nawet David raz mnie przeleciał. Był z tego powodu bardzo szczęśliwy. Kilka razy prosił mnie o chodzenie ale ja za każdym razem odmawiałam. Nie on jedyny o to prosił. Na razie nie chciałam żadnego związku. Wiele razy płakałam. Nie przez to że nie mam chłopaka, przezto że nie ma Axl'a. Nie widziałam nikogo z Gunsów,  włącznie z Natalie i Michelle. Ich serio nie obchodzi gdzie ja jestem. Usłyszałam  pukanie do drzwi. To pewnie Sebastian. Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. 
-Fris! - krzyknęła Michelle i rzuciła mi się na szyję. 
-Michie! Co ty tutaj robisz? Jak mnie znalazłaś? - zapytałam szczęśliwa. 
-Jestem tutaj po ciebie. Wiedziałam o tym że Sebastian wie gdzie jesteś, bo zabierał dla ciebie ciuchy. Wyciągnęłam od niego adres, i teraz jestem tu. Przejdziemy się?
-Taak. - powiedziałam niepewnie i wyszłyśmy razem. Usiadłyśmy na naszej ulubionej ławce.
-Nie uwierzysz co się działo! - wykrzyknęła.
-No, zaczynaj!
-Rose próbował się zaćpać, zerwałam z Duffem, jestem z Izzym! - krzyczała. No dobra, ROSE PRÓBOWAŁ SIĘ ZAĆPAĆ?! Że kurwa co?
-No więc po kolei. Jak? Co? Kiedy? Czemu? - wrzeszczałam.
-Że Rose? - uśmiechnęła się szeroko Michie. - No Adler znalazł go w TWOIM pokoju na podłodze. Zadzwoniliśmy po karetkę i teraz jest w szpitalu. Jego stan jest stabilny... Sugerujemy że to z... twojego powodu. Odkąd odeszłaś jest przygaszony. I był w twoim pokoju...
Starałam się nie wybuchnąć płaczem. Jednak łzy same leciały mi po policzkach. Coraz więcej. Po chwili byłam w ramionach Michelle która starała się mnie uciszyć.
-Kiedy to się stało? - starałam się zachować spokój.
-Wczoraj rano. Nie chcieliśmy cię martwić. Ty się tak dobrze bawiłaś z chłopakami... - powiedziała smutno.
Płakałam jeszcze bardziej. Mój kochany Rose...Mój? Zerwałam z nim. Byłam debilką. Jebaną debilką. Co ja kurwa gadam? Naćpałam się czy co? Nie wiem czy mogę tak o nim myśleć. Nie wiem co do niego czuję. Chociaż nie, wiem. Miłość. Wielką.
-Możemy tam pojechać? - zapytałam przez łzy.
Ellie tylko skinęła głową. Wzięłyśmy taksówkę i pojechałyśmy do szpitala. Wszyscy już tam byli. Slash od razu przyleciał do mnie.
-Nie płacz mi tu Fris! - krzyknął mi mnie przytulił.
-Z Wiewiórą jest podobno... dobrze. - powiedział Duff.
-Może zapytamy lekarza idioto? - wtrącił się Steven.
-Pani jest... ? - zapytał mnie lekarz.
-Kimś bardzo bliskim dla niego. Ale nie z rodziny. Proszę, niech pan mi powie co z nim. - powiedziałam błagalnym tonem
-No dobrze. - odpowiedział niechętnie lekarz. - Stan pana Rose'a jest... stabilny. W ciągu trzech godzin powinien się obudzić. Jeżeli nie to... przykro mi. - powiedział lekko i odszedł.

***

W ciągu 2 godzin płakałam, płakałam i płakałam. Chłopaki w końcu mnie uciszyli. Dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy. Duff przeleciał jakąś laskę w Rainbow i tak zakończył się jego związek z Michelle. Ale wtedy był przy niej Izzy który ją pocieszał. I tak rozpoczęło się mega lovestory Izzy i Michie! Cieszę się ich szczęściem. Na reszcie jest szansa na dwa piękne uśmiechy. 
-A kiedy wydajecie płytę? - zapytałam zapalając papierosa. Jeżeli w ciągu następnych 30 minut Axl się nie obudzi to... nie chcę o tym myśleć. Muszę uwierzyć w to że będzie dobrze.
-Za tydzień. - odpowiedział Slash dopijając Danielsa. Trzecia butelka a on dalej był trzeźwy. Nie wiem czy to dobrze.
-Co tam jeszcze robiliście? Opowiadać no! - musiałam jakoś przerwać tą ciszę.
-Piliśmy, ruchaliśmy, piliśmy, ruchaliśmy i trochę graliśmy. - zaśmiał się Adler - A dziewczyny nie mam nadal.
-A co z pewną dziwką...
-Natalie jakby zniknęła z powierzchni ziemi... Nikt z nas za bardzo nie wie o co chodzi. - wtrącił się Izzy.
-Kurwa. Ona jeszcze wróci, mówię wam! - krzyknęła lekko pijana Michie.
Od razu przyleciała do nas pielęgniarka i nas opierdoliła. Zabrała nam fajki i alkohol. Skończyła się zabawa. Tylko takie debile jak my robią sobie libacje alkoholowe na korytarzu w szpitalu.
-Suka. - powiedział za nią krótko Duff.
W tym czasie coś zaczęło dziać się z Axl'em. Lekarz powiedział że jedna osoba może wejść. Po 15 minutach kłótni w końcu ustaliliśmy że będę to ja. Weszłam powoli do sali. Axl leżał na łóżku. Był blady i strasznie chudy. Kurwa, to moja wina?! Zrobiło mi się go strasznie szkoda. Tak, ja go bardzo kocham. Dopiero teraz się do tego przyznaję? Lepiej późno niż wcale. Usiadłam na krześle obok łóżka i bez zastanowienia złapałam Rudego za rękę. Wydawało mi się czy nią poruszył? Nie wydawało mi się. Powoli otworzył oczy i wpatrywał się we mnie z osłupieniem. Po policzkach ciekły mi łzy. Łzy szczęścia. Uśmiechnął się. Oczywiście nie musiałam odwzajemniać uśmiechu bo już od kilku minut miałam banana na mordzie. 
-Kocham cię. - wyszeptał bardzo cicho ale ja bardzo dobrze to słyszałam.
-Ja ciebie też. - powiedziałam przez łzy. 
Kazali mi już wyjść. Kurwa, akurat teraz?! Oparłam się o ścianę przed salą i płakałam jeszcze mocniej.
Być może to jest błąd mojego życia, ale mi odpowiadają takie błędy.

wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 6

Dziękuję wam za 600 wyświetleń. Jesteście wspaniali :***
Dedykuję ten rozdział wszystkim którym chcę się to czytać xd

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dni mijały szybko. Zbyt szybko. Zanim się zorientowałam minęły dwa tygodnie. Regularnie odwiedzałam posterunek policji i zeznawałam przeciwko Natalie. Jednak policja mówiła że nie ma dowodów. Dostałam w spadku po rodzicach cztery miliony dolarów oraz wyspę na Malediwach. Wszystko znalazło się na moim koncie. Nigdy nie wyobrażałam sobie żebym miała tak dużo zielonych. Dziwnie się z tym czułam. Nie rozmawiałam także z Axl'em. To chyba nasza najdłuższa przerwa w ciągu półtora roku. Wiem że dalej utrzymywał bliskie kontakty ze swoją siostrą. Nie wiem jak bliskie... Przestałam chodzić do klubów razem z resztą, przestałam w ogóle schodzić na dół, jedzenie przynosiła mi Michie. Ale nie byłam jedyna. W swoim pokoju siedział także Izzy. Wyszliśmy tylko raz żeby pogadać o płycie. Było już dwanaście piosenek. Kiedy ja chodziłam po kuchni, chłopaki weszli do domu.
-Chodźcie tu dziewczyny! - krzyknął na cały dom Slash.
-Czego kurwa chcecie? - wrzasnęła Michelle i zeszła z góry.
-Ooo Fris jest na dole... A co to się stało? - powiedział Steven.
-Gówno. Nie interesuj się Adler. - odpowiedziała mu Ellie.
Wszyscy usiedliśmy w salonie. Zajęłam miejsce między Michie i Izzy'm. W ostatnim czasie tylko oni zostali ze mną. Michelle siedziała ze mną godzinami w pokoju i robiła ze mną rzeczy które poprawiały mi humor. A Izzy... wylewaliśmy łzy razem. Byliśmy ofiarami tej suki - miłości. Pewnie zaćpałby się na śmierć gdyby nie ja. Ale ja też bym to zrobiła. Michelle ciągle mi mówiła że pasuję do Stardlina. Ale on nie chce mnie, tylko ją.
-Mamy już nagrane wszystkie piosenki na płytę. Teraz możemy ją wydać. Ale nie mamy ani tytułu, ani projektu okładki. Jakieś pomysły? - zapytał Rose.
-Ja mam pewien pomysł. Narysowałam to jak mi się nudziło. Płyta nazywałaby się Appetite For Destruction. - usłyszałam pomruk aprobaty wśród chłopaków - A okładka wyglądałaby tak.
Podałam chłopakom mój notes.
-Fris to jest genialne! - wykrzyknął Duff.
-Ty jesteś genialna! - krzyknął Slash.
-No nieźle, nieźle Fris! - powiedział Adler.
-Świetnie mała. - uśmiechnął się do mnie słabo Izzy.
-Hmmm, no może być. - powiedział Axl. Słyszałam niezidentyfikowane uczucie w jego głosie. Być może był to smutek. Powiedział do mnie (chyba do mnie) jedno zdanie. Poszłam do swojego pokoju i odprężałam się przy dźwiękach Aerosmith.

***

Znowu zasnęłam. Coraz częściej mi się to zdarza. Już dawno temu zapadł zmrok. Zegar wskazywał 22. Leżałam chwilę wpatrując się w sufit i nucąc "Dream on" które właśnie leciało [nie obchodzi mnie czy ta piosenka wtedy istniała xd]. Na moich policzkach znowu pojawiły się łzy. Teraz obok mnie powinien być Axl. Powinien mówić do mnie "księżniczko", a ja powinnam się o to wkurwiać. Nie wiem czy to wróci. Brakuje mi tego jak czegokolwiek innego. Czy ja naprawdę nie mogę być szczęśliwa?! Płakałam coraz mocniej. Przecież nie zerwałam z nim bo tego chciałam. Zrobiłam to, bo sobie zasłużył. Zauważyłam że on przez cały czas patrzy się na mnie tęsknym wzrokiem. Wiedziałam że jeśli powiem jedno słowo, to znowu będziemy szczęśliwą parą. Szczęśliwą? Sama już nie wiedziałam czy to nie jest związek na siłę. Ogarnęła mnie fala smutku. Zwlokłam się z łóżka i zeszłam się czegoś napić. Na stole zobaczyłam list od Michie. 
Poszli do Rainbow. Nawet Izzy był z nimi. Chciałam wyjść. Ale gdzieś odpocząć. Daleko od nich wszystkich. Założyłam jakąś przetartą koszulkę z Led Zeppelin i czarne, skórzane legginsy. Makijaż dużo mocniejszy niż zwykle. Do tego moje ukochane Conversy z ćwiekami i czarna ramoneska. Wyglądam jak szanująca się dziwka. Tak miało być. Muszę się pozbierać. Odszedł chłopak? Będzie inny... Rodzice nie żyją? I tak w moim sercu nie było ich już od dawna. Kurwa, nie mogę siedzieć w domu. Już jestem na skraju załamania nerwowego. Nie mogę się załamywać, trzeba żyć dalej. Ale gdzie pójdę? Do Metalliki? Nie, oni już są pewnie od dawna na mieście. I tak zamierzam jeszcze ich odwiedzić dzisiaj. Może nad ocean? Tak, to jest zajebisty pomysł. Wyleciałam z domu jak na skrzydłach i kupiłam po drodze paczkę Marlboro i Danielsa. Usiadłam na mojej ulubionej ławce i wpatrywałam się w horyzont. Może ja kocham Axl'a? Bardzo mi go w końcu brakuje... Kurwa, Fris zapominasz już co on zrobił? Jestem głupia. Miłość jest głupia. Ale czy to kurwa jest miłość?! Sama chciałabym to wiedzieć. Moje przemyślenia przerwał Sebastian Bach który usiadł obok i namiętnie pocałował mnie w usta. Pozwoliłam mu na to. Chciałam tego. Przytulił mnie mocno i wyszeptał mi do ucha.
-Tak mi przykro Sophie...
-Już się z tym pogodziłam. - odpowiedziałam miękko wypuszczając dym z ust.
-I ten chuj Rose... Wyszedłem z Rainbow bo zobaczyłem jak obściskuję się z jakąś dziwką. Całe Sunset Strip już od 2 tygodni gada że zerwaliście. Były już nawet plotki że zabił cię czy coś bo nie pokazywałaś się.
Zaśmiałam się ale poczułam coś co rozrywa moje i tak już połamane serce na miliony kawałków. Dopiero teraz dowiedziałam się co to znaczy "mieć złamane serce". Co ja sobie kurwa wyobrażam?! Że będzie za mną płakał? Przecież już nie jesteśmy parą. Teraz może pieprzyć absolutnie kogo chce.
-Cieszę się że z nim zerwałam. - powiedziałam do Sebastiana który mocno wpił się w moje usta.
-Czy nie brakuję ci właśnie tego? - szepnął i zaczął zdejmować mi koszulkę. Zaśmiałam się i pocałowałam go w usta. Tak, właśnie tego mi brakowało.

***

Leżeliśmy nadzy na plaży paląc jointy. Znowu się uśmiecham. Znowu jestem szczęśliwa. I to nie chodzi o haj i ilość spożytego alkoholu. To chodzi o to że nareszcie urwałam się z Hellhouse. Jestem szczęśliwa gdzie indziej. Nie zamierzam jak na razie wracać do Hellhouse. Sebastian wrócił do domu ponieważ chłopaki ze Skid Row zrobili jakąś imprezę. Oczywiście byłam na nią 10 razy zapraszana ale nie miałam ochoty na imprezy.
-Przychodź do nas kiedy zechcesz mała! - krzyknął Sebastian kiedy odchodził. 
Jeszcze do nich przyjdę w najbliższych dniach. Tylko co mam teraz zrobić?! Nudziło mi się. Wiem! Pójdę do Metalliki. Znalazłam w spodenkach kartkę od Larsa i zaczęłam przeszukiwać w myślach LA. Zanim trafiłam pod odpowiedni adres, zgubiłam się 4 razy. Drzwi otworzył mi przystojny blondyn.
-Hej chłopaki! Nie zgadniecie kto do nas przyszedł! Przed naszymi drzwiami stoi Sophie Fristler! - wrzasnął do domu - Ależ przepraszam za nieuprzejmość. Nazywam się James. - mówiąc to pocałował mnie w rękę jak jakiś dżentelmen. W drzwiach pojawiło się 4 chłopaków. Wśród nich był Lars i Kirk z którym miałam już do czynienia (if you know what i mean). Trzeci z nich przedstawił się jako Jason. Szykowała się niezła impreza. Okazja do poprawienia sobie humoru. Po raz pierwszy od dwóch tygodni poczułam że żyję.

poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 5

Przelewam moje wszystkie negatywne emocje na ten rozdział więc nie bijcie.
Dedykacja dla Rocky Hudson i Angie Black. Oraz specjalne podziękowania dla Estranged dzięki miałam wczoraj 119 wyświetleń :***

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Obudziło mnie słońce wpadające do pokoju. Chwila co ja do cholery robiłam w swoim pokoju?! W sumie to nie pamiętam nic z tamtego wieczoru. Ale zawsze po imprezach budziłam się na dole. Teraz byłam w pokoju Axl'a. O dziwo byłam ubrana. Wczoraj musiało stać się coś dziwnego. Rudy stał przy oknie i myślał nad czymś.
-Która godzina? - zapytałam powoli.
-Dochodzi dwunasta. - usłyszałam w odpowiedzi.
-Co się stało? - powiedziałam niepewnie.
-Dwie rzeczy. Czemu zamknęłaś Natalie w piwnicy?!
Przypomniałam sobie jak całowała Axl'a i skrzywiłam się.
-Ona próbuję cię poderwać wiesz?
-Wiem. Nawet już pamiętam co ona... - powiedział gorzko i wzdyrgnął się.
-A druga sprawa jest jaka? - spytałam z niecierpliwością i przytuliłam Rose'a.
-Uciekła przez okno. Odjechała samochodem McKagana. Zdeżyła się czołowo z jakimś autem. Uciekła z miejsca wypadku. W tym aucie byli ludzie. Twoi rodzice. Przykro mi Sophie. Oboje nie żyją. - powiedział smutno.
Na początku do końca nie wiedziałam co się dzieję. Nie wiedziałam co zrobić ze swoim życiem. Wtuliłam się w Axl'a i nigdy nie chciałam go puszczać. Zaczęłam bardzo głośno płakać. Rudy próbował mnie uciszyć ale bez żadnego skutku.
W jednej minucie rozsypało się moje życie. W jednej minucie zrozumiałam że Natalie mi za to zapłaci.

***

Wszyscy już wiedzieli. Nawet było to w gazecie. Dostałam telefon który poinformował mnie o tym że dostałam wszystko w spadku. Jedna rzecz wydała mi się dziwna. Sprzedali dom, a w samochodzie wieźli wszystkie swoje rzeczy. Dowiedziałam się że chcieli się wyprowadzić do Wielkiej Brytanii. Jechali do Hellhouse. Gdyby ta durna suka nie uciekła z piwnicy oni by kurwa żyli! Dzisiaj koncert. Chcę na nim być. Przecież nie mogę zostawić chłopaków. To że u mnie w rodzinie się coś dzieje, to nie oznacza że mam tym dołować cały zespół. Dochodziła 20. Chłopaki mieli być w Whiskey o 21. Axl i ja siedzieliśmy w moim pokoju.
-Czemu kurwa zamknęłaś ją w tej piwnicy?! Mogło się jej coś stać. To dobrze że nic jej się nie stało przez ten wypadek... - powiedział Axl. Nie wierzyłam w to co słyszę.
-Axl ja... ty w ogóle wiesz za co ją zamknęłam. TO JEST KURWA KAZIRODCTWO! Karalne. Ta dziwka ciągle mi grozi. Próbuje rozjebać mi życie. I wreszcie jej się to udało. Może twoi rodzice nie zginęli przez osobę której nienawidzisz, ale moi tak. Czy ty myślisz o mnie w tej sytuacji?
-To jest moja siostra.
-Nie obchodzi mnie to. Przez twoją siostrę zginęli moi rodzice, a ty jeszcze się zastanawiasz czy nic jej nie jest. Jesteś podły! - krzyknęłam przez łzy.
-Kurwa ja rozumiem wszystko, ale jej życie jest tyle samo warte co życie twoich rodziców! - wrzasnął.
-To jest koniec! Koniec z nami! Myślałam że mnie zrozumiesz, okażesz jakieś współczucie. Ale ty martwisz się o tą sukę! - krzyknęłam i zwinęłam się w kłębek na łóżku. Rose wyszedł trzaskając drzwiami.

***

Nie potrafię powiedzieć jak długo tak leżałam. Do mojego pokoju wszedł Izzy.
-Sophie, idziesz na koncert czy zostajesz w domu? Nie musisz iść. Jak wolisz możesz zostać w domu. - zapytał ze współczuciem.
-Pójdę. - odpowiedziałam pewnie i popatrzyłam na zegarek - Jesteś spóźniony. Za pół godziny wchodzicie na scenę. Powinieneś tam już być.
-Wolałem poczekać na ciebie.
-Zaczekasz kilka minut? Muszę się ogarnąć. - spytałam niepewnie.
-Tak, oczywiście. - uśmiechnął się do mnie i usiadł na łóżku.
Szybko wzięłam jakieś ubrania z szafy, weszłam do toalety i wrzuciłam je na siebie. Makijaż mi się rozmazał i musiałam pomalować się od początku. 
-Wyglądasz świetnie. - powiedział czule Izzy.
W trakcie drogi do Whiskey a go go rozmawialiśmy o nowej piosence, o tej przygotowanej przez Duffa i o tej którą napisał Izzy. Wiedziałam że Michelle będzie zachwycona. Po prostu to czułam. Weszliśmy za kulisy na specjalną przepustkę Stardlina.
-POPIERDOLEŃCU ZA PIĘĆ MINUT WCHODZIMY! POWINIENEŚ BYŁ TU BYĆ GODZINĘ TEMU! - wydarł się na Izzy'ego Axl próbując nie zwracać na mnie uwagi.
-Oj dobra Rose. Ważne że jest. - powiedzieli Slash i Michie jednocześnie.
-Chuj. Gramy dzisiaj trzy nowe piosenki. Tak właściwe to już możemy wydać płytę. Porozmawiamy o tym jutro. - powiedział do wszystkich Rudy.
Właśnie ze sceny schodziła Metallica. Lars mrugnął do mnie. Odpowiedziałam mu słodkim uśmiechem. Rose stanął jak wryty i patrzył się na mnie jak na wariatkę. 
-Masz jakiś problem Rose? Mogę się zadawać z kim zechcę. - powiedziałam ostro.
-A teraz wystąpi przed wami zespół Guns N' Roses! - krzyknął ktoś ze sceny.
Chłopaki zaczęli wchodzić. Izzy popatrzył się na mnie z nadzieją. Po kolei grali swoje wszystkie utwory. Rozpoczęli koncert "Paradise City", a skończyli na "Mr.Brownstone". 
-Teraz chcielibyśmy zagrać nasz nowy utwór. Nazywa się "Nightrain". - powiedział do mikrofonu Rose. 
Piosenka ta bardzo spodobała się wszystkim. Nie słyszałam wcześniej muzyki do niej. Powiem szczerze że bardzo fajnie to brzmiało. Na końcu Slash zagrał jakąś improwizacyjną solówkę. Następnie Izzy dorwał się do mikrofonu. 
-Mamy jeszcze jeden nowy utwór. Napisałem go dla dziewczyny którą bardzo lubię. Piosenka nazywa się "My Michelle" - Ellie zachichotała słysząc to. Piosenka była naprawdę dobra. Michie przez cały czas była szeroko uśmiechnięta. Co jakiś czas chichotała. Na końcu mikrofon wziął Duff.
-Napisałem tą piosenkę dla mojej dziewczyny. Jedynej którą kocham. To najcudowniejsza kobieta na świecie. Utwór nazywa się "Think about you". 
Kurwa. Nawet to nie wyszło. Piosenka była... no co tu dużo gadać, piękna. Jeden z romantyczniejszych utworów jakie kiedykolwiek słyszałam. Zobaczyłam łzy szczęścia w oczach Michelle. W końcu koncert się zakończył. Było mi mega szkoda Izzy'ego. 
-Izzy ta piosenka jest świetna! Cieszę się że mam takiego przyjaciela jak ty! - powiedziała Michie i pocałowała go w policzek. Czy mi się wydaję czy usłyszałam jak serce Stardlina rozsypuje się na kawałki?
Siedzieliśmy jeszcze kilka godzin w Whiskey. Wszyscy upili się tak że ledwo wracali do domu. Jednak nie ja i Izzy. Nawet za dużo nie wziął tej nocy. Czułam jego ból. 
Kiedy znalazłam się w pokoju opadłam zmęczona na łóżko. Słyszałam piski i jęki zza jednej ściany (pokój Duffa), a zza drugiej brzdąkanie gitary i...płacz? Weszłam do pokoju Izzy'ego. Stardlin siedział na łóżku i faktycznie płakał. Wyglądał strasznie, rozczochrane włosy, dookoła biały proszek. Oparłam się o futrynę i patrzyłam na niego.
Wiedziałam że tego dnia rozjebało się nie tylko moje życie.

niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 4

Serio, znowu?! Znowu spotykam gdzieś tą kurwę?! Nie będę zwracać na nią uwagi to może jej przejdzie. Podeszła do mnie i uderzyła mnie z całej siły w policzek. Czy ona... poszła dalej?! Tak kurwa! Może nareszcie się ode mnie odwali. Czego ona w ogóle ode mnie chce? Ja pierdole mam dość. Usiedliśmy przy naszym stoliku. Musiałam sobie przyłożyć do twarzy zimną butelkę Nightraina. Przynajmniej nie skończyło się bójką. Z drugiej strony to mogłam jej oddać. Slash popatrzył się na mnie przenikliwie.
-Słuchaj kochanie, ta dziwka która dzisiaj ci przywaliła jest nikim rozumiesz? Ona po prostu chcę ciebie wkurzyć. Ty jesteś zajebistą Sophie Fristler! To, jest durna suka Natalie Rose. Jest gównem w porównaniu z tobą! Ona musi wyrywać chłopaków. Do ciebie sami przychodzą.
Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Miał rację. Zawsze to co mówi poprawia mi humor.
-Kurwa, brat, ty to chociaż umiesz poprawić humor naszej Fris! - krzyknęła Michie i nalała Danielsa Hudsonowi.
-Adler skąd wziąłeś tą piosenkę?! - wykrzyknął Rose.
-Którą?! Kurwa, Axl debilu co ty pierdolisz, ja nie mam żadnej piosenki. - odpowiedział mu Steven.
-A ta co śpiewałeś ją przez całą drogę?!
-Kurwa sam to wymyśliłem bo mi się nudziło. Czy to od razu musiał być jakiś wybitny tekst piosenki?! - wrzasnął Adler.
-Kurwa musicie się tak drzeć?! - powiedziałam do nich.
-Napisz mi to gówno na kartcę. - powiedział Axl i podał notatnik Stevenowi. Ten szybko coś napisał i oddał mu notes.
-Daj mi kartkę. - wyszeptałam do ucha Rudego. Rose uśmiechnął się do mnie jak zboczeniec i podał mi kartkę na której coś wcześniej napisał.
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Później. - odpowiedziałam.
-Obiecujesz? - uśmiech nie schodził z twarzy rudego.
Kiwnęłam głową na tak. Axl dał mi czystą kartkę. Zaczęłam na niej rysować coś co miało trafić do stolika Natalie.
Zaśmiałam się bardzo głośno i zrobiłam samolot z kartki. Wysłałam go na drugą stronę Rainbow do stolika przy którym siedziała ta dziwka. Byłam z siebie dumna. Rose siedział nad kartką i myślał.
-Pomóc ci w czymś? - zapytał Duff.
-Myślę nad tekstem piosenki. - odpowiedział smutno.
-Pokaż to. - Izzy zabrał mu kartkę - Został refren. Może by tak I'm on the nightrain, bottoms up.
-I'm on the nightrain, fill my cup! - powiedziała Michelle z entuzjazmem.
-I'm on the nightrain, ready to crush and burn... - wrzasnął Steven.
-I never learn. - podpowiedział Slash.
-I'm on the nightrain, I love that stuff! - krzyknęłam.
-I'm on the nightrain, I can never get enough. - zaproponował Duff.
-I'm on the nightrain, never to return-no! - dokończył Axl - Jesteśmy genialni!
-Jak nazwiemy tą piosenkę?! - spytał Slash.
-Nightrain! - wykrzyknęłam i poszłam do łazienki.
Przejrzałam się w lustrze. Wyglądam zajebiście. Wiem o tym. Do łazienki wszedł ktoś jeszcze. Obok mnie stanęła znajoma farbowana blondynka. Popatrzyła się na mnie z pogardą.
-ON BĘDZIE MÓJ! - krzyknęła.
-Natalie, to jest twój kurwa brat! - odpowiedziałam jej.
-Oj dupa, dupa! - wrzasnęła i wyszła. Ta laska jest straszna.
Po kilku minutach do toalety wszedł ktoś jeszcze. Miał długie, piękne, brązowe włosy. Już go kiedyś gdzieś widziałam.
-Hej. - uśmiechnął się łobuzersko.
-Znamy się? - odpowiedziałam uśmiechając się.
-Nie. Ale bardzo chciałbym cię poznać. - przeniósł znacząco wzrok na jedną z kabin.
-Chwila, chwila. Jak masz na imię i w jakim zespole grasz?
-Nazywam się Lars. Gram na garach w Metallice. Ty nazywasz się Sophie Fristler i jesteś laską Axl'a z Guns N' Roses.
-Słyszałam o Metallice. Skąd ty mnie kurwa znasz?!
-Jesteś uważana za najlepszą laskę na Sunset Strip. Zresztą ty chyba o tym wiesz...
-Tak wiem. - uśmiechnęłam się jak dziwka - To idziemy do tej toalety czy nie, bo zaczynam się nudzić.
Popatrzył się na mnie z niedowierzaniem i pociągnął za rękę. Już nasze ubrania po kolei lądowały na podłodze.

***

To co przeżyłam w ciągu ostatniej godziny było bardzo przyjemne.
-To wbijaj do nas kiedy zechcesz, piękna. - Lars mrugnął do mnie i podał mi kartkę ze swoim adresem.
-Mieszkasz sam?
-Oczywiście że nie! Razem ze mną jest trzech debili.
-Ze mną sześć. - zaśmiałam się.
Poprawiając włosy zastanawiałam się czy ktoś zauważył że mnie nie ma. Nie było nikogo przy naszym stoliku. Pewnie wrócili do domu. Pobiegłam prosto do Hellhouse. Tak, byli tam. Co tu się kurwa stało?! Na podłodze stało z pięćdziesiąt butelek Danielsa i Nightraina. Co tu robili wszyscy z Aerosmith?! I czemu zaliczali (tak wszyscy z Aerosmith) Michelle na podłodze???!!! Duff tańczył sam ze sobą wolnego (?!). Steven i Slash tańczyli striptiz na stole (?????!!!!!!!!). Musiałam zasłonić oczy. Straszny widok! Izzy wciągał szósty woreczek kokainy. Gdzie jest kurwa Axl?! O JA PIERDOLE!!! Rose całował się z Natalie. Nie wykluczam że było to konsekwencją dużej ilości spożytego alkoholu. Szarpnęłam tą dziwkę za kłaki. Wyrwałam jej przy tym z osiem garści ale śmiałam się z tego powodu. Otworzyłam drzwi do piwnicy i wyjebałam ją tam z glana. Zamknęłam drzwi na kłódkę, a klucz spuściłam w kiblu. Impreza trwała w najlepsze do rana. Zdążyłam odwiedzić razem z rudym mój i jego pokój dziesięć razy. A może to nie były nasze pokoje? Ważne że były tam łóżka. Tak, jestem niewyżyta. Tak, chłopaki to kochają. W końcu o świcie wszyscy zasnęli na podłodze w salonie.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wiem że krótki i mega nudny. W następnym zamierzam rozpocząć prawdziwą akcję xd